Pod koniec lutego Czesław Michniewicz poleciał do Włoch, by z bliska przyjrzeć się swoim zawodnikom w meczach Serie B. Trener reprezentacji Polski U-21 obejrzał w akcji Patryka Dziczka. Porozmawiał także z Sebastianem Walukiewiczem, który nie zagrał w starciu Cagliari z Romą.
- Wtedy na południu Italii w ogóle nie wyczuwało się tego, co nadciąga. Kiedy wyjeżdżałem z Włoch, pojawiła się informacja o pierwszym przypadku wirusa na Sardynii. Po powrocie do Gdyni starałem się nie wychodzić z domu. Po ośmiu dniach zgłosiłem się na badania - opowiada Michniewicz w rozmowie z Robertem Błońskim z "Przeglądu Sportowego".
- Po powrocie kasłałem i to były jedyne objawy jakiejkolwiek choroby. Nie miałem gorączki ani kataru. Wiedziałem, że zbliża się zgrupowanie kadry, więc postanowiłem się przebadać, bo jestem podatny na różne infekcje - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Michniewicz bardzo dokładnie opisuje moment przeprowadzenia badań w szpitalu zakaźnym w Gdyni. - Najpierw zgłosiłem się lekarzowi przez telefon, później - już w szpitalu - przez domofon. Zostałem wypytany o wszystkie objawy, historię, co, jak i dlaczego. Poproszono mnie, żebym poczekał w samochodzie. Po naradzie zostałem zaproszony do szpitala, bo akurat zwalniała się izolatka, w której wcześniej był inny pacjent. Podobały mi się jasne i czytelne zasady - przyznaje trener kadry U-21.
Wynik badań w jego przypadku był negatywny, choć sam przebieg - jak podkreśla Michniewicz - nie należy do przyjemnych. W środę kończy nieformalną kwarantannę. Trener kadry U-21 uspokaja Polaków, że system w takich sytuacjach działa sprawnie.
- Cieszę się, że my nie popełniamy włoskich błędów. Ważne, by wszyscy byli odpowiedzialni - w pojedynkę nikt tego paskudztwa nie pokona, każdy powinien być świadomy. Ważna jest nasza dyscyplina jako społeczeństwa, a sportem zajmiemy się później, kiedy sytuacja zostanie opanowana. Priorytety są inne, trzeba zatrzymać to cholerstwo - zauważa.
Pandemia koronawirusa cały czas się rozwija w wielu zakątkach świata. Najpoważniejsza sytuacja jest we Włoszech, gdzie są już tysiące zakażonych i setki ofiar śmiertelnych. Dlatego osoby wracające z tego kraju są szczególnie narażone na złapanie niebezpiecznej choroby.
Czytaj także:
Koronawirus. Szybki powrót Serie A niemożliwy. "Istnieje nadzieja, że wznowimy rozgrywki pod koniec maja"
Koronawirus. Przybywa nekrologów. Bergamo to "miasto duchów"