Była 86. minuta meczu pomiędzy Cracovią a Jagiellonią Białystok, wszystko wskazywało na bezbramkowy remis. Iwajło Petew wykorzystał ostatnią zmianę, za słabego Jakova Puljicia na boisku pojawił się Przemysław Mystkowski. Nikt nie przypuszczał wówczas, że będzie to jeden z najważniejszych momentów. A jednak...
Minęło kilkadziesiąt sekund. Maciej Makuszewski pomknął środkiem boiska i odegrał na lewe skrzydło do Jakuba Wójcickiego. Ten zagrał w pole karne, Bartosz Bida nieświadomie przedłużył, piłka trafiła do chwilę wcześniej wprowadzonego 22-latka. Obrót, uderzenie po ziemi i... gol! - Takie chwile na pewno budują - cieszył się sam bohater tuż po ostatnim gwizdku sędziego w rozmowie przed kamerami stacji Canal+.
Jaga wygrała w Krakowie. Dzięki temu zachowała miejsce w najlepszej ósemce, a do podium zbliżyła się już na 3 punkty. - Liczę, że sezon na stulecie skończymy wyżej w tabeli. To jest oczywiście cel. Do końca jest jeszcze sporo spotkań, a ścisk jest dość duży. Dlaczego więc nie? - pytał retorycznie szczęśliwy Mystkowski.
Tak wyglądała decydująca akcja meczu w Krakowie. Nasz wychowanek - Przemek Mystkowski z zimną krwią pokonał Michala Peskovicia. pic.twitter.com/nMC8ouuC2H
— Jagiellonia (@Jagiellonia1920) May 31, 2020
- Wydaje mi się, że zagraliśmy dość dobrze. Po takiej przerwie było dużą niewiadomą jak to będzie wyglądało, ale 3 punkty cieszą. Na stulecie to na pewno świetny prezent dla naszych kibiców. Osobiście też czuję dumę, bo wychowałem się w Białymstoku i jestem bardzo związany z tym klubem, więc cieszę się tak samo jak i oni - dodał Mystkowski na konferencji prasowej, nawiązując do setnej rocznicy Jagiellonii obchodzonej dzień wcześniej.
Pomocnik Jagi ostatniego gola w PKO Ekstraklasie strzelił ponad 4 lata temu. Wówczas był uważany za jeden z największych talentów w Polsce, ale niebawem jego kariera znalazła na zakręcie. Dostawał niewiele szans, łapał kolejne kontuzje, odchodził na średnio udane wypożyczenia. Wydawało się więc, że obecny sezon to jego ostatnia szansa na zaistnienie. I wiosną zaczął w końcu dawać sygnały, by zbyt szybko nie stawiać na nim krzyżyka.
- Długo czekałem na tą bramkę. Nie myślę jednak o tym, czy jestem teraz bliżej podstawowej jedenastki. Chce po prostu pomagać zespołowi. Każdy walczy o to, by grać. Są różne decyzje i trzeba je szanować, a na boisku pokazywać na co nas stać - zakończył Mystkowski.
Ireneusz Mamrot: Byłem zmęczony piłką. Przez 20 lat pracowałem bez przerwy [WYWIAD]
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"