Gdy niemal równo rok temu, Krzysztof Piątek zamieniał Genoę na AC Milan za 38 milionów euro, nikt nie myślał nawet, aby spróbować tę kwotę podważać. W Genui strzelał jak natchniony, Włoscy fani oszaleli na jego punkcie i cena wydawała się jak najbardziej naturalną za tej klasy bombardiera.
I choć początki mogły być obiecujące, dziś już tak różowo nie jest. Piątek w mniejszym lub większym stopniu zawodzi na przestrzeni całego sezonu (w zależności od tego, czy za winnego uznamy głównie jego, czy jego kolegów) i dziś jego pozycja stała się marginalna. Po przyjściu Ibrahimovicia podstawowymi snajperami wydają się być Rafael Leao w parze właśnie z rosłym Szwedem.
Czytaj także: Transfery. Oficjalnie: Real Madryt z pierwszym zimowym wzmocnieniem. Reinier nowym piłkarzem Królewskich
Złomowisko napastników
Ciężko na poczekaniu znaleźć drugi klub, który z taką konsekwencją niszczyłby kolejnych snajperów. I tu już nawet nie chodzi o to, ile w poszczególnych przypadkach jest winy napastnika, a ile partnerów z drużyny, klubu, okoliczności. Po prostu, snajperzy przychodząc do Mediolanu z jakiegoś powodu, w najlepszym przypadku, zatrzymują się w rozwoju. Częściej jednak się po prostu uwsteczniają.
ZOBACZ WIDEO: Transfery. Milik i Piątek zmienią kluby już zimą? Są poważni chętni na polskich napastników
Dziś Milan po prostu nie kojarzy się jako klub, z którego chciałbyś pozyskać snajpera. I to snajpera, za niemałe pieniądze. Żeby daleko nie szukać, dwa świeże i dość zbliżone do Piątka przypadki - Andre Silva oraz Carlos Bacca.
Pierwszy przychodził do Mediolanu po dobrym sezonie w Porto, gdy strzelił 16 bramek w lidze, 4 dołożył w Lidze Mistrzów i 38 milionów wówczas także wydawało się rozsądną ceną. Jeżeli ktoś jednak wciąż chciałby deprecjonować ówczesny status Silvy, to warto przypomnieć choćby słowa samego Cristiano Ronaldo z tamtego okresu. - Kiedy odejdę na emeryturę, Portugalia będzie w dobrych rękach, ponieważ znalazła już innego świetnego napastnika - Andre Silvę - mówił gwiazdor Juventusu w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport".
Ronaldo nie mógł nawet przypuszczać, jak bardzo rozminie się z rzeczywistością. W Milanie Silva bardzo szybko stał się piątym kołem u wozu, którego z chęcią klub by się pozbył odzyskując wydane pieniądze. Brzmi znajomo? Problem w tym, że nikt nie miał ochoty go już odkupować. Portugalczyk zatem do dziś tuła się po kolejnych wypożyczeniach, aktualnie w Eintrachcie Frankfurt. Na transfer definitywny zdecydować nie chce się nikt.
Podobnie jest w przypadku Bakki. Kupiony za 30 mln po sezonie, w którym zdobył 20 bramek w Primera Division w barwach Sevilli, po obiecującym początku również szybko zgasł. Po dwóch latach był już wypożyczony, po trzech sprzedany. Za marne 7 milionów.
Dlaczego zatem nagle Piątek miałby przełamać ten trend i pomimo wywrotki w Mediolanie, wciąż miałby pozostawać łakomym kąskiem na rynku transferowym? Do dziś zresztą najdrożej sprzedanym napastnikiem w klubie pozostaje Andrij Szewczenko, który 44 miliony kosztował... 13 lat temu. Kolejni na liście są Zlatan Ibrahimović, Mario Balotelli oraz... Patrick Kluivert, za których klub zgarniał po 20 milionów.
Czytaj także: Transfery. Szymon Żurkowski blisko Empoli. Polak ma zostać wypożyczony z Fiorentiny
Nadzieją angielska rozrzutność
Kierunkiem, z którym aktualnie najczęściej łączony jest Piątek to Premier League. Newcastle United, Aston Villa, Tottenham Hotspur... Potencjalnych chętnych na Wyspach, przynajmniej zdaniem mediów, nie brakuje. Jednak nawet tutaj, jak choćby w przypadku Tottenhamu, kluby wolałyby najpierw Piątka wypożyczyć, sprawdzić.
Milan natomiast chce odzyskać zainwestowane pieniądze. W trybie natychmiastowym. I choć dziś sytuacja może wydawać się patowa, to jednak wraz z upływem kolejnych dni i nieuchronnym zbliżaniem się końca okienka, angielskie kluby w akcie desperacji mogą rzucić na stół kwotę wymaganą przez Milan.
30 milionów to bowiem nawet dla ekipy szorującej o dno najwyższej angielskiej ligi nie jest kwota zaporowa. Tylko 7 klubów Premier League nigdy nie wydało jednorazowo takiej kwoty. Tylko 3 natomiast nigdy nie kupiły piłkarza drożej niż za 20 mln.
Tu jednak i tak trzeba brać pewną poprawkę. Co z tego bowiem, że rekord transferowy przykładowej Aston Villi wynosi "zaledwie" 25 milionów, podczas gdy przed aktualnym sezonem kupiła piłkarzy w sumie za niemal 150 milionów?
Inny kierunek niż Wyspy Brytyjskie dziś bowiem wydaje się mało prawdopodobny. W Serie A kluby zimą nie wydają raczej tak dużych pieniędzy (Piątek wraz z Paquetą to najdroższy zimowy zakup w historii ligi), w innych ligach także zespoły poza ścisłą czołówką takimi kwotami swobodnie nie operują. A plotki o Barcelonie czy PSG raczej możemy włożyć między bajki.
Jeżeli zatem Piątek miałby liczyć na wybawcę z walizką pełną pieniędzy, to jedynie z Premier League. Chyba, że Milan zdecyduje się iść na kompromis i puści Polaka na wypożyczenie. Na to jednak póki co się nie zanosi.