Lewa strona Ruchu boiska była w sobotni wieczór postrachem dla zespołu Piasta. Duże zagrożenie po tej części placu gry stwarzał przede wszystkim boczny obrońca Niebieskich Tomasz Brzyski. Jednak z każdą kolejną minutą starał się mu dorównywać Słowak Pavol Balaż, który w drugiej odsłonie dwukrotnie założył prawemu obrońcy gości Jarosławowi Kaszowskiemu "siatkę". Zagranie, nieczęsto widywane na boiskach piłkarskich, wywołało duży aplauz wśród kibiców.
Po spotkaniu lewy pomocnik Ruchu był zadowolony z wygranej. - Gdybyśmy wykorzystali kilka innych okazji, to wynik mógł być dużo bardziej okazały. Nie ma co narzekać - stwierdził zawodnik, który cieszył się, że chorzowianie w końcu zagrali na własnym stadionie. - W końcu wróciliśmy na swoje "śmieci". Z każdym meczem wszystko będzie wyglądało jeszcze lepiej - zapewnia piłkarz. - Na Cichej czujemy się bardzo dobrze. Jest tutaj doskonała murawa, która jest bardzo szybka i musimy się do niej przyzwyczaić. Przed spotkaniem trenowaliśmy tutaj tylko raz. Doping zawsze mieliśmy bardzo dobry, ale boisko utrudniało kiedyś grę. Teraz nie mamy już żadnego wytłumaczenia - dodał piłkarz, który zaraz po meczu udał się na krótko do domu rodzinnego na Słowacji. - W czwartek byliśmy z kolegami z mojego kraju na koncercie U2 na Stadionie Śląskim i wspólnie wracamy na Słowację - powiedział piłkarz, któremu trudno było zinterpretować czy to Bono z zespołem U2 wpłynęli na jego niekonwencjonalne zagrania, o czym przekonał się boleśnie Kaszowski.