Peter Hyballa - Juergen Klopp na miarę naszych możliwości

PAP/EPA / GEORGIA PANAGOPOULOU / Na zdjęciu: Peter Hyballa
PAP/EPA / GEORGIA PANAGOPOULOU / Na zdjęciu: Peter Hyballa

Zdania na temat Petera Hyballi są podzielone. Jedni uważają nowego trenera Wisły Kraków za wariata, inni cenią zaangażowanie. Jedno jest pewne. Z niemieckim trenerem nikt nie będzie się nudził: ani kibice, ani piłkarze.

- W piłce nożnej najważniejsza jest empatia. Potem jest plan na mecz, taktyka - mówi Peter Hyballa. To chyba jedno z ulubionych zdań nowego szkoleniowca Wisły Kraków. W świecie coraz młodszych trenerów z laptopem, znakomitych specjalistów analizujących każdy ruch ciała, Hyballa trzyma się bezwzględnie przekonania, że nic nie zastąpi relacji ludzkich.

W tym roku jego urodziny będą nieco inne niż zwykle. Jeśli tylko może, 5 grudnia jedzie do Rotterdamu, gdzie miejscowi dość hucznie obchodzą Mikołajki. Dzień przed nami. Peter Hyballa kocha Rotterdam. W tym mieście wszystko się zaczęło.

Stąd pochodziła Yvonne Verhoeff, jego matka. Wymyśliła sobie wyjazd do Hamburga, który w tamtych czasach był marzeniem wielu zbuntowanych nastolatków z zachodniej Europy. Nie znała języka, więc zatrudniła się w domu marynarza w Rotterdamie. Tam, w 1971 roku, spotkała Hansa-Joachima Hyballę. Był pastorem marynarzy. 5 lat później urodził się Peter, jeden z dwóch synów państwa Hyballa. Już w Bocholt, gdzie jego rodzina zamieszkała w niewielkim domku jednorodzinnym. Obecnie to dwie godziny jazdy samochodem w kierunku wschodnim, tuż za granicą niemiecko-holenderską. Hans-Joachim Hyballa zawsze żałował, że nie został na stałe w Rotterdamie, ale jego syn jeździ do tego jednego z największych portów Europy kilka razy w roku. Tam czuje się dobrze.

Biega jak nakręcony

W tym roku urodziny, już 45., spędzi w Krakowie. Kibice patrzą na niego z nadzieją. Jawi się jako zbawiciel klubu, który wciąż żyje wspomnieniami o wielkiej Wiśle Cupiała. Wisła, w głowach jej kibiców, jest wielka, nawet gdy walczy o utrzymanie lub środek tabeli, co od dawna jest normą. Ale Hyballa ma to zmienić. Przynajmniej zrobić krok do przodu, ruszyć głaz, który utknął w miejscu. Po wielu szkoleniowcach ułożonych, nowoczesnych, eleganckich i skrajnie poprawnych, przyszedł czas na "wielki eksperyment". Hyballa biega wzdłuż linii, gestykuluje, krzyczy. To od razu wzbudza emocje. Zwykle pozytywne. Ludzie lubią pozytywnych wariatów. A Hyballa właśnie taki jest. Dlatego, jak napisał holenderski "Elf Voetbal", jedni kochają jego pasję, inni uważają za idiotę. On sam mówi, że "zbyt wielu ludzi myśli o sobie za bardzo poważnie. Zwłaszcza w piłce nożnej". To właśnie cały Peter Hyballa, taki Juergen Klopp skrojony na polskie możliwości finansowe.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol w III lidze! Strzał piętką, z powietrza!

Kristopher Vida, były zawodnik DAC Dunajska Streda, obecnie w Piaście Gliwice, potwierdza: - Peter to bardzo emocjonalny trener. Zawsze mówi to, co myśli, bez względu na to, czy to jest dobre, czy złe. Przy linii bardzo żyje meczem. Dużo gestykuluje i non stop krzyczy, ale jego przekaz jest pozytywny, nakręca w ten sposób swoich piłkarzy. Nam w DAC to pomagało.

Nowy trener Wisły uwielbia mówić o relacjach. To jego słowo klucz. Zauważa, że historia zatoczyła koło. -Kiedyś sztuką było opanowanie komputera. Dziś nawet ośmiolatek umie obsługiwać komputer, sztuką jest opanowanie relacji - mówił w wywiadzie z "Elf Voetbal".

