PKO Ekstraklasa. Raków - Wisła. Czerwona kartka dla Marka Papszuna. "Przepraszam, trzeba kontrolować emocje"

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: trener Marek Papszun
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: trener Marek Papszun

- Doszło do wymiany zdań między mną a trenerem Arturem Skowronkiem. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, przepraszam go jeszcze raz - mówił na konferencji prasowej po zremisowanym 0:0 meczu z Wisłą Kraków szkoleniowiec Rakowa Częstochowa, Marek Papszun.

Szkoleniowiec lidera PKO Ekstraklasy zdenerwował się w sytuacjach, w których jego zespół zdobył bramki, ale nie zostały uznane. W 53. minucie wyskakujący do główki po rzucie rożnym Andrzej Niewulis zdaniem sędziego Piotra Lasyka faulował w ataku rywala, a chwilę później Kamil Piątkowski strzelił gola, ale ze spalonego.

-  To był mecz bardzo emocjonujący. Było w nim sporo kontrowersji, jeśli chodzi o sędziowanie. Ewidentnie bramka została zdobyta czysto i nie wiem, czemu odgwizdany został tam faul. Kolejny mecz pana Lasyka, gdzie jesteśmy pokrzywdzeni. Sędziował też w Krakowie - uważa Marek Papszun.

Czerwona kartka ostudziła zapały

W doliczonym czasie gry trener Rakowa Częstochowa otrzymał żółtą kartkę, a po kilkudziesięciu sekundach - czerwoną. Jak sam przyznał, to efekt emocji, które mu się udzieliły.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana akcja na wagę 3 pkt.! Najpierw trafił kolegę w pośladki, a potem...

- Z tych decyzji wzięły się te emocje, które buzowały między ławkami. Dlatego przepraszam trenera Skowronka, doszło do wymiany zdań. Wszystko wyjaśniliśmy sobie już indywidualnie. Mam do niego duży szacunek. To się nie powinno zdarzyć. Trzeba kontrolować te emocje. Przesadziłem - podkreślił szkoleniowiec.

Ekipa spod Jasnej Góry pozostała na pierwszym miejscu w tabeli, lecz jej przewaga nad drugą Legią Warszawa stopniała do jednego punktu. Trudno było znaleźć drogę do bramki Białej Gwiazdy.

- Pierwsza połowa? Nie mogliśmy złapać rytmu i płynności, ale Wisła była dobrze zorganizowana, dobrze pokrywała przestrzenie, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy w stanie zdominować ten mecz. Strzeliliśmy dwie bramki i ciekaw jestem, jak będą te linie wyrysowane w telewizji. Było kilka akcji, które powinniśmy skończyć i zamknąć ten mecz. Dlatego te emocje były do końca. Nie wygraliśmy, ale też nie przegraliśmy - zakończył Papszun.

Uraz Błaszczykowskiego

Po pierwszej połowie lepsze wrażenie pozostawiła jednak Wisła Kraków. To Biała Gwiazda była częściej przy piłce, choć o strzały na bramkę też było trudno. To efekt dobrze zorganizowanej ekipy z Częstochowy w obronie.

- Przed meczem było dużo myślenia o bardzo trudnych warunkach na boisku - o taktyce, jakości, pazerności na zwycięstwo Rakowa, ale przeciwstawiliśmy się temu. W pierwszej połowie graliśmy nawet więcej od tego, co sobie zaplanowaliśmy. Więcej pożytku zrobiliśmy z posiadania piłki. Nie mieliśmy co prawda klarownych sytuacji, ale za to w drugiej mieliśmy takie, które mogłyby sprawić, że wywieziemy z Bełchatowa coś więcej niż punkt. Cieszę się, że skupiliśmy się na tym, na co mamy wpływ, że nie niszczyły nas problemy, które nas dotykały przed meczem. Ta droga jest szansą - uważa Artur Skowronek.

Na drugą połowę nie wybiegł Jakub Błaszczykowski. Zmiana ta była jednak wymuszona kłopotami zdrowotnymi kapitana drużyny z ulicy Reymonta w stolicy Małopolski. Od tego momentu drużyna jakby pozwalała przeciwnikowi się zdominować.

- Kuba doznał urazu łydki i była decyzja, że musieliśmy dokonać rotacji. Ale to Raków nie pozwolił nam, by lepiej funkcjonować na boisku. Miał bardzo dobry moment, kiedy bramki nie zostały uznane po weryfikacji. Może stąd takie wrażenie? Przeciwnik się zdecydowanie napędził. Ale gdyby jedna z naszych akcji w drugiej połowie się powiodła, odbiór mógłby być jeszcze inny - powiedział szkoleniowiec Wisły.

Skowronek nie mógł skorzystać z pozyskanego kilka tygodni temu z Rakowa Felicio Browna Forbesa, co wynikało z zapisów w umowie zawodnika. Nie zastąpił go jednak Aleksander Buksa, czego można było się spodziewać. Młodzieżowiec pojawił się na boisku, ale dopiero na ostatnie minuty drugiej połowy.

- To była decyzja bardziej taktyczna. Wiedzieliśmy, że Raków ma trójkę silnych środkowych obrońców i liczyliśmy na przetrzymanie piłki przez Fatosa Beciraja, by dać wsparcie dla Carlosa i Chuki. Czarnogórzec starał się wykorzystać te 45 minut i uczestniczył w sytuacjach, które mogły dać nam gola. A wracając do Olka: to potencjał, który chcemy rozwijać. Przy dobrej pracy na treningu będzie jeszcze miał okazję się pokazać - ocenił trener Wisły.

Następny mecz Białej Gwiazdy to starcie wyjazdowe z Wartą Poznań 21 listopada. Raków Częstochowa z kolei dzień później zagra z innym zespołem ze stolicy Wielkopolski, Lechem Poznań na stadionie przy Bułgarskiej.

Sprawdź tabelę PKO Ekstraklasy

Czytaj też: Marek Papszun: Brak mistrzostwa dla Lecha albo Legii będzie niespodzianką

Komentarze (4)
avatar
jk323
9.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Beniaminkowe" kluby zazwyczaj grają nieźle początek sezonu -a potem zaczyna się 'jazda w dół' bo między najwyższą a niższą polską ligą jest wielka różnica w poziomie przygotowania fizycznego i Czytaj całość
avatar
Fanka Rożera
8.11.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Widać, że trener nie zna się na polskiej lidze. Bramki muszą być uznawane w polskiej lidze tylko dla Legii! Raków musi strzelić 4, by, sędzia mógł jedną uznać. W pucharach nawet Liechtenstein i Czytaj całość
avatar
rose.yeah.bunnyXD
8.11.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Panie Papszun zaloz pan czapeczke Rakowa, bedziesz pan jak Klopp. Rób pan z nikogo kogos. Trzymam kciuki.