Wygląda na to, że nie doczekamy się hitu transferowego, czyli przejścia Neymara z Paris Saint-Germain do FC Barcelony. W ostatnich miesiącach wielokrotnie pojawiały się doniesienia, że Brazylijczyk wróci do klubu, w którym strzelił 105 bramek w 186 spotkaniach (więcej przeczytasz TUTAJ >>). Światowe media prześcigały się w kwocie, jaką Barca musiałaby zapłacić za tego piłkarza. Mówiło się nawet o blisko 200 mln euro.
Epidemia koronawirusa zmieniła jednak świat. Nie tylko nasze codzienne życie, ale i finanse największych potęg piłkarskich. Dlatego menedżer reprezentujący Neymara - Wagner Ribeiro - powiedział publicznie, że jego klient zostanie w Paryżu. - Świat ekonomiczny futbolu się zmienił - cytuje go angielski "The Sun".
- Myślę, że Neymar pozostanie w PSG, bo rynek jest bardzo trudny - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz Barcelony po raz drugi zostanie ojcem
Neymar przyszedł do ligi francuskiej w 2017 roku, właśnie z Barcelony. Poprowadził PSG do trzech tytułów mistrza kraju, zdobył 69 bramek w 80 spotkaniach. Mimo to francuscy kibice mają mu za złe, że jak tylko pojawia się okazja, to Brazylijczyk daje odczuć, że chciałby wrócić do Katalonii, do Lionela Messiego, z którym tworzył najlepszy atak świata.
Być może sytuacja wkrótce się zmieni. Kryzys finansowy wywołany koronawirusem może spowodować, że PSG jeszcze bardziej "odskoczy" rywalom. Przecież w ostatnich dniach szef tego francuskiego klubu ciepło wypowiedział się o Cristiano Ronaldo (TUTAJ przeczytasz więcej >>). Słowa Nassera Al-Khelaifiego wywołały spore poruszenie na rynku. Wielu fachowców uważa, że są zapowiedzią transferu Portugalczyka - z Juventusu Turyn do PSG.
Przypomnijmy, że liga francuska z powodu epidemii została przedwcześnie zakończona. PSG wywalczyło kolejny tytuł mistrzowski. Paryżanie nadal jednak są w grze, jeżeli chodzi o Ligę Mistrzów. W 1/8 finału pokonali Borussię Dortmund. Być może w sierpniu rozgrywki będą kontynuowane.