Chce mieć kontakt z ludźmi, rozmawiać. Gdy idzie na siłownię, jest jedną z niewielu osób, która nie zakłada słuchawek. Mimo że bardzo lubi muzykę, Queen, Stinga czy niemieckie gwiazdy, Petera Foksa i Die Fantastischen Vier. Narzeka na brak relacji w dzisiejszych czasach. - Każdy nosi słuchawki. Jak piłkarze, którzy wysiadają z klubowego autokaru albo studenci na przystanku. Wszyscy są w jakimś rodzaju zamkniętego świata. Gdy ja uprawiam sport, chcę słyszeć otaczającą mnie rzeczywistość. Ale ja jestem z innego pokolenia. Dorastałem w świecie, gdzie spotkana osoba pytała, jak leci i co słychać. Teraz, kiedy kupuję bułki, zawsze na pożegnanie mówię "Do widzenia", ale nie każdy odpowiada - zauważał.

Sporo w tej kwestii zmienił jego wyjazd do Afryki. - Miałem 25 lat, gdy wyjechałem na rok do Namibii. To była niesamowita przygoda. Afrykańscy piłkarze nie mają wielkich domów czy ubrań znanych marek. Za to zawsze są uśmiechnięci. I jak się bawią, to się bawią. Tylko dyscyplina nie istniała. Próbowałem to zmienić - mówił w rozmowie z "Elf Voetbal". W innej rozmowie przyznał, że gdy zawodnicy dostawali pieniądze, potrafili znikać na wiele dni.

Miał problem ze starszymi piłkarzami

Życie w Afryce dało mu dystans, choć trudno powiedzieć, że go zmieniło. To przyszło z wiekiem, może też było efektem tego, że nie zrobił kariery, o jakiej marzył. Na początku - jak mówi - był pewien, że to się łatwo potoczy. - Cztery lata i Liga Mistrzów - założył sobie. Praca okazała się prawdziwym wyzwaniem. Również relacji z zawodnikami musiał się nauczyć. Na początku swojej pracy z seniorami, w Alemannii Aachen, miał z tym problemy. - Gdy przychodził do klubu, był postacią anonimową. Wiedzieliśmy, że dobrze radził sobie w piłce młodzieżowej, ale to była dla niego nowość. Miał bardzo dobry kontakt z młodszymi zawodnikami, ale jeśli chodzi o starszych, były problemy. Również ze mną. Byłem od niego dwa lata starszy. Po prostu nie wiedział jak postępować z zawodnikami z dorobkiem - opowiada Tomasz Zdebel, były reprezentant Polski, który kończył karierę w Aachen.

Hyballa był już wtedy szkoleniowcem z 20-letnim stażem, jednak wcześniej pracował z młodzieżą. Z sukcesami. Wprowadzał do dużej piłki kilku zawodników jak Mario Goetze, Antonio Rudiger czy Benjamin Henrichs. Zaczynał jako 16-latek w rodzinnej miejscowości i z miejsca wsiąkł w futbol. Był wtedy zakochany w piłce Louisa Van Gaala. Z czasem przyszła fascynacja Volkerem Finke, cudotwórcą i rebeliantem z Freiburga. Hyballa stał się przedstawicielem piłkarskich "dzieci kwiatów", jednym z rewolucjonistów, którzy zmienili niemiecki futbol. Jako przedstawiciel zbuntowanej klasy średniej, pasował do tego świata. Ojciec był teologiem, matka pracowała w domu opieki społecznej, brat z niepełnosprawnymi, on sam studiował psychologię, pedagogikę oraz nauki sportowe.

Może też właśnie dzięki tym rodzinnym korzeniom ma przyjacielskie podejście do ludzi. Bez względu na to, czy jesteś biznesmenem czy zamiatasz ulice, zawsze z tobą pogada jak równy z równym. - Jestem tylko trenerem piłkarskim, to żaden wielki zawód. Są ważniejsze sprawy na świecie - mówi w rozmowie z "Algemeen Dagblad". Dlatego, jak mówi, analiza analizą, ale warto czasem spytać zawodnika "co u twojej dziewczyny?". Jak mówił w wywiadzie z "Wesstfalische Nachrichten": - Najlepsze wyniki miałem tam, gdzie drużyna była w stanie pójść za mną w ogień. Ale to działało w dwie strony.

- Peter lubi być szefem, to na pewno. Ale z drugiej strony, jest też przyjaznym facetem. Nie buduje muru między sobą a drużyną. Poza boiskiem można z nim pożartować, pogadać o wszystkim - mówi Kristopher Vida z Piasta Gliwice, który pracował z Hyballą w DAC Dunajska Streda.

Musi być jednak jasno powiedziane, że jest też świetny jeśli chodzi o sprawy taktyczne czy sam trening. Hyballa ma naukowe podejście, wszystko bada, analizuje. Sam pisze książki dla trenerów, często jeździ z wkładami po całym świecie, często był w Izraelu na zaproszenie Jordiego Cruyffa, jeździł na Bliski Wschód, zaś w 2018 roku był nawet w Warszawie, gdzie poprowadził wykład na zlecenie Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej na temat "Wykorzystanie dryblingu w przestrzeni".

Zawsze do przodu

- Miał bardzo dobre podejście do piłki, treningi były bardzo profesjonalne, dopracowane, każdy wiedział, o co chodzi - mówi Zdebel, któremu faktycznie nowy trener Wisły zakończył karierę. - Nie mam o to pretensji. Gdy przychodziłem był inny trener, któremu pasowałem do koncepcji. Potem przyszedł Peter Hyballa i zmienił grę. Od tej pory podstawą było bardzo szybkie wyjście do ataku, wertykalne piłki, ciągła ofensywa.

Podobne wspomnienia ma Lubomir Satka, obrońca Lecha, który grał dla Hyballi w DAC Dunajska Streda: - Preferuje ofensywny, nowoczesny futbol. Zawsze staraliśmy się budować akcje od tyłu. Od nas, środkowych obrońców, chciał, żebyśmy czasami dryblingiem robili przewagę i szukali podań prostopadłych. On o swoim futbolu mówi, że to jest "rock'n'roll". W naszych meczach zawsze dużo się działo i to były fajne widowiska. Na początku traciliśmy dużo bramek, ale kiedy znaleźliśmy balans, to mieliśmy bardzo dobre wyniki przy bardzo dobrej grze - mówi Słowak.

Potwierdza to Kristopher Vida. - Kocha futbol ofensywny, nienawidzi bronić. Dlatego czasem mecze jego drużyn przypominają bokserską wymianę ciosów. Jego drużyny grają w wysokim tempie, nawet w ataku pozycyjnym. Tego wymaga. Lubi pracować z młodymi piłkarzami, których może kształtować. Preferuje bardzo intensywne, agresywne, ciężkie i długie treningi. Ale wszystko odbywa się w formie gier, to są bardzo piłkarskie treningi, piłkarze to lubią - stwierdza Węgier.

To piłka, która wymaga ofiar. Grana na dużej intensywności. Treningi Hyballi są czasem mordercze, ale i on sam jest pracoholikiem. Gdy pracował w Sturmie Graz czy w RB Salzburg... ani razu nie był w centrum miasta. Jeden z jego znajomych trenerów opowiadał, że on zawsze jest w pracy, a gdy nie jest, to cierpi.

Każdy moment chce wykorzystać na pracę. - Trener dużo uwagi poświęca pracy indywidualnej z piłkarzami. Dla młodych piłkarzy to był trener idealny. W DAC wielu zawodników zrobiło duże postępy - zauważa Satka.

Oczywiście wiele tu słodkich słów, ale często jego przygody kończyły się średnio. W Alemanii na koniec nikt nie mógł już na niego patrzeć, w Grazu wpadł w konflikt z drużyną i kończył w atmosferze skandalu. Z nowoczesnego trenera, który doświadczył magicznego dotyku Kloppa i Tuchela, z którymi pracował w Borussii, stał się, jak pisze "Westfalische Nachrichten": "znienawidzonym Piefke". Tak nazywani są przez Austriaków zarozumiali Niemcy.

Peter Hyballa to wielka niewiadoma. Z jednej strony wielki profesjonalista, który dotknął wielkiego świata, z drugiej wyniki, które osiąga, odbiegają od tego, co się o nim mówi. Pewne jest natomiast, że fani nie będą się z nim nudzili. Pierwszą próbkę możemy mieć już w piątek. Niemiec zadebiutuje w roli trenera Wisły w meczu z Cracovią. 200. derby Krakowa rozpoczną się o godz. 20:30.

Marek Wawrzynowski, Maciej Kmita

ZOBACZ Peter Hyballa trenerem Wisły Kraków

ZOBACZ Mariusz Piekarski: Michał Karbownik stworzy do Premier League

Komentarze (1)
avatar
darek pe
4.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Taki sobie trener, system ma, ale dziwny charakter, nie na polskie boiska, Kuba jest pewnie za nim, bo ma respekt przed niemieckimi szkoleniowcami, ale cudu nie zrobi. 
Zgłoś nielegalne treści