Na szczycie sportowego świata nie ma wiele miejsca. Jeśli ty wchodzisz, ktoś inny musi spaść. Dlatego walka jest brutalna. Lewandowski od lat chce wejść wyżej. Być tam, gdzie mogą być tylko najwięksi. Ale nie może. Trudno powiedzieć czy to kwestia jego, czy bardziej niesprzyjających okoliczności. A jest o co walczyć.
Grafika zamieszczona na Twitterze przez Kendalla Bakera pokazuje zmieniający się rynek sportowy. W 1990 roku najlepiej zarabiającym sportowcem świata był Mike Tyson, który inkasował rocznie ok. 9,7 miliona dolarów. W dziesiątce byli też trzej inni bokserzy, trzej golfiści, dwóch kierowców Formuły 1 oraz jeden koszykarz, oczywiście Michael Jordan.
Dziś te kwoty, nieosiągalne dla zwykłych śmiertelników, w świecie sportu są zarezerwowane dla zawodników bardzo dobrych, ale nie wybitnych. Wszystko się zmieniło, a chyba najbardziej piłka nożna. W pierwszej piątce mamy aż trzech piłkarzy: oczywiście Lionela Messiego, Cristiano Ronaldo i Neymara.
ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
The world’s highest paid athletes (1990-2019) pic.twitter.com/E1q1pM7d7j
— Kendall Baker (@TheKendallBaker) December 10, 2019
Pierwszym, który pojawił się w zestawieniu, był David Beckham. On w szczycie swojej medialnej potęgi, jako gwiazda Realu Madryt, zarabiał nawet 31 milionów dolarów rocznie. Można powiedzieć, że "Becks" był pierwszym wielkim piłkarskim celebrytą.
Najlepiej zarabiający sportowcy wg. Axios
Zawodnik | Zarobki za rok 1990 | Zawodnik | Zarobki za rok 2019 |
---|---|---|---|
Mike Tyson (boks) | 9,669,422 dolarów | Floyd Maywather (boks) | 204,834,250 |
Buster Douglas (boks) | 8,790,384 | Leo Messi (piłka nożna) | 115,500,533 |
Sugar Ray Leonard (boks) | 4,395,192 | Cristiano Ronaldo (piłka nożna) | 108,281,283 |
Ayrton Senna (F1) | 3,380,917 | Neymar (piłka nożna) | 94,219,250 |
Alain Prost (F1) | 3,042,826 | LeBron James (koszykówka) | 86,484,492 |
Jack Niklaus (golf) | 2,907,589 | Roger Federer (tenis) | 81,756,790 |
Greg Norman (golf) | 2,873,780 | Stephen Curry (koszykówka) | 77,715,722 |
Arnold Palmer (golf) | 2,738,543 | Conor McGregor (MMA) | 71,152,722 |
Evander Holyfield (boks) | 2,738,543 | Matt Ryan (futbol amerykański) | 48,369,632 |
Michael Jordan (koszykówka) | 2,738,543 | Matt Stafford (futbol amerykański) