W czerwcu wszystkich zelektryzowały wieści, które dotarły z Rosji. Tuż przed wznowieniem sezonu Sebastian Szymański otrzymał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Pojawiały się nawet plotki, że polski pomocnik ma poważne objawy.
21-latek opowiada w "Przeglądzie Sportowym", jak było naprawdę. Okazuje się, że w jego przypadku zakażenie koronawirusem przebiegało łagodnie. Objawy były, ale tylko chwilowe.
- W dniu, w którym test wykazał, że dopadł mnie koronawirus przez dwie, trzy godziny miałem podwyższoną temperaturę, 37,5. (...) Nie było ani jednego dnia, bym czuł się źle - zdradza reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"
Zawodnik Dinamo Moskwa niespecjalnie się przejął tym, że jest zakażony. Martwił go jednak fakt, że koronawirus zmarnował jego dotychczasową pracę. Kwarantannę odbywał w szpitalu, a to sprawiało, że się denerwował.
- Tym, że mam wirusa, nie, bo przecież nie leżałem na łożu śmierci. Zdecydowanie bardziej tym, że uciekną mi mecze, treningi. Mocno pracowałem i naprawdę forma mi dopisywała. A tu dwa tygodnie wyjęte z życia, obowiązkowy pobyt w szpitalu, w izolacji. Rzeczy, które wypracowałem w czasie zajęć, można powiedzieć, poszły w powietrze - tłumaczy.
Szymański wznowił treningi, ale trochę potrwa, zanim wróci do gry w rosyjskiej ekstraklasie. Gracz Dynama zdaje sobie sprawę, że najpierw musi nadrobić zaległości i być może trener z niego skorzysta dopiero za kilka meczów.
Koronawirus. Sebastian Szymański zdrowy. Wraca do treningów >>
To zdjęcie mówi wszystko. Sebastian Szymański szykuje się do powrotu do treningów >>