Ponad 3100 środków czystości, dziesięć palet z wodą oraz posiłki dla pracowników SOR-u i stacji sanepidu. Tak Krzysztof Kamiński ze swoją żoną, Natalią Grębowicz-Kamińską, wsparli Wojewódzki Szpital Zespolony w Płocku. Bramkarz Wisły rzucił wyzwanie kolegom z PKO Ekstraklasy i zachęcił ich do podobnej pomocy pod specjalnym hasztagiem #ESApomaga.
- Przeglądaliśmy z żoną media społecznościowe i widzieliśmy filmiki, jak ludzie bawią się papierem toaletowym. Żonglują, podbijają. Zastanawialiśmy się, co my możemy zrobić. Najprostsze rzeczy są najbardziej wartościowe, więc zdecydowaliśmy się pomóc szpitalowi. Zadzwoniliśmy do jego rzeczniczki, zapytaliśmy, jak można pomóc i czego potrzebują. Nie robiliśmy tego na pokaz. A nuż uda nam się kogoś w to wkręcić - opowiada nam Kamiński.
- Nie śledzę, jak rozwija się akcja. Możliwe, że chłopaki pomagają. Nie wszyscy muszą się tym chwalić. W naszym klubie była też akcja, były wpłaty na konto szpitala - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
29-latek na początku lutego po raz drugi zasilił Wisłę Płock. Wcześniej był jej zawodnikiem w latach 2010-2012. Do Polski wrócił z Jubilo Iwata. Grał tam od 2015 roku i został ulubieńcem kibiców. Do dziś ma kontakt ze znajomymi z Japonii.
- Sytuacja różni się w zależności od prefektury. Każda z nich inaczej reaguje w związku z koronawirusem. Nie wszystkie są tak samo poważnie dotknięte. Ta, w której żyliśmy, ma się całkiem dobrze. Ale w niektórych wprowadzono już stan wyjątkowy - relacjonuje Polak.
Przez pandemię nie zdążył jeszcze ponownie zadebiutować w Wiśle. Od 13 marca polskie rozgrywki są zawieszone co najmniej do 26 kwietnia. Piłkarze ćwiczą w domach i na boisku treningowym. Trenują jeden na jeden z trenerem. Na razie nie ma szans na trening w dużej grupie .
- Nie wiemy, czy będziemy w ogóle jeszcze grać w tym sezonie. Pracujemy, żeby ciągle być w formie - przyznaje bramkarz.