Ostatnie miesiące nie są łatwe dla kibiców SSC Napoli. Kiedy tydzień temu zespół trzeci raz z rzędu przegrał w lidze, 9-letni Mario popłakał się. Jako imieninowy prezent rodzice zabrali go na mecz ukochanej drużyny. Chłopiec zalał się łzami na stadionie przy wyniku 2:0 dla Fiorentiny. Smutek dziecka zobaczył cały świat.
- To był dla nas ważny wieczór, liczyliśmy na inny wynik - powiedziała "Il Matino" mama Mario. - W pewnym momencie powiedział mi: "Ja i moi koledzy gramy lepiej od nich". Próbowałam go rozweselić i sprawić, by zrozumiał, że w sporcie nie zawsze wszystko idzie dobrze - dodała.
Akurat Napoli od początku sezonu ma pod wiatr. W grudniu po serii sześciu meczów bez zwycięstwa zwolniony został Carlo Ancelotti. A następca, Gennaro Gattuso, na razie nie odmienił cudownie wyników. W lidze wygrał dotąd jedno na pięć spotkań. Resztę przegrał.
ZOBACZ WIDEO: skrót ostatniego meczu Juventus - Napoli
- To było żenujące. Mamy chory zespół. Mogę być wdzięczny, że na trybunach skończyło się tylko na gwizdach, bo powinni w nas rzucać pomidorami - grzmiał na konferencji po porażce z "Fiołkami".
Dali słowo
Starsi, rozżaleni kibice mieli nawet pomysł. "Wydrukować zdjęcie płaczącego Mario i powiesić w szatni. Niech wszyscy piłkarze zobaczą to przed wyjściem na boisko, aby zrozumieli gdzie są" - powtarzali jeden po drugim. Obraz zalanego łzami chłopca bez tego dotarł do piłkarzy.
Post muto #NapoliFiorentina pic.twitter.com/fzXzlSwTWX
— Davide (@davide88m) January 18, 2020
Pierwszy zareagował Lorenzo Insigne. Kapitan Napoli wysłał do Mario filmik z mocną obietnicą. - Przepraszam za wynik, który doprowadził cię do płaczu. Obiecujemy, że od teraz do końca będziemy mieli świetny sezon i znów będziesz się z nami uśmiechał. Czekamy na ciebie na stadionie. Wielkie uściski - mówił 28-latek.
Za ciosem poszedł Arkadiusz Milik. Polak przekazał chłopcu koszulkę z krótką wiadomością. "Zrobię wszystko, żeby zamienić twoje łzy w uśmiech".
W meczu z Lazio w Pucharze Włoch zawodnicy wywiązali się z obietnicy. Wygrali 1:0 po golu Insigne. W ten sposób piłkarze załagodzili nastroje i nikt w mieście już nie wypomina im płaczu chłopca.
Teraz muszą przedłużyć passę w Serie A. Tam kibice szczególnie długo czekają na wygraną, ostatni raz Napoli wygrało w lidze u siebie 19 października. Żeby przełamać się akurat w niedzielę, zespół będzie musiał dokonać cudu. Na Stadio San Paolo przyjedzie Juventus.
"Stara Dama" w końcu złapała wiatr w żagle. Znowu jest liderem i odjechała Interowi na cztery punkty. Grudniowa porażka z Lazio mocno podrażniła turyńczyków. Od tamtej pory w pięciu kolejnych starciach w lidze zdobyli komplet punktów.
Nie strzelać dla rywali
I mimo że Napoli w tabeli jest dopiero na 11. miejscu, to ich niedzielny mecz z Juventusem zapowiada się jako wielkie starcie. W tle zawsze mówi się o konkurencji biednego południa z bogatą północą i zaciekłej walce o mistrzostwo Włoch, jaka rozgrywała się jeszcze dwa sezony temu, kiedy neapolitańczyków prowadził Maurizio Sarri.
Przez dwa lata neapolitańczycy przestali wierzyć, że znowu dościgną Bianconerich. Ale wciąż wymagają od drużyny determinacji i głodu zwycięstwa.
W tym sezonie rywalizacja zyskała nowy podtekst. Sarri, który rozkochał w sobie Neapol, przeszedł na drugą stronę barykady. Podpisując kontrakt Juve stał się wrogiem miasta, w niedzielę odwiedzi je po raz pierwszy w nowej roli.
Romantyczni fani marzą, żeby odgryźć się Sarriemu za zdradę i za ostatnią porażkę w Turynie. Na samym początku sezonu piłkarze zagrali niesamowicie emocjonujący mecz. Juventus (bez chorego Sarriego na ławce) wygrywał 3:0, Napoli odrobiło straty i doprowadziło do remisu, a w ostatnich sekundach gola samobójczego strzelił Kalidou Koulibaly.
"To był niezapomniany, historyczny mecz. Istny rollercoaster z bardzo gorzkim zakończeniem. Koulibaly, człowiek, który strzelił przed rokiem decydującego gola w Turynie, tym razem popełnił błąd. Po prostu szalona gra" - pisało włoskie Sky Sports.
Na własny przełom czeka i Gattuso. Jako szkoleniowiec jeszcze nigdy nie wygrał z Juventusem. W żadnym z pięciu meczów na ławce Milanu nie potrafił wyrwać choćby remisu.
Trzech Polaków
W hitowym starciu na murawę - tak jak w sierpniu - wyjdzie trzech Polaków. Piotr Zieliński jest ostatnio w formie, zbiera dobre noty i asystował przy trafieniu Insigne z Lazio. Słabsze oceny za tamten mecz zebrał Arkadiusz Milik, ale nie wydaje się, żeby akurat w tak kluczowym spotkaniu Gattuso miał eksperymentować z atakiem. Według "La Gazzetta dello Sport" polski duet z Neapolu zagra od pierwszej minuty.
Włoskie media nie zapowiadają również niespodzianki w bramce mistrza Włoch. Pewny gry jest Wojciech Szczęsny. 29-latek opuścił siedem meczów w lidze, a i tak jest w czołówce najlepszych bramkarzy. Ma już pięć czystych kont, o trzy mniej od najlepszego w tej statystyce Gianluigiego Donnarummy.
Spotkanie Napoli - Juventus zacznie się w niedzielę o godzinie 20:45.