Skandal w Lidze Mistrzów. Rumuni obawiają się o Sebastiana Coltescu. Kiedyś próbował odebrać sobie życie

Getty Images / Flaviu Buboi / Na zdjęciu: Sebastian Coltescu
Getty Images / Flaviu Buboi / Na zdjęciu: Sebastian Coltescu

Sebastian Coltescu w kilka sekund stał się wrogiem publicznym numer jeden. Podczas gdy cała Europa wytyka Rumuna palcami, rodacy się o niego martwią. - Jest kruchej konstrukcji. Ma za sobą próbę samobójczą - mówi nam Emmanuel Rosu.

43-latek znalazł się na ustach piłkarskiego świata po tym, jak w trakcie wtorkowego meczu Ligi Mistrzów Paris Saint-Germain - Istanbul Basaksehir wskazał na asystenta trenera drużyny gości Pierre'a Webo i określił go "ten czarny".

Udostępniony przez realizatora transmisji dźwięk nie pozostawia złudzeń: pełniący rolę sędziego technicznego Sebastian Coltescu powiedział do arbitra głównego Ovidiu Hategana: "Zobacz na czarnego. Podejdź tam i sprawdź, kto to jest. Ten czarny, on nie może się tak zachowywać".

Talent z gwizdkiem

To doprowadziło do sytuacji, jakiej Liga Mistrzów nie widziała. Piłkarze mistrza Turcji, w proteście przeciwko rasistowskiemu zachowaniu sędziego, zeszli z boiska, a na znak solidarności z nimi to samo uczynili zawodnicy PSG. Mimo próśb i gróźb delegata mecz nie został wznowiony. Zostanie dokończony dopiero w środę wieczorem. Z innym zespołem sędziowskim. Więcej TUTAJ.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale wściekłość! Trener w Rumunii wpadł w szał

- Sędzia użył słowa "negru", co dosłownie oznacza kolor "czarny". W języku rumuńskim nie jest słowo obraźliwe, dyskryminujące. Nie usprawiedliwia to jednak Coltescu w tym kontekście - mówi nam Emmanuel Rosu. - Jestem zaskoczony, bo takiego incydentu z nim dotąd nie było - dodaje rumuński dziennikarz.

Wróg publiczny numer jeden futbolowej Europy to weteran rumuńskich boisk. Na początku tego sezonu przekroczył barierę 300 poprowadzonych spotkań rodzimej ekstraklasy- to trzeci wynik w historii. Arbitrem został w 1996 roku jako 19-latek i szybko piął się w hierarchii. W 2003 roku zadebiutował w Lidze 1, a już cztery lata później trafił na listę FIFA.

- Teraz to przeciętny sędzia. W lidze podejmuje kontrowersyjne decyzje i popełnia błędy. Ale jako młody sędzia był dużą nadzieją. Nigdy nie osiągnął jedak najwyższego poziomu. Także ze względu na kłopoty pozaboiskowe - mówi Rosu.

Ofiara systemu

Pod koniec 2008 roku Coltescu stracił (na 5 lat) status sędziego międzynarodowego. Chwilę wcześniej targnął się na swoje życie. Pchnęła go do tego kumulacja problemów zawodowych i osobistych.

Za rażące błędy, które popełnił w meczu ligowym Gaz Metan - FC Brasov, został zawieszony. A dyskwalifikacja zbiegła się w czasie z problemami w życiu osobistym. Jak pisały rumuńskie media, jego związek ze studiującą w Grecji partnerką przeżywał głęboki kryzys.

4 października 2008 roku był wzburzony kolejną kłótnią z dziewczyną. Według relacji sąsiadów, nie wpuścił do mieszkania matki i zagroził, że jeśli ta nie odejdzie spod drzwi, wyskoczy przez okno z trzeciego piętra. I faktycznie wyszedł na zewnętrzny parapet, ale po przyjeździe wezwanej przez sąsiadów policji, wrócił do mieszkania.

- Jest ofiarą systemu w rumuńskim futbolu, który wykańcza ludzi powoli, ale skutecznie. Jest jednym z najlepszych sędziów, a w jego wieku nikt nie osiągnął tyle co on. Niestety, była to już jego druga próba samobójcza - zdradził wtedy jego mentor, Ion Craciunescu, który sędziował finał Ligi Mistrzów 1994/95.

Hańba

O jego próbie samobójczej i groźbie podjęcia drugiej w Rumunii było głośno, ale to nie jedyna sytuacja, w której trafił na okładki gazet. Wielokrotnie dawał kolorowej prasie preteksty do zajęcia się swoim życiem.

Przez kilka miesięcy był w burzliwym związku ze znaną sportsmenką. Zakochanych poróżnić próbował jego asystent, z którym wdał się nawet w bójkę na tym tle, czym również żyły tabloidy. W 2016 roku natomiast spontanicznie oświadczył się stewardessie, która miała swoje pięć minut sławy, gdy ośmieszyła na pokładzie samolotu celebrytkę Loredanę Chivu.

Coltescu dobrze wie, co to znaczy znaleźć się w centrum uwagi, ale na to, co spotkało go teraz i co spotka go w najbliższych tygodniach, nie mógł być przygotowany. Nawet rodacy nie próbują go bronić.

- To rasizm bez pola do interpretacji. Mógł zidentyfikować piłkarza za pomocą wielu cech i zignorować kolor jego skóry. To wielka hańba dla Rumunii - grzmi Csaba Asztalos, przewodniczący rumuńskiej rady ds. zwalczania dyskryminacji.

Także Craciunescu, najbliższa mu osoba w środowisku, nie zostawia na nim suchej nitki: - Przynieśli hańbę Rumunii. Jestem Rumunem, bronię Rumunów, ale kiedy ktoś używa takiego rasistowskiego języka, to nie mogę milczeć.

Smutny finał

Rumun odzyskał status sędziego międzynarodowego w 2013 roku, a sezon 2020/21 miał być jego ostatnim w europucharach. - Dwa tygodnie temu podjęto decyzję o usunięciu go z listy FIFA na kolejny sezon - zdradza Rosu.

UEFA ogłosiła, że dogłębnie zbada incydent, do którego doszło na Parc des Princes, ale już teraz można spodziewać się, że Coltescu zostanie wysłany na przyspieszoną emeryturę. To byłby smutny zawodowy finał utalentowanego sędziego, któremu wróżono o wiele bogatszą karierę.

- Jest kruchej konstrukcji. To bardzo wrażliwy emocjonalnie człowiek. Cały ten skandal może mu bardzo zaszkodzić - puentuje smutno Rosu.

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Źródło artykułu: