Fani "Kolejorza" mogą wpłacić na konto klubu dowolną kwotę (minimum 20 zł). Zostanie ona podwojona i zwrócona w nowym sezonie w formie biletów lub karnetów.
- Nie chcemy zwracać się kibiców o darowizny. To byłoby nie fair w obliczu tego, że kryzys dotyka nas wszystkich. To, co pomoże przetrwać Lechowi ten trudny czas, to przeniesienie przyszłych przychodów na teraźniejszość. Na dziś kluczowe jest dla nas zachowanie płynności finansowej, czyli zdolności do regulowania bieżących wydatków, które mimo przerwy w rozgrywkach, wciąż są - tłumaczy dyrektor ds. finansów Lecha, Tomasz Kacprzycki.
- Każdego z nas dotyka bieżąca sytuacja związana z epidemią koronawirusa, a sport dla wielu schodzi w tej sytuacji na dalszy plan. Trzeba jednak pamiętać o tym, że klub zmaga się z tymi samymi problemami co setki tysięcy innych firm w Polsce. Lech Poznań to węzeł dla wielu małych lokalnych firm, które sprzedają tu i kupują. Nie rozgrywamy meczów, co sprawia, że wpływy do kasy są bliskie zeru. W zależności od scenariusza zakończenia rozgrywek nasze przychody będą mniejsze między 10 a 25 milionów złotych. To olbrzymia dziura w budżecie - stwierdził prezes "Kolejorza", Karol Klimczak.
Akcja zyskała nazwę "W górę serca" i ruszyła oficjalnie w piątek.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. Piłkarze Lecha Poznań mają wolne. Część obcokrajowców wyjechała z Polski
Przyjechali na mecz autami i zepsuli święto. Adam Nawałka ograny, kibice Górnika Zabrze poszli do domu zamiast na fetę
ZOBACZ WIDEO: Dawid Kubacki dba o zdrowie. "Nie wiadomo, gdzie spotkamy się z wirusem"