Bayern pokonał w Moskwie 2:1 Lokomotiw Grzegorza Krychowiaka i Macieja Rybusa, przedłużając passę zwycięstw z rzędu w Lidze Mistrzów do rekordowych 13 spotkań. Równolegle media zaczynają jednak odliczać negatywną passę Roberta Lewandowskiego. Król strzelców ubiegłej edycji Champions League (z 15 bramkami) nie strzelił w pucharach gola już od ponad 300 minut, wliczając w to finał z PSG i mecz o Superpuchar Europy z Sevillą.
Już w pierwszym meczu grupowym przeciwko Atletico Madryt (4:0) dostał od niemieckich mediów najniższe noty w drużynie, choć w tamtym spotkaniu prawie strzelił gola przewrotką, zainicjował akcję, po której Bayern podwyższył na 2:0, a przede wszystkim wyłączył obu środkowych obrońców, dzięki czemu Kingsley Coman mógł hulać w polu karnym.
W Moskwie zagrał jednak jeden z najgorszych meczów od restartu futbolu po pandemii. Na pewno w barwach Bayernu. Jeśli chodzi o reprezentację Polski najsłabiej zagrał w spotkaniu przeciwko Włochom, w którym to meczu nie oddał celnego strzału na bramkę. Lokomotiw postanowił wyłączyć Piłkarza Sezonu UEFA podobnie jak Atletico, cofając się bardzo głęboko i odcinając "Lewego" od podań.
ZOBACZ WIDEO: Liga Europy. Piłkarz Lecha Poznań przestrzega przed rywalem. Wskazał, na co trzeba zwrócić szczególną uwagę
Występ Lewandowskiego na pewno zostałby lepiej oceniony, gdyby sędzia przyznał rzut karny za faul na kapitanie reprezentacji Polski, który ten wykorzystałby zapewne równie skutecznie jak poprzednie ("Lewy" jest oficjalnie najskuteczniejszym egzekutorem "jedenastek" w XXI wieku ze średnią 91,1 proc. przy czym granicę 90 proc. przekroczyli legendarni Brazylijczycy Ronaldo i Rivaldo oraz Anglik Mark Noble).
Polak wbiegł w pole karne między dwóch obrońców i ewidentnie został powalony przez Daniła Kulikowa. Sędzia Istvan Kovacs podyktował rzut karny i Lewandowski zdążył już nawet ustawić piłkę na jedenastym metrze, ale arbiter cofnął decyzję po konsultacji z VAR. W efekcie "Lewy" zakończył mecz z jednym nieudanym strzałem głową na bramkę w pierwszych minutach.
Tuż po nim wziął go w obronę trener Hansi Flick, przekonując na konferencji, że nieskuteczność pucharowa Lewandowskiego kompletnie go nie niepokoi, zwłaszcza że w Bundeslidze strzelił rekordowe 10 goli w pięciu kolejkach. Podkreślił, że Lewandowski ma w Bayernie także inne zadania poza strzelaniem goli. Rozpoczyna akcje, które kończą się sytuacjami innych i to są równie ważne rzeczy. - Wie, że nie może zrobić różnicy bez wsparcia innych - przyznał Flick.
Nieskuteczny występ przeciwko tak szczelnie i agresywnie broniącym drużynom jak Atletico czy Lokomotiw wynika raczej z obciążeń graniem co trzy dni (w ostatniej kolejce Bundesligi z Eintrachtem Frankfurt sam poprosił trenera o zmianę w 67. minucie, gdy zwycięstwo Bawarczyków było już przesądzone) niż odcięciem głowy myślami o procesie z Cezarym Kucharskim.
To rzeczywiście ewenementem w skali światowej, jeśli chodzi o współpracę gwiazdy futbolu z agentem piłkarskim. Jeszcze żaden nie skończył się zatrzymaniem o 6:00 rano i zarzutami, które mogą doprowadzić nawet do skazania byłego współpracownika na trzy lata więzienia. Z przecieków medialnych wynika, że w materiale dowodowym są nagrania rozmów między Lewandowskim i Kucharskim, na których ten ostatni oferuje milczenie w zamian za 20 mln euro.
Skoro jednak na postawę "Lewego" nie miało wpływu złożenie przez Kucharskiego we wrześniu pozwu o 39 milionów złotych i towarzyszące mu artykuły tygodnika "Der Spiegel" o rzekomych nieprawidłowościach w rozliczeniach z niemieckim Urzędem Skarbowym, trudno uznać, że ma wpływ zatrzymanie byłego agenta po oskarżeniach piłkarza.
Wówczas w pierwszym meczu po odpalonej przez "Spiegla" bombie Bayern rozgromił Schalke 8:0, a kapitan reprezentacji Polski grał równie znakomicie jak cała drużyna. Nie tylko zdobył gola, ale popisał się niesamowitą "raboną", czyli podaniem krzyżakiem, asystując przy bramce Thomasa Muellera. Czym wykazał luz i że potrafi bawić się piłką w stylu Ronaldinho.
Tak nie robi człowiek, któremu cały świat wali się na głowę. Od tego czasu "Lewy" nadal jest najskuteczniejszym napastnikiem świata, w Niemczech mówi się wręcz, że w takiej formie strzeleckiej jego i całego Bayernu może nawet pobić legendarny rekord 40 goli w sezonie Gerda Muellera.
Najwyraźniej więc przypadku obu procesów Lewandowski umie wychodząc na boisko odciąć myśli o nich i nie ma co przypisywać im winy słabszego występu. Musi być przy tym pewny swoich argumentów i dowodów w sprawie. Które, jak przekonuje adwokat piłkarza Tomasz Siemiątkowski, są "porażające", a cała historia "książkowym przykładem szantażu".