Liga Europy. Glasgow Rangers - Lech Poznań. "Kolejorz" nie zwolni, będzie się działo

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Jakub Kamiński i Mikael Ishak
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Jakub Kamiński i Mikael Ishak

Zawodnicy Lecha przylecieli do Szkocji osłabieni, a piłkarze Rangers nie przegrali w tym sezonie żadnego meczu. Nie wygląda to najlepiej, ale wicemistrzowie Polski nie zmienią stylu - znów zaatakują.

W tym artykule dowiesz się o:

Poznaniacy narobili polskim kibicom apetytu stylem gry w tym sezonie europejskich pucharów. Przez eliminacje przeszli niczym tajfun demolując wszystko po drodze. Valmiera (3:0), Hammarby (3:0), Apollon Limassol (5:0) i RSC Charleroi (2:1) nie mieli szans w starciu z rozpędzoną lokomotywą. A w opałach była też Benfica w pierwszym meczu fazy grupowej.

- Wszyscy czuli, że mogliśmy wywalczyć punkt. Było 2:2 i u piłkarzy Benfiki widać było zdenerwowanie. Jest w nas spory niedosyt - mówi nam Lubomir Satka, obrońca Lecha. Słowak wraca do składu "Kolejorza" w czwartek po wcześniejszym zawieszeniu za kartki. Satka spodziewa się trudnego spotkania z Rangersami.

- Wiemy, że nasz przeciwnik jest w bardzo dobrej formie. My jednak mamy swój styl i chcemy grać dobrą, ofensywną piłkę. Nie posiadamy zawodników, którzy kopią piłkę wysoko i daleko, czy się bronią. Myślę, że nasi pomocnicy nie byliby zadowoleni, gdyby tylko biegali i walczyli. Potrzebujemy piłki. Mamy swój styl i chcemy go pokazać w Szkocji. Na pewno będzie się działo - przekonuje Satka.

ZOBACZ WIDEO: Liga Europy. Piłkarz Lecha Poznań przestrzega przed rywalem. Wskazał, na co trzeba zwrócić szczególną uwagę

Szkoci rozpędzeni

Rangersi też są "w gazie". W tym sezonie nie przegrali meczu. Są liderem ligi szkockiej, na dwanaście spotkań wygrali dziesięć i stracili tylko trzy gole. W pucharach też idą jak burza. Rozbili Lincoln FC 5:0, holenderski Willem II 4:0, a w ostatniej rundzie eliminacji ograli Galatasaray (2:1).

W pierwszym meczu grupowym byli lepsi od Standardu Liege (2:0), a gol Kemara Roofe'a z połowy boiska był ozdobą pierwszej kolejki Ligi Europy. Steven Gerard, trener The Gers, postawił przed swoimi zawodnikami cel po dwóch meczach grupowych. Mają zdobyć sześć punktów.

Anglik prowadzi drużynę od 2018 roku. Od tego czasu zbudował zespół na mistrzostwo Szkocji. Wygląda na to, że Rangersi w bieżących rozgrywkach przerwą dominację Celticu. W Europie również pną się w górę. W poprzedniej edycji doszli do 1/8 finału. W eliminacjach pokonali Legię (0:0 i 1:0). Co najmniej połowa składu z tamtego spotkania Rangersów występuje w klubie do dziś.

Twierdza Ibrox

Gerard docenia Lecha. - Przed nami dobre wyzwanie. Przyjeżdża dobry zespół, grający agresywnie. Musimy mieć przekonanie, że uda nam się w pełni zrealizować plan meczowy. - mówi. Legendarny piłkarz Liverpoolu oglądał mecz wicemistrzów Polski z Benfiką. Był pod wrażeniem tempa spotkania.

- Widziałem otwarty pojedynek, w którym mogło paść więcej bramek. Przypominał trochę mecz koszykówki z ciągłymi atakami. Musimy uważać na kontrataki i być zorganizowani. Jeśli tego nie zrobimy i zostawimy rywalowi za dużo miejsca, może nas skrzywdzić - mówił Anglik.

Wie jednak doskonale, że Ibrox jest twierdzą jego zespołu. Licząc kwalifikacje, z ostatnich dziewiętnastu meczów pucharowych, Szkoci przegrali u siebie tylko jedno spotkanie.

Bez kwarantanny

Lech przyleciał do Glasgow osłabiony. Jakub Kamiński, Djordje Crnomarkovic, Pedro Tiba mają kontuzje, Bohdan Butko wraca po urazie. Poznaniacy skorzystali z furtki wprowadzonej przez tamtejszy rząd. W normalnym przypadku po przekroczeniu granicy każdy z przyjezdnych musiałby podać się czternastodniowej kwarantannie, ale profesjonalni sportowcy są zwolnieni z takiego obowiązku.

Wyjaśnia to nam Radosław Sołtys z Lecha. - Czternastodniowa kwarantanna obowiązuje w Szkocji, ale szkockie prawo przewidziało klauzulę dla profesjonalnych sportowców. Zwolnieni z kwarantanny są zawodnicy, sztaby klubów i dziennikarze podróżujący z drużyną - tłumaczy. - Klub ma obowiązek przemieścić się lotem czarterowym, rozegrać mecz i opuścić kraj - dodaje Sołtys.

Rok temu kibicował Boruc

W Szkocji są dosyć duże obostrzenia. Oprócz obowiązkowej kwarantanny, zamknięte są również restauracje w mieście. Dzienny wzrost zakażonych w Wielkiej Brytanii stale rośnie. Na środę 28 października odnotowano prawie 23 tysiące osób z pozytywnym wynikiem na COVID-19. W Szkocji jest ponad 1300 zarażonych dziennie.

W poprzednim roku, gry Legia grała w Szkocji z Rangers, polski klub dopingował z trybun Artur Boruc, były gracz Celticu (wówczas bramkarz AFC Bournemouth). Z megafonem w ręku intonował piosenki, a kibice gospodarzy buczeli, nie mogli to znieść. A już zwłaszcza zagotowali się po oprawie fanów z Warszawy - podobiźnie Jana Pawła II ze słynnym cytatem Polaka: "nie lękajcie się". Było to zresztą nawiązanie do wcześniejszych prowokacji Boruca w derbach Glasgow. Dla protestantów utożsamiających się z Rangersami to najgorsza zniewaga.

Rok później z powodu koronawirusa mecz w Glasgow odbędzie się bez udziału publiczności. Spotkanie Rangers - Lech Poznań w czwartek 29 października o godzinie 21.00. Transmisja: TVP 2 i Polsacie Sport.

Koronawirus. Radosław Majdan: Tylko sen dawał mi ulgę [WYWIAD]

Reprezentacja Polski. Arkadiusz Milik: Trochę pocierpię, ale wytrzymam

Źródło artykułu: