Kenny Saief, najlepszy sportowiec spośród druzów. Samotnie przeżył pandemię w Gdańsku, czas na błysk na boisku

Materiały prasowe / Lechia Gdańsk / Na zdjęciu: Kenny Saief
Materiały prasowe / Lechia Gdańsk / Na zdjęciu: Kenny Saief

Jest najlepszym sportowcem wśród wszystkich druzów - religii wyznawanej głównie na Bliskim Wschodzie, za sobą ma grę w reprezentacjach Izraela oraz USA, a ostatnio coraz lepiej radzi sobie w PKO Ekstraklasie. Kenny Saief to niezwykle barwna postać.

[color=black]

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Pańska kariera układa się bardzo niestandardowo. Urodził się pan w USA, ale grę zaczynał w Izraelu. Czy to Izrael ukształtował pana jako piłkarza?[/color]

Kenny Saief, piłkarz Lechii Gdańsk: Urodziłem się w USA, ale od wczesnego dzieciństwa mieszkałem w Izraelu oraz Niemczech. Kiedy miałem 16 lat, wyjechałem do Niemiec, by nauczyć się podstaw piłki nożnej.

W wieku juniorskim trafił pan do TSV 1860 Monachium. Dlaczego nie został pan w Niemczech?

W Izraelu musimy obowiązkowo przejść szkolenie wojskowe. Dotyczyło to również mnie i gdybym nie wstąpił do wojska, nie mógłbym już wrócić do Izraela. Z rodziną zdecydowaliśmy się, bym odbył obowiązkową służbę.

ZOBACZ WIDEO: Zrobimy sobie w Polsce "drugie Bergamo"? "We Włoszech wszystko zaczęło się od meczu piłki nożnej!"

Dlaczego po debiucie w reprezentacji Izraela zdecydował się pan na kadrę USA?

W pierwszej reprezentacji Izraela rozegrałem dwa spotkania. Byłem wówczas w swojej najwyższej formie, wszystko mi wychodziło, czułem się mocny i byłem wybierany najlepszym zawodnikiem spotkania w lidze belgijskiej, a mimo to w kadrze Izraela nie dostawałem szans na grę. Wówczas pojawiła się oferta z reprezentacji USA, kraju w którym się urodziłem. Dlatego zdecydowałem się na zmianę kadry.

A czy sama oferta z USA była zaskoczeniem?

Na pewno tak. To było fajne uczucie, gdy dowiedziałem się, że mogę zostać częścią reprezentacji USA. Byłem z tego powodu szczęśliwy.

Czy obecnie dochodzą do pana informacje że ktoś ze sztabu kadry USA pana obserwuje?

Jestem przekonany, że by mnie obserwowali, gdybym grał regularnie. Teraz tak nie było przez kontuzje. Nie grałem przez długi czas i to normalne, że nie byłem powoływany.

W karierze klubowej po występach w lidze izraelskiej przeszedł pan do KAA Gent. Co zadecydowało, że udało się panu wybić i trafić do Belgii?

Grając w lidze izraelskiej po sezonie 2013/14 miałem sporo opcji. Miałem oferty z Izraela i innych krajów. Z agentem zdecydowałem, że najlepsza dla mnie będzie właśnie Belgia. To był właściwy wybór. Spędziłem tam bardzo dobre lata.

Dlaczego w Anderlechcie nie było już tak dobrze jak w KAA Gent? Czy z perspektywy czasu żałuje pan transferu do klubu z Brukseli?

Gdy przeszedłem do Anderlechtu w sezonie 2017/18, grałem w barwach tego klubu we wszystkich meczach. Później doznałem kontuzji, a gdy byłem poza składem, przyszedł nowy trener, u którego nie miałem możliwości powrotu do formy. Dlatego  zdecydowałem się na wypożyczenie do klubu MLS, FC Cincinnati. Rozegrałem tam kilka spotkań, wróciłem do Anderlechtu i teraz jestem na kolejnym wypożyczeniu, w Lechii Gdańsk.

Do FC Cincinnati trafiał pan jak do klubu idealnie skrojonego na pańskie możliwości - niedługo po debiucie w reprezentacji USA, ale liczby nie wyglądają imponująco. Czemu skończyło się na tylko dziewięciu meczach w MLS?

Do klubu MLS byłem tylko wypożyczony. Grałem tam od marca do czerwca i nie było możliwości rozegrania większej liczby spotkań. Później wróciłem do Anderlechtu, który chciał mnie z powrotem.

Czy chciałby pan kiedyś wrócić jeszcze do MLS?

Na ten moment chcę rozwijać swoją karierę w Europie chociaż przyznam, że za mną bardzo zły rok. Przeszedłem wiele kontuzji i opuściłem z tego względu wiele spotkań. Ten sezon jest również trudny dla mnie. Cieszę się z tego, że w końcu mogłem rozegrać mecz w Lechii Gdańsk od początku i liczę, że będę występował częściej. Mocno pracuję na swoją pozycję w zespole.

Pańska rodzina pochodzi z Izraela, jednak nie jest Pan żydem, a druzem. W Polsce niewiele wiemy o tej grupie religijnej. Jakie macie zwyczaje?

Jesteśmy małą grupą religijną (druzów jest obecnie około 500-600 tysięcy, dop. red.), żyjemy przede wszystkim w Libanie, w Izraelu i w kilku innych krajach tego regionu. Nie mamy własnego kraju i naszą dewizą jest to, że jesteśmy lojalni wobec państwa, w którym się urodziliśmy - niezależnie jaki to kraj. Jest to religia podobna do innych religii monoteistycznych. Wierzymy w Boga, który nazywa się inaczej w każdej religii, różnie postrzegamy też niektóre sprawy. Moje podejście jest takie, że wchodząc głębiej w religię otwieramy księgę i możemy ją czytać, czerpiąc dla siebie jak najwięcej.

Czy są jacyś druzowie, którzy podobnie jak pan osiągają sukcesy w sporcie?

Z tego co ja wiem, w Izraelu jest jeden zawodnik, który ma za sobą wiele spotkań w najwyższej lidze, to Maharan Lala. Jest wielu młodych druzów, którzy szkolą się w dużych klubach w Europie i mają szansę na zrobienie kariery.


Do Gdańska trafił pan w ostatnim okienku transferowym. Jak się panu spodobało w Polsce? Czy coś pana zaskoczyło w naszym kraju?

Skupiam się przede wszystkim na piłce nożnej. Dużo pracuję na swoją pozycję. Zauważyłem przede wszystkim, że w Polsce jest wiele osób, którzy mają swój cel, są na niego mocno ukierunkowani i do niego dążą.

Czy trudno było samemu przeżyć okres pandemii?

Na pewno tak, było ciężko. Ja w Polsce jestem bez rodziny, przyjaciół, przez ponad miesiąc byłem sam i spędzałem dużo czasu na rozmowach z rodziną przez komunikator video.

Na początku występów w Lechii był pan krytykowany, jednak ostatnie mecze wyglądały już dużo lepiej i w mojej ocenie był pan najbardziej dynamicznym zawodnikiem zespołu w starciu z Cracovią. Czy zależało na tym panu by to pokazać?

Jestem piłkarzem potrzebującym czasu, by zaadaptować się do gry w nowym środowisku, w nowej lidze. Przede wszystkim potrzeba mi minut na boisku. Później, gdy już będę w grze, można będzie oczekiwać ode mnie dużo lepszej gry. W meczu z Cracovią grałem od pierwszej minuty i było to dla mnie niezwykle ważne. Pracowałem bardzo dużo na to, by dojść do takiej dyspozycji, jaką prezentują koledzy, którzy grają regularnie od początku sezonu. Wcześniej moja kondycja była dużo gorsza ze względu na moją przerwę w grze. Teraz mocno pracuję, by być na podobnym poziomie. Krok po kroku idę do przodu, to jednak nie jest jeszcze to, czego sam po sobie oczekuję. Ostatnio wchodziłem z ławki, następnie zagrałem od pierwszych minut. Gdy będzie to iść w tę stronę, na grupę mistrzowską będę w optymalnej dyspozycji.

Czyli teraz jest pan gotowy na 70-80 procent?

Można tak powiedzieć, jednak gdy rozegram jeden mecz przez 90 minut, powinienem już być kompletnie gotowy do kolejnych spotkań.

Jest pan tylko wypożyczony do Lechii. Czy rozważa pan dłuższe pozostanie w Gdańsku?

W mojej obecnej sytuacji nie jestem w stanie niczego deklarować, gdyż jestem po półrocznej przerwie. Teraz wiem, że czekają nas najważniejsze mecze i chcę pomóc Lechii w osiągnięciu sukcesu. Takim byłoby ligowe podium lub awans do europejskich pucharów. W rundzie finałowej chcemy pokazać się z jak najlepszej strony i od siebie chcę dać Lechii jak najwięcej.

W Lechii nie grał pan dużo, jednak występował pan na różnych pozycjach. Gdzie może pan dać zespołowi najwięcej?

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, gdyż wszystko zależy od trenera. Ja przede wszystkim chcę grać, a czy to będzie na lewej pomocy, lewej obronie, środku, prawej pomocy czy na środku ataku, to już wszystko jedno. Ja jestem piłkarzem uniwersalnym, który może zastąpić każdego kontuzjowanego zawodnika, według potrzeb trenera. Najlepiej czuję się na skrzydle.

Wiemy, że Lechia będzie grała w górnej ósemce. Czy dzięki temu w Szczecinie zagracie z mniejszą presją?

Jeśli chcesz zająć miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach, musisz punktować w każdym spotkaniu. Naszym celem nie jest tylko awans do grupy mistrzowskiej, w niej też musimy wygrywać. Dlatego jesteśmy piłkarzami, po to tu jestem, by prowadzić zespół do zwycięstw.

Komentarze (0)