Drużyna Aleksandara Vukovicia już przed wizytą w stolicy Wielkopolski miała komfortową sytuację w tabeli, ale gdyby "Kolejorz" wygrał, zbliżyłby się do niej na odległość sześciu punktów. Taki dystans nie robiłby na nikim wrażenia, bo do rozegrania wciąż jest dziesięć kolejek.
Problem dla Lecha w tym, że ten kluczowy mecz przegrał i to w sposób wyjątkowo dla siebie irytujący. Wicemistrz Polski nie zaprezentował się w Poznaniu olśniewająco. Wykorzystał dziecinny błąd rywala, a potem pozwolił mu prowadzić grę, zachowując pewność siebie i spokojnie odliczając czas do końca spotkania.
Zespół Dariusza Żurawia nie musiał przegrać, nawet nie powinien. Wypracował dość sytuacji, by wywalczyć chociaż remis, ale właśnie w klasyku dobitnie się przekonaliśmy, że dziś zawodnicy z Poznania na wywalczenie tytułu nie są jeszcze gotowi. Zawiedli zarówno ci najbardziej rutynowani, jak i młodzież. "Kolejorz" przegrał w sobotę środek pola - głównie dlatego, że bezbarwnie zaprezentował się Dani Ramirez. Lepiej wypadł Pedro Tiba, po którego podaniu Timur Żamaletdinow powinien wykorzystać sytuację sam na sam z Radosławem Majeckim. Takich akcji było jednak jak na lekarstwo.
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"
Nie udawało się środkiem, słabo wypadły też skrzydła. Kamil Jóźwiak, z którym wiązano największe nadzieje, został przez Legię praktycznie wyłączony z gry. Poza jednym strzałem z dystansu w końcówce, był niewidoczny. Goście poświęcali mu sporo uwagi, przez co więcej miejsca miał Wołodymyr Kostewycz. Ukrainiec spisał się jednak fatalnie. Miał mnóstwo dośrodkowań, ale niemal za każdym razem zagrywał niedokładnie i jego koledzy nie mieli nawet szansy, by oddać strzał.
Na drugiej stronie nie było lepiej. Tymoteusz Puchacz też nie wytrzymał ciśnienia. Nie był tak aktywny jak w poprzednich spotkaniach, a gdy w doliczonym czasie doczekał się wyśmienitej szansy na gola, koszmarnie spudłował, bo zamiast dokładnie przymierzyć strzelił na siłę.
Idealne podsumowanie chaosu w postawie Lecha miało jednak miejsce zdecydowanie wcześniej - tuż po kwadransie gry, gdy Legia zdobyła decydującą bramkę. Wydawało się, że Mickey van der Hart najgorsze w Poznaniu ma już za sobą, lecz gdy przyszedł jeden z najważniejszych wiosennych meczów, znów się koszmarnie pomylił, trafił piłką w Djordje Crnomarkovicia i sprawił, że Tomas Pekhart trafił do siatki właściwie z linii bramkowej.
Lech Dariusza Żurawia jest solidny, przyjemny do oglądania, ale wciąż bardzo niedojrzały. Na tle Legii było to aż nadto widoczne. Aleksandar Vuković znakomicie odrobił lekcję i jego piłkarze zagrali w Poznaniu z takim poziomem wyrachowania, że "Kolejorz" nie potrafił na nich znaleźć żadnego sposobu.
Legioniści pewnym krokiem zmierzają po mistrzostwo i w sobotę definitywnie wyrzucili z tego wyścigu jednego z głównych rywali. "Kolejorz" musi się teraz pozbierać i walczyć o europejskie puchary. To dla niego wciąż realny cel, na tytuł nie ma już żadnych szans.