Fryzjer reprezentacji Polski: Miałem prośby o "partyzanckie strzyżenia". To zbyt duże ryzyko

Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Grafik na następny tydzień mam zapchany pod sam sufit. Spodziewałem się tego. Od miesiąca dostawałem telefony z prośbą o "partyzanckie strzyżenia" - mówi Marek Sajewicz, fryzjer reprezentacji Polski w piłce nożnej.

[b]

Maciej Siemiątkowski, WP Sportowe Fakty: Który sportowiec zdążył już zarezerwować u pana termin?[/b]

Marek Sajewicz, fryzjer reprezentacji Polski: Zapisał się do mnie już Jakub Rzeźniczak. Od poniedziałku wznawiamy działalność, także niebawem spotkamy się w salonie.

Spodziewa się pan tłumów w poniedziałek?

Grafik na następny tydzień mam zapchany pod sam sufit. Spodziewałem się tego. Od miesiąca dostawałem telefony z prośbami o "partyzanckie strzyżenia". Nie wykonuję takich rzeczy, to zbyt duże ryzyko. Nie podjąłbym się powrotu do pracy, gdyby wszystko nie było dopracowane na tip top. Miałem czas, żeby dostosować salon do nowej rzeczywistości. Zmieniłem ustawienie stanowisk, mam już przygotowany plan na to, jak będzie wyglądać praca po wznowieniu pracy.

ZOBACZ WIDEO: Dawid Kownacki przed ogromną szansą na powrót. "Nie wiem, co działoby się w mojej głowie"


Jak on wygląda?

Na wstępie powiedziałem klientom, żeby nie wchodzili od razu do salonu. Będą musieli zgłosić, że są na parkingu albo przed hotelem i poczekać, dopóki nie skończę strzyc poprzedniej osoby i nie zdezynfekuję salonu. Dopiero wtedy poproszę kolejną osobę, żeby weszła. Obowiązkowo będzie musiała przyjść w maseczce i rękawiczkach. Nie będzie poczekalni, kawy na poczekaniu ani gazet. Fryzjer i klient nie będą mogli też korzystać z telefonu podczas strzyżenia.

Sportowcy skarżyli się, że kwarantanna zepsuła ich fryzury?

Oczywiście. Ale tak naprawdę nie tylko oni. Choć jestem fryzjerem, też mam bujną fryzurę. Samemu trudno się ostrzyc, chyba że na trzy milimetry. Podczas pandemii chyba wszyscy mają ten problem. Niektórzy podcinali się domowymi sposobami. Pomagała im dziewczyna, żona albo ktoś z rodziny. Ale osoby, które żyją ze swojego wizerunku, nie mogą robić takich rzeczy. Nie mogą pozwalać sobie na wpadki. Przecież nie wygoli się cały. Nie będzie to dobrze wyglądać. Social media działają też podczas kwarantanny. Ludzie wrzucają na bieżąco nowe zdjęcia.
 
Klienci proszą o strzyżenie na Roberta Lewandowskiego albo na Grzegorza Krychowiaka?

Bardzo często. W żaden sposób mnie to nie dziwi. Dobrze, że ktoś ma swój autorytet sportowy albo wizerunkowy. Akurat Grzegorz Krychowiak bardzo dba o swój wygląd. Można nawet powiedzieć, że jest wyznacznikiem modowym polskiej reprezentacji. Nie wstydzi się swoich kreacji. Niektóre są bardzo odważne.

Jak zachowuje się na fotelu?

Jest bardzo rzeczowy. Mówi wprost, jaki to ma być kierunek. Pokazuje zdjęcia, inspiracje, jak ma to wyglądać z każdej strony. Składam z tego całość, która ma się dobrze układać. Mam świadomość tego, że oni tacy piłkarze są non stop obserwowani, ludzie robią sobie z nimi zdjęcia. Nie mam presji, znana twarz mnie nie blokuje. A proszę uwierzyć, że niektórych fryzjerów - tak. A wtedy nie potrafisz pokazać pełni swoich umiejętności. Trema nie jest wyłącznie domeną piosenkarzy i aktorów.

Jak został pan fryzjerem polskich piłkarzy?

Pracuję z nimi, od kiedy reprezentacja Polski zaczęła przyjeżdżać na zgrupowania do hotelu Hilton. Jest tam mój salon "MarCoDor". Przyszło kilka osób i zaczął się "marketing szeptany". Ale to też nie jest tak, że oczekuję od piłkarzy, żeby nie strzygli się przez dwa miesiące i czekali do kolejnego zgrupowania w Warszawie. To już nie jest tak, że mężczyzna przychodzi do fryzjera zarośnięty. Coraz częściej się zdarza, że dbają o fryzury, chcą by wyglądała tak samo i strzygą się co 2-3 tygodnie. To sprawia, jak jesteśmy odbierani przez innych. Chyba że nadal pracowalibyśmy w kwarantannie zarośnięci, w krótkich spodenkach i kapciach.

Dietmar Hopp walczy o szczepionkę, Hoffenheim o Ligę Europy

Nowe zasady na obiektach sportowych. Do 32 zawodników na boisku

Źródło artykułu: