Choć od początku meczu emocji było jak na lekarstwo, w drugiej połowie pojawiły się strzały i niezłe szanse, zwłaszcza ŁKS-u. Okazało się jednak, że żadna z nich nie przyniosła bramki.
- W ostatnich trzech minutach mogliśmy całe spotkanie zarówno przegrać, jak i wygrać, więc ten remis jest w porządku. Uważam, że w pierwszych 45 minutach zagraliśmy solidnie. ŁKS później też wszedł lepiej w mecz, więcej walczył, bardziej wgryzł się w to spotkanie. W drugiej połowie chcieliśmy zagrać tak samo jak w pierwszych 30 minutach pierwszej połowy. Niestety, nie udało się. Nie mieliśmy odpowiednio dużo akcentów z przodu - uważa Kosta Runjaić.
W drugiej części spotkania to ełkaesiacy byli stroną dominującą, choć mało brakowało, a spotkanie by przegrali. W doliczonym czasie gry Zvonimir Kozulj nie wykorzystał rzutu karnego, ale minutę później piłka odbiła się od słupka.
ZOBACZ WIDEO: Menadżer Kamila Grosickiego zdradza kulisy transferu. Potwierdził, że były dwie inne ciekawe oferty
- Tak jak oczekiwaliśmy, ŁKS dał z siebie wszystko do ostatniej sekundy. Pokazali wspaniałą walkę i próbowali uzyskać tę bramkę w końcówce. Dlatego ten mecz był emocjonujący do ostatniej sekundy, ale niezbyt emocjonujący. Dużo walki, gry w środku pola. Tego się spodziewaliśmy. Nie uważam, że nie próbowaliśmy, nie chcieliśmy. Po prostu nie wystarczyło, by uzyskać dobry wynik. Powtarzam się: musimy na wszystkich pozycjach mieć odpowiedni balans i pokazać się jako drużyna. Tego mi w drugiej połowie zabrakło.
W dwóch ostatnich spotkaniach Pogoń (podobnie zresztą jak ŁKS) żadnej bramki nie straciła, ale też i nie zdobyła. Zdaniem szkoleniowca Pogoni Szczecin nie ma co wracać już do nieobecności Adama Buksy.
- Buksa to historia. Kto następcą? Może być nim Paweł Cibicki. To bardzo dobry zawodnik, ale potrzebuje jeszcze gry i minut, bo do tej pory nie miał ich za dużo, był kontuzjowany. Mamy też innych zawodników, którzy potrafią strzelać bramki. Ale nam zależy na kompaktowej grze drużyny. Nie pokazaliśmy się tak, jak zespół, który chce być w "czubie" tabeli - skomentował Niemiec.
Po raz kolejny niedosyt odczuwał Kazimierz Moskal. Jego zespół znów był lepszy na boisku, ale po raz kolejny nie potrafił przekuć tego na wygraną.
- Mimo okoliczności, w jakich uratowaliśmy remis - myślę tu o rzucie karnym - nie potrafię się cieszyć z tego punktu. Pierwsza połowa taka sobie w naszym wykonaniu, w drugiej byliśmy zespołem lepszym. Złapaliśmy rytm. Dużo dobrego wniósł Kuba Wróbel, który wszedł w przerwie. Nie potrafiliśmy strzelić bramki i skończyło się 0:0 - westchnął szkoleniowiec ŁKS Łódź.
To drugi punkt biało-czerwono-białych we wiosennej części sezonu. Ale to nadal mało, biorąc pod uwagę dystans do reszty stawki w PKO Ekstraklasie.
- Drugi mecz u siebie i drugi zremisowany 0:0. Potrzeba nam na pewno punktu, zwycięstwa. Ostatnio mówiłem po Wiśle Płock, że remisy dla nas to zdecydowanie za mało, ale walczymy dalej. Nadzieję mamy, nadzieja nie umiera. Będziemy walczyć. Myślę, że i zespół i ja jesteśmy tak ambitni, że nie odpuścimy - dodał Moskal.
ŁKS za tydzień zagra w Gdyni z Arką, a Pogoń czeka starcie w Zabrzu z Górnikiem.
Czytaj też: W Arce Gdynia wszyscy muszą się poświęcać dla drużyny. Z Rakowem bez marginesu błędu
Sprawdź również: Nie żyje Kacper Derczyński, były piłkarz ŁKS