Jest ich 150-160 tysięcy. To elitarne grono kibiców FC Barcelona, do którego dostać się jest coraz trudniej. Kiedyś wystarczył tylko rok, teraz składki należy płacić przez trzy lata (około 180 euro rocznie), aby stać się pełnoprawnym socio. Takim, który ma prawo głosu w kluczowych sprawach dla Dumy Katalonii.
To właśnie oni doprowadzili teraz do tego, że Josep Bartomeu może odejść ze stanowiska wcześniej niż po zaplanowanych na wiosnę wyborach. Wotum nieufności wraca zawsze, gdy na Camp Nou dzieją się złe rzeczy. Ostatni raz procedurę wszczęto w 2017 roku po transferze Neymara do Paris Saint-Germain. Wtedy nie zebrano jednak wymaganych podpisów. Teraz się udało.
- W tym roku taki temat pojawił się po przegranym sezonie ligowym z Realem Madryt, jeszcze przed meczami Ligi Mistrzów - mówi nam Michał Gajdek, polski prawnik, który należy do socios Barcelony. - Pod koniec sierpnia jeden z kandydatów do przyszłorocznych wyborów prezydenckich klubu, nie konsultując się z nikim, udał się na Camp Nou i poprosił o listę do zbierania podpisów, czyli formalnie ruszył machinę - tłumaczy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw gol, a potem salto. Zobacz wyjątkową "cieszynkę"
Szalona doba
Zuchwały plan powiódł się, gdyż udało się zebrać rekordową liczbę podpisów. Według przepisów, aby doprowadzić do głosowania nad wotum nieufności, należy zebrać poparcie 15 proc. wszystkich socios. Fanom udało się to zrobić z nawiązką: wymagane było 16,5 tys. podpisów, a jest ich prawie 21.
Swój udział w zgłoszeniu wniosku o wotum nieufności wobec Bartomeu mają polscy socios, których jest obecnie około 200. Determinacja Gajdka sprawiła, że zrobiło się o nim głośno na całym świecie.
- Niestety, nie było żadnej opcji głosowania w Internecie. Klub wydaje małe karteczki, na którym trzeba wpisać imię i nazwisko, numer socios, dane z dowodu osobistego plus jego kopię. Nie było innej możliwości, aby zagłosować za wotum nieufności dla zarządu - mówi.
- Jak tylko pojawił się temat wotum nieufności, próbowano w Polsce zorganizować punkt do głosowania. Wymagania były jednak trudne do spełnienia. Udało nam się skontaktować z głównymi organizatorami, którzy zbierali podpisy i usłyszeliśmy, że wyślą nam karty do podpisów - tłumaczy.
- Czas upływał, a ja nie dostałem żadnego potwierdzenia, że przesyłka została wysłana. Bardzo zależało mi na głosowaniu, dlatego kupiłem w czwartek bilety. Najpierw jechałem busem do Berlina, potem leciałem do Barcelony. Byłem na miejscu tylko 24 godziny, gdyż nie miałem urlopu, dlatego wróciłem już w niedzielę - opowiada.
- Wszystko odbyło się na wariackich papierach, ale reakcja ludzi była niesamowita. 120 tysięcy osób odczytało mojego tweeta, napisał do mnie kandydat na prezydenta Victor Font i podziękował za zaangażowanie. Widać, że docenili nasze starania - mówi Gajdek.
Thanks so much for your commitment to the club, Michal. Socis like you is what makes Barça unique and the best in the world!
— Victor Font (@victorfont) 20 września
Wyścig z czasem
15 procent głosów całego socios to wbrew pozorom bardzo dużo. Na zebranie wymaganej liczby podpisów kibice mieli tylko dwa tygodnie. A czas to niejedyny kłopot. - Z doświadczenia wiem, że kibice mają spore obawy. Choćby czemu mają zostawiać kopię dowodu osobistego? - mówi zaangażowany w organizację głosowania w Polsce Gajdek.
- Oprócz tego żyjemy w czasach koronawirusa. Większe zgromadzenia są absolutnie wykluczone, katalońskie media w ogóle nie informowały o tej akcji, są ewidentnie po stronie zarządu. Naturalnym miejscem, gdzie można zebrać podpisy od kibiców, jest stadion Camp Nou. Teraz jedyne, co można robić, to chodzić od drzwi do drzwi i zbierać podpisy - analizuje.
Wszystkimi kartami do głosowania zajmie się specjalna komisja, która będzie sprawdzała ważność podpisów. Zasiądą w niej dwie osoby ze stowarzyszenia socios, dwaj członkowie zarządu FC Barcelona oraz przedstawiciel Katalońskiego Związku Piłki Nożnej, który będzie jednocześnie przewodniczącym tej komisji.
- Komisja będzie sprawdzać, czy głosy nie są powtórzone, czy wszystkie osoby są pełnoletnie i czy mają odpowiedni staż w socios. Sprawdzane są tylko formalne kwestie. W poprzednich próbach wotum nieufności około pięciu procent głosów odpadało - podkreśla Gajdek.
Guys, I’m already back in Warsaw with the cards. Once again thanks a LOT for all your comments! So much positive energy, but really I did nothing special - just used the weekend to do something I believe will help the Club I love. Together we will succeed! #MocioFCB #BartomeuOUT pic.twitter.com/5c3cQI3c4K
— Michał Gajdek (@michalgajdek) September 13, 2020
Po weryfikacji głosów ogłoszone zostanie referendum, które rozstrzygnie o losach Bartomeu. Przeciwnicy obecnego prezydenta będą mieli jednak bardzo trudne zadanie. - Musi być co najmniej 10 procent uprawnionych do głosowania, a potem 2/3 głosów za odwołaniem Bartomeu. Nie jest to mała liczba. W 2008 roku, gdy odbywało się wotum nieufności dla Joana Laporty, 60 procent głosów było za odwołaniem. To było za mało - tłumaczy polski socio Dumy Katalonii.
Miarka się przebrała
W marcu odbędą się nowe wybory prezydenckie, w których Bartomeu - człowiek, przez którego Barcelonę chciał opuścić Lionel Messi - ustąpi ze swego stanowiska. Socios nie mieli jednak zamiaru tyle czekać.
- Kluczowym czynnikiem była utrata mistrzostwa na rzecz Realu Madryt, co w Katalonii jest dużym problemem - mówi Gajdek, dodając: - Barca zawsze porównuje się z Realem. Nawet gdy przegrała z Romą czy Liverpoolem, to ostatecznie wygrała ligę i inne problemy udało się zamieść pod dywan.
- W tym sezonie było tego za dużo. Przegrana liga i wielka kompromitacja z Bayernem Monachium. Na końcu była sytuacja z Leo Messim, który wprost zaczął oskarżać zarząd o brak dotrzymania obietnicy - przypomina nasz rozmówca.
Josep Bartomeu jest prezydentem Barcelony od 2014 roku. Sezon 2019/20 był pierwszy od jedenastu lat, w którym Duma Katalonii nie zdobyła żadnego trofeum. Ostatni raz zdarzyło się to w sezonie 2007/08.
Zobacz także: Duet Nowak - Sobczyk załatwił mistrzów. Kryzys drużyny Vukovicia
Zobacz także: Piotr Zieliński rozkręca się z każdym sezonem. Ten może być najlepszy w karierze