Bogusław Kaczmarek: Liga powinna nazywać się "3xL i cała reszta". Społeczność powinna pracować na topowe kluby

WP SportoweFakty / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Bogusław Kaczmarek
WP SportoweFakty / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Bogusław Kaczmarek

- Paradoksem jest to, że drużyna jest na drugim miejscu, przez jakiś czas była nawet liderem, a nie ma swojego boiska - mówi Bogusław Kaczmarek. Zdaniem byłego trenera m.in. Lechii Gdańsk, w lidze powinni wykształcić się bogaci dominatorzy.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Przed nami runda wiosenna PKO Ekstraklasy. Myśli pan, że ktokolwiek zdoła się w niej przeciwstawić Legii Warszawa? Mistrzowie Polski póki co wykazują się dużą pasywnością na rynku transferowym. [/b]

Bogusław KaczmarekMówi się, że Legia jest bez transferów, że są ubytki. To jednak moim zdaniem, w obecnym składzie, w dalszym ciągu główny faworyt do mistrzostwa.

Aktualnie trudno jakkolwiek walczyć z Legią, która w Polsce powinna być potentatem. Budżet, piękny stadion, baza treningowa za kilkadziesiąt milionów złotych. To, a także spory kapitał w postaci piłkarzy, ogromne atuty, które posiada Legia.

Zimą polskie kluby generalnie nie szaleją na rynku transferowym.

Akurat to jeden z problemów naszej piłki - ściąganie do polski przez grupy menedżerów piłkarzy, którzy, z nielicznymi wyjątkami, niewiele do tej ligi wnoszą. Brakuje im jakości, a konsekwencją tego jest fakt, że wielu młodych utalentowanych zawodników, do których trzeba wykazać się większą cierpliwością, ląduje na piłkarskim śmietniku.

Dzisiaj takie pojęcie jak tożsamość klubu, DNA, jakaś historia, staje się nieaktualne. Były kluby w Polsce, gdzie grało przynajmniej 5-6 wychowanków. Teraz jednak jest z tym różnie. Do tego my sami jesteśmy bardzo tanim towarem, gdy tylko pokaże się jakiś młody chłopak, to zaraz wyjeżdża. Europejscy średniacy traktują nas jako przeceniony rynek. Za zdolnego Chorwata płaci się po 10 milionów euro, za Polaka - 4.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale jej siadło! Kapitalne uderzenie piłkarki Chelsea

Po rundzie jesiennej, najbliżej Legii jest Raków Częstochowa. Jest Pan zaskoczony tak dobrą formą podopiecznych trenera Papszuna?

Biorąc pod uwagę wszystkie uwarunkowania, to ta liga powinna nazywać się "3xL i cała reszta". W mojej klasyfikacji, to Legia, Lechia i Lech powinny nadawać ton tym rozgrywkom i walczyć o europejskie puchary. Jesteśmy jednak ekstraklasą paradoksów, co najlepiej podkreśla przykład Piasta Gliwice, który najpierw rzutem na taśmę wywalczył utrzymanie, by po roku zdobyć mistrzostwo kraju.

Nasza Ekstraklasa to taka liga, w której jest mnóstwo różnego rodzaju rzeczy, które nie do końca da się w sposób racjonalny wytłumaczyć. Chociażby właśnie bardzo dobra postawa Rakowa. Należy się jednak duży szacunek dla ludzi, którzy tym zarządzają i dla trenera Papszuna.

Pana zdaniem to klub, który może na dłużej zadomowić się w czołówce? 

Ludzie nieprzychylni powiedzą, że Raków jest drugi, co świadczy o słabości polskiej piłki. Wiele w tym racji, ale jednak w tym wszystkim, w tym całym marazmie, widać, że nawet w takich warunkach, przy odpowiednim stopniu zrozumienia i dzięki pasji można zbudować coś ciekawego.

Na pewno Raków zasługuje na wyróżnienie, patrząc pod kątem tego, jak ta drużyna prezentuje się na boisku i jakie ruchy personalne robi. Wystarczy spojrzeć chociażby na Petraska. Przyszedł i dzięki Rakowowi otrzymał nawet powołanie do kadry Czech. Raków powinien być przykładem dla innych. Co ważne, inwestują też w akademię, do której ściągnęli czołowego trenera - Marka Śledzia - z Lecha Poznań. Dobrze by tylko było, by w wyniku porozumienia z miastem powstał tam jeszcze stadion, który by w jakiś sposób nawiązywał do poziomu drużyny.

No właśnie, jak pan patrzy na sytuację klubów, które z powodów infrastrukturalnych wciąż muszą grać poza domem?

Paradoksem jest to, że drużyna jest na drugim miejscu, przez jakiś czas była nawet liderem, a nie ma swojego boiska. Nie powinno to być normą, a od wielu lat tego typu praktyki istnieją, że przypomnę chociażby Sandecję Nowy Sącz. Ciągle ktoś powtarza, że to ostatni raz uelastycznia się proces licencyjny... Według mnie to nie są rzeczy do zaakceptowania.

A jak odbiera pan sytuację Lecha Poznań? Jesienią podopiecznych Dariusza Żurawia drogo kosztowała gra na kilku frontach. 

Lech pokazał właściwą politykę. Co prawda trener Żuraw i zespół zapłacił wysoką cenę za grę na dwóch frontach. Widać było, że podjęli ryzyko z wprowadzaniem młodych chłopaków. W pewnym momencie to było za duże obciążenie i zespół zaczął mieć spore kłopoty w Ekstraklasie. W klubie jednak stawiają na wychowanków, mają dobrą akademię. To właściwa droga.

Z pana słów wynika, że romantyczne historie kopciuszków jak Raków czy Piast nie pomagają lidze.

Jeżeli chcemy mówić o czymś poważnym, to w Ekstraklasie powinny się wykreować trzy, cztery topowe drużyny. Myślę, że polska Ekstraklasa powinna dążyć do tego, by cała społeczność pracowała na te topowe kluby, a w wyniku tego, abyśmy co roku mieli godnych reprezentantów w Europie. Teraz gdy średniacy Europy wracają z wakacji, to my na te wakacje się udajemy...

Nie mam nic przeciwko Zagłębiu Lubin, Rakowowi, Piastowi czy Cracovii, ale myślę, że najbardziej racjonalna droga, to aby wykreowały się 3-4 zespoły, na które będzie pracowała cała liga, a następnie będzie to prowadzić do podniesienia jej poziomu

Dzisiaj jednak stałym kandydatem do mistrzostwa jest tak naprawdę tylko Legia.

Legia jest zawsze faworytem. Tak powinno być, a że tak nie zawsze było, to świadczy o słabości ludzi, którzy w tym klubie pracowali. W Legii było dużo zmian na przełomie lat, między innymi zmian właścicielskich, różnego rodzaju metod prób i błędów...

Wystarczy przypomnieć, co się stało w meczu z Celtikiem Glasgow. Błąd z wpuszczeniem Bereszyńskiego kosztował wiele milionów euro. To był strzał w potylicę. Profesjonalną piłką, za duże pieniądze powinni zarządzać ludzie mający najwyższe kompetencje, podejmujący decyzje na tak i na nie. W Ekstraklasie pojawiają się coraz większe pieniądze. Jednak mieć pieniądze to jedno, a umiejętnie nimi gospodarować to drugie. Tak samo jak zebranie odpowiednich zasobów ludzkich w postaci kadr to ważna umiejętność.

A jak pan odbiera fakt, że w tym sezonie nie będzie rundy finałowej? 
 
Od lat mówię, że problemem polskiej piłki są ciągłe zmiany. Reforma polskiej ekstraklasy z grudnia 2012 nie była konsultowana z najważniejszymi ludźmi - mam na myśli ludzi odpowiedzialnych za szkolenie. Było takie spotkanie w grudniu, w którym brali wszyscy najważniejsi trenerzy w polskiej piłce i jednoznacznie, razem z trenerem Fornalikiem, byliśmy przeciwni tej absurdalnej reformie ESA37 z podziałem na grupy, a co najgorsze z podziałem punktowym. Do tej pory ponosimy konsekwencje, spijamy to skwaszone piwo, które niekompetentni ludzie nawarzyli.

Widzi pan aktualnie w naszej lidze kogoś, na kogo mógłby zwrócić uwagę Paulo Sousa? Pan sam był w sztabie Leo Beenhakkera. Jak zagraniczny selekcjoner patrzy na naszą ligę?
 
To były zupełnie inne czasy. Tego się nie da porównać. Nasi piłkarze, którzy grali za granicą, nie grali w takich klubach jak dzisiaj. Stąd też było wówczas sporo piłkarzy z polskiej ekstraklasy. W tej chwili, gdyby pan chciał zarekomendować kogoś z polskiej ekstraklasy trenerowi Sousie, to miałby pan problemy.

Mówi się dużo choćby o Tymoteuszu Puchaczu z Lecha Poznań, tradycyjnie pod uwagę brany jest też Artur Jędrzejczyk...

Jędrzejczyk ma już swoje lata, a co więcej, para środkowych obrońców to moim zdaniem aktualnie duży problem Legii. Co do Puchacza, to jestem zwolennikiem talentu młodych chłopaków. Zwłaszcza, mając na uwadze deficyt lewych obrońców w kadrze. Puchacz ma wszelkie niezbędne predyspozycje. W Lidze Europy, w kilku meczach pokazał spory potencjał. Wykreśliłem sobie jego profil i uważam, że mógłby się dobrze wpisać w system 3-5-2. Jak jednak zapowiedział trener Sousa, sama organizacja gry i system nie jest czymś stałym, on chce być elastyczny i reagować na to, co dzieje się na boisku.

Jest ktoś, kogo sam by chciał Pan wyróżnić w naszej lidze?

Według mojej oceny na pewno warto dać szansę Wszołkowi, który może grać na jednej i drugiej stronie na skrzydle. Może do swojej dyspozycji wróci także Kapustka, sygnały dawał też Kamiński, ale myślę, że on jeszcze musi trochę okrzepnąć i wzmocnić się fizycznie. To bardzo mobilny chłopak, z szybkością, piłka go słucha, sporo już potrafi.

Ostatnio głośno też o Kamilu Piątkowskim, który ma się szykować na zagraniczny transfer.

Na pewno to ciekawy materiał. Jest to chłopak o doskonałych warunkach fizycznych. Jego problemem jest jednak to, że aktualnie w obronie mamy dużą konkurencję.

Z bardzo dużą uwagą oglądałem chociażby mecz Hellasu Werona z Napoli, gdzie gra były mój podopieczny, któremu dałem zaistnieć na poziomie Ekstraklasy - Paweł Dawidowicz. I tenże Dawidowicz jest członkiem bloku defensywnego, który stracił najmniej bramek w Serie A. Według mnie dał sygnał, że w przyszłości może bardzo liczyć się w defensywie polskiej reprezentacji. Są też przecież Walukiewicz, Bochniewicz, Bednarek, Glik... Piątkowski musi się jeszcze pokazać na wyższym poziomie.

Czytaj także:
Marek Wawrzynowski: Paulo Sousa jak Adam Nawałka [felieton]
Transfery. Sport Bild: Bayern Monachium nie chce słynnego obrońcy

Komentarze (0)