Cztery porażki z rzędu, 13 punktów straty do lidera. To tylko suche liczby, które nie mówią wszystkiego o poważnym kryzysie Olympique Marsylia, nowym klubie Arkadiusza Milika. Problemy sięgają o wiele głębiej i najbliższe miesiące mogą być jeszcze gorsze, co jest fatalną informacją dla reprezentanta Polski.
Poważne problemy finansowe, wojna prezesa z kibicami, niepewna pozycja trenera a na dodatek konflikty w szatni, o których piszą media. Jeśli reprezentant Polski chciał oddechu od targanego szaleństwami prezydenta SSC Napoli, to nie wybrał najlepiej.
Kibice mają dość
"Wracaj do swojego Paryża!" - to najłagodniejsze hasło, jakie pojawiło się na transparentach kibiców OM, którzy postanowili zatrzymać auto z prezydentem klubu. Urodzony w stolicy Francji Jacques-Henri Eyraud (szef OM od 2016 roku) jest dla nich wrogiem numer jeden, a ostatnie fatalne wyniki drużyny tylko wznieciły ogień.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela następca Leo Messiego
Pożar wybuchł wcześniej, gdy prezydent zszokował wszystkich marsylczyków słowami wypowiedzianymi na łamach mediów. Eyraud ogłosił: - Gdy tu trafiłem, byłem zaskoczony, że 99 procent pracowników klubu to mieszkańcy Marsylii. To bardzo niebezpieczne i ryzykowne.
Słowa prezydenta spotkały się z furią fanów i ma on dziś wśród nich jednoznaczną opinię. Nic dziwnego, że także w klubie ma przeciwników.
- To najgorszy lider, jakiego spotkałem w życiu! Nie zdaje sobie sprawy, jakie szkody wyrządza klubowi swoimi wypowiedziami - przekonywał anonimowo jeden z pracowników OM na łamach francuskiej prasy.
- Jak mógł coś takiego powiedzieć?! To wstyd. Dla setek tysięcy mieszkańców Marsylii ten klub jest najważniejszy. Jego słowa świadczą o totalnej ignorancji, to nieprawdopodobne - grzmiał w grudniu legendarny piłkarz OM, Manuel Amoros.
Kibice żądają odejścia Eyrauda i zapowiadają kolejne protesty. Zarzucają mu m.in. doprowadzenie klubu do fatalnej sytuacji finansowej, przez co drużyna traci kolejnych graczy. Do Aston Villi sprzedany został właśnie Morgan Samson, w czerwcu z klubem pożegnać ma się, i to za darmo, najlepszy gracz zespołu w ostatnich latach, Florian Thauvin.
W ostatnim sezonie udało się wprawdzie awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, jednak występ w niej zakończył się kompromitacją i pięcioma porażkami bez strzelonego gola.
Gdzie spojrzeć, dookoła konflikt
Na ten moment szanse na kolejny awans do Champions League są iluzoryczne. Wprawdzie mamy dopiero połowę sezonu, ale dla kibiców Olympique perspektywy są fatalne.
Konflikt kibiców z prezydentem nie jest bowiem jedynym, o którym głośno we francuskich mediach. Źle dzieje się także w szatni, gdzie nie mogą na siebie patrzeć dwaj czołowi piłkarze zespołu - wspomniany już Thauvin i Dimitri Payet.
Nigdy nie byli przyjaciółmi, jednak teraz są w otwartym konflikcie. Punktem zwrotnym była sytuacja po niedawnym meczu z Nimes, który zakończył się sensacyjną porażką gospodarzy (1:2). Już w szatni Payet miał oskarżyć Thauvina o brak zaangażowania. Ten odpowiadał, że Payet powinien zająć się sobą, bo jest... za gruby.
I jeśli wierzyć mediom, gdyby nie Steve Mandanda, między rodakami doszłoby do rękoczynów.
- Atmosfera w szatni jest fatalna, drużyna jest podzielona na dwa obozy. Jedynym rozwiązaniem wydaje się odejście z klubu obu piłkarzy, nie da się zarządzać zespołem w takim stanie - przekonuje znany francuski dziennikarz Daniel Riolo.
Wiele o ich konflikcie mówią słowa trenera Andre Villasa-Boasa, który na konferencji prasowej przyznał wprost: - Wydaje mi się, że obaj nie jeżdżą ze sobą na wakacje...
Konflikt Payeta z Thauvinem nie jest ostatnim, który targa klubem z Lazurowego Wybrzeża. Francuzi przekonują, że wspomniany Andre Villas-Boas od dawna nie może porozumieć się z dyrektorem klubu Pablo Longorią i nie ma wielkiego wpływu na transfery.
Portugalski trener nie ma wysokich notowań także u Eyrauda, który uważa, że powinien mieć decydujący wpływ na wszystkie sprawy sportowe i już wkrótce może zostać zwolniony. Po sobotniej porażce z AS Monaco (1:3) w mediach wypłynęło nazwisko Ernesto Valverde jako nowego trenera OM (WIĘCEJ TUTAJ).
Milik w środku chaosu
Arkadiusz Milik przez pół roku starał się odejść z SSC Napoli, gdzie musiał znosić humory ekscentrycznego prezydenta Aurelio De Laurentiisa, który potrafił po meczu skierować wszystkich piłkarzy na karne zgrupowania czy nakładać kolejne kary finansowe. Przez ponad cztery lata pobytu w Neapolu reprezentant Polski naprawdę nie mógł narzekać na nudę.
Bardzo dobrze, że Polakowi udało się w końcu opuścić Napoli, dzięki czemu zachował szansę udziału w mistrzostwach Europy. Milik, wypożyczony na 1,5 roku z obowiązkiem wykupu, wreszcie może liczyć na regularne występy. Trzeba jednak sobie zadać pytanie, czy w obecnej sytuacji na tym plusy się nie kończą.
Olympique Marsylia to jeden z największych klubów w historii francuskiej piłki, jednak obecnie pogrążony w totalnym chaosie, gdzie nikt nad niczym nie panuje. Trener nad zawodnikami, dyrektor nad trenerem a prezes nad swoimi wypowiedziami.
Milik nie wie, kto jutro będzie jego trenerem, kto będzie jego partnerem w parze na treningu i czy wkrótce sam nie stanie się ofiarą buzującej od miesięcy złości kibiców. Reprezentant Polski potrzebuje czasu na dojście do formy po kilkumiesięcznej przerwie, jednak akurat tego w Marsylii brakuje.
A choć trybuny Stade Velodrome są puste, kibice OM dobrze wiedzą jak wyrazić swoje niezadowolenie. Milik może zapytać o to swojego pracodawcę.
Wielkie słowa legendy o Arkadiuszu Miliku. Czytaj więcej--->>>
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)