#FreeRuiPinto. Bohater czy cyberprzestępca - oto kim jest haker, który pogrążył Manchester City

Getty Images /  Catherine Ivill / Kibice Borussi Dortmund opowiedzieli się za hakerem Rui Pinto
Getty Images / Catherine Ivill / Kibice Borussi Dortmund opowiedzieli się za hakerem Rui Pinto

Cały świat komentuje wykluczenie Manchesteru City z Ligi Mistrzów na dwa sezony za łamanie zasad Finansowej Fair Play. Poznajcie człowieka, który spowodował to olbrzymie tornado.

Dla wielu kibiców jest bohaterem, sygnalistą, który obnażył brudy futbolu. Współczesnym Neo z Matrixa, na którym System mści się za ujawnienie prawdy. Solidaryzują się z nim. W dniu ogłoszenia kary dla Manchesteru City przed Sądem Apelacyjnym w Porto odbyła się demonstracja uliczna w intencji uwolnienia hakera i nadania mu przez portugalski wymiar sprawiedliwości statusu "informatora".

Portugalski haker Rui Pinto wykradł i opublikował obciążające mejle osób zarządzających City. Teraz czeka na własny proces w areszcie w Lizbonie, oskarżony o 90 cyberprzestępstw.

Demonstranci wspierają go, ponieważ z wykradzionych dokumentów nie czerpał żadnych własnych korzyści, ale oddał się do weryfikacji dziennikarzom niemieckiego tygodnika "Der Spiegel", którzy ujawnili je światu. Stąd też o sprawie Pinto szczególnie głośno jest w Niemczech. Banery z hasłami #FreeRuiPinto, "walka o transparentność" i "UEFA i FIFA to mafia" zawisły na trybunach Signal Iduna Park podczas wtorkowego meczu Borussii Dortmund z PSG. Już miesiąc temu, gdy nikt nie oczekiwał jeszcze kary dla City, podczas meczu Bundesligi między Freiburgiem i VfL Wolfsburg kibice wywiesili transparent "bądź silny Rui Pinto".

[b]ZOBACZ WIDEO: Leroy Sane wrócił do treningów

[/b]

Oskarżyciele widzą w nim jednak przestępcę, który wykradzione dane wykorzystywał do szantażu (ciągnie się też za nim sprawa sprzed lat o usiłowanie wyprowadzenia 270 tys. euro do banku na Kajmanach, czyli raju podatkowego). Według śledczych dokumenty ze świata piłki, które publikował w ramach Football Leaks, to jego poboczna działalność. Póki co nie dowiemy się, co jest prawdą, a co próbą zdyskredytowania hakera, który zaszedł za skórę możnym świata piłki. Mówi się, że fundusze i osoby prywatne, które przez jego działalność poniosły spore straty finansowe i naraziły się na kompromitację, zaprzysięgły mu zemstę. A w swoim czasie do tropienia go wykorzystywały prywatnych detektywów i firmy od czarnego PR-u.

Wśród 70 mln dokumentów (3,4 terabajta danych), jakie wykradł z serwerów, znalazła się korespondencja klubów, agentów piłkarskich, zawodników, firm prawniczych itd. Pinto - pod pseudonimem John - rozpoczął współpracę z dziennikarzem "Spiegla" Rafaelem Buschmannem (autorem książki "Brudna piłka"), po weryfikacji dokumentów ujawnił światu m.in. korespondencję Cristiano Ronaldo ze swymi prawnikami na temat domniemanego gwałtu na Kathryn Mayordze. Pozwoliło to śledczym w USA na wznowienie sprawy, która co prawda zakończyła się ugodą i wycofaniem oskarżenia, ale Portugalczyk w oparach skandalu przestał być m.in. twarzą gry FIFA 19.

Manchester City szykuje się na odejścia kluczowych zawodników. Wszystko przez zakaz gry w Lidze Mistrzów

Football Leaks ujawniły też liczne przestępstwa podatkowe czołowych piłkarzy świata i ich agentów, część z nich zakończyła się już zresztą sporymi grzywnami (jeden Leo Messi musiał oddać hiszpańskiemu fiskusowi łącznie z karami i odsetkami ponad 50 mln euro). Olbrzymie kwoty musieli zwrócić także Jose Mourinho czy Cristiano Ronaldo.

Jednocześnie pokazała, że wciąż istnieją wśród piłkarzy "ostatni sprawiedliwi", odmawiający ukrywania części zarobków. Jak napastnik reprezentacji Francji, Olivier Giroud, który nie chciał, żeby Chelsea przekazywała mu część pensji w formie "praw do wizerunku", bo jak wyjaśnił, chce płacić podatki tak samo jak kibice, dla których gra. Swoim agentom stosowania kruczków prawnych zabronił N'Golo Kante. A ojciec Martina Odegaarda odmówił założenia synowi konta na Kajmanach, bo uznał, że ten i tak swoje w futbolu zarobi bez potrzeby oszukiwania społeczeństwa.

Dzięki Pinto poznaliśmy też kulisy wielu transferów. Na przykład że słynny agent Mino Raiola zarobił na przejściu Paula Pogby z Juventusu do Manchesteru United rekordową i szaloną nawet jak na dzisiejsze czasy kwotę... 49 mln euro! Wziął przy tym prowizję od wszystkich trzech stron zaangażowanych w transfer - 27 mln euro od klubu sprzedającego (wcześniej zagwarantował sobie 50 procent prowizji od transferu Francuza z Juve powyżej 50 mln euro), prawie 20 mln od Manchesteru United za "konsultacje". 2,6 mln wycisnął z samego piłkarza za wynegocjowanie mu odpowiedniej pensji.

Football Leaks ujawniła też plany utworzenia przez czołowe kluby Europy Superligi w miejsce Ligi Mistrzów a także, że władze Realu Madryt nie ujawniły światu prawdziwej ceny zapłaconej Tottenhamowi za Garetha Bale'a, po to by nie zdenerwować Cristiano Ronaldo wiadomością, że jakiś piłkarz "Królewskich" jest bardziej wartościowy niż on.

Football Leaks odkryła także kulisy operacji Piniego Zahaviego, usiłującego doprowadzić do zgody Bayernu Monachium na transfer Roberta Lewandowskiego do Realu Madryt, ale bez żadnych szczególnych smaczków czy nielegalnych działań.

Bardziej brzemienne w skutkach było odsłonięcie przez Football Leaks podejrzanych operacji transferowych funduszu Doyen Sports Investments, mającego udziały w kartach zawodników i nielegalnie czerpiącego korzyści finansowe. Nieprawidłowości w kwestii tzw. third-party ownership doprowadziły najpierw do wyrzucenia z europejskich pucharów na trzy sezony holenderskiej drużyny Twente Enschede, a potem zdegradowania jej do drugiej ligi. Pinto ujawnił dokumenty, że Doyen Sports w zamian za 5 mln euro zagwarantował sobie procent od sprzedaży najlepszych piłkarzy, co było pogwałceniem przepisów FIFA.

Wg innych dokumentów nieprawidłowości przy transferze Casemiro z FC Porto do Realu Madryt miały skończyć się przelaniem na konto syna prezesa portugalskiego klubu 700 tys. euro. Przedstawiciele Doyen twierdzą jednak, że Pinto kontaktował się z nimi pod pseudonimem Artem Łobuzow i usiłował wyłudzić milion euro za nieupublicznianie tych informacji. Za taki cyber-szantaż grozi mu 10 lat więzienia.

Miał też rzekomo domagać się 500 tys. euro od Porto i Benfiki za nieujawnienie szczegółów kontraktów ich piłkarzy. On sam temu wszystkiemu zaprzecza, twierdzi, że próbował jedynie zdobyć potwierdzenie wykradanych sekretów.

Francuski prawnik William Bourdon, który bronił Edwarda Snowdena, amerykańskiego demaskatora odpowiedzialnego za największy wyciek ściśle tajnych dokumentów w historii USA, ukrywającego się w Rosji przed zarzutem o szpiegostwo, twierdzi, że "ani jeden eurocent nie trafił na konto Pinto", któremu można zarzucić co najwyżej naiwność, ale żadnego przestępstwa. Swoją drogą na podstawie wykradzionych maili FIFA ukarała grzywną oba kluby za pozwolenie Doyen na ingerowanie we własne transfery.

W wytropienie Pinto zaangażowane były służby Portugalii, Francji i Szwajcarii, a na końcu także Węgier, namierzono go bowiem w Budapeszcie, gdzie... ukrywał się, studiując na miejscowym uniwersytecie historię, dorabiając jako internetowy handlarz antyków.

Zatrzymano go w styczniu 2019 roku, początkowo ograniczając się do aresztu domowego i opaski na nodze. Pinto chciał współpracować z policją w imię naprawy futbolu i walczył o status świadka koronnego. Portugalska prokuratura wywalczyła jednak ekstradycję i od marca przebywa w areszcie w Lizbonie.

"UEFA, obudź się! Portugalia chce mnie uciszyć i ukryć to, co mam na laptopie. Boją się. Jestem przekonany, że nie mogę tu liczyć na uczciwy proces - Rui Pinto, Football Leaks" baner z takim cytatem z aresztu samego osadzonego zawisł z kolei na trybunach Benfiki podczas jednego z meczów. Tak bowiem teraz haker komunikuje się ze światem.

Wielu Portugalczyków jest po jego stronie, uważając, że to Pinto jest prawdziwym bohaterem narodowym. A jego zasługi dla światowego futbolu okażą się po latach o wiele większe, niż przypisywane Cristiano Ronaldo czy Jose Mourinho.

Czytaj też: Kuriozalna sytuacja w meczu Manchesteru City. Chłopiec od podawania piłek przerwał grę

Źródło artykułu: