W środę w godzinach popołudniowych świat obiegła informacja o śmierci Diego Maradony. Argentyńczyk zmarł we własnym domu. Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci 60-latka była niewydolność serca, która wywołała ostry obrzęk w płucach.
W piątek argentyńscy prokuratorzy badali okoliczności śmierci Maradony i to, czy mogło ona wiązać się z zaniedbaniem medycznym. "Sprawa została wszczęta, ponieważ jest osobą, która zmarła w domu i nikt nie podpisał jego aktu zgonu. Nie oznacza to, że są podejrzenia czy nieprawidłowości" - podają anonimowe źródła sądowe cytowane przez agencję AFP.
Na początku listopada Maradona przeszedł operację wycięcia krwiaka z mózgu, a od dwóch tygodniu przebywał pod całodobową opieką medyczną we własnym domu w Tigre. - Trzeba sprawdzić, czy zrobili to, co powinni, czy też się tylko relaksowali - powiedział jeden z członków rodziny.
ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki wspomina spotkania z Diego Maradoną. "Geniusz piłkarski"
Nad sprawą pracują trzej prokuratorzy, którzy zażądali pełnej dokumentacji medycznej pacjenta oraz nagrań z sąsiedzkich kamer bezpieczeństwa. Oczekują również na wyniki badań toksykologicznych zwłok Maradony.
Osoba z rodziny zmarłego poinformowała, że "istnieją już pewne nieprawidłowości". Wiadomo, że dotyczą one raportu sporządzonego przez pielęgniarkę, która w południe odkryła brak tętna u Maradony. Zgodnie z zeznaniami, jej pracodawca, firma medyczna, wymusiła na niej uwzględnienie w raporcie informacji, że trzy godziny przed śmiercią "pacjent odmawia wykonania kontroli parametrów życiowych". Okazuje się, że taka sytuacja wcale nie miała miejsca (więcej TUTAJ).
Ponadto prokuratura zdążyła już odpowiedzieć na część zarzutów prawnika Maradony, który napisał, że na karetkę pogotowia czekano pół godziny. Zgodnie ze śledztwem od zgłoszenia do przyjazdu karetki minęło 12 minut (więcej TUTAJ).
Wiadomo też już, że ostatnią osobą, która widziała żywego Maradonę, była pielęgniarka, która na koniec swojej zmiany, o godz. 6:30, sprawdziła tętno u śpiącego 60-latka.
Maradona zmarł ok. godz. 12:00 w środę. Ciało odkryła będąca na dyżurze pielęgniarka, która weszła do pokoju byłego piłkarza z psychologiem i osobistym psychiatrą. Mimo resuscytacji krążeniowo-oddechowej argentyńskiej legendy nie udało się uratować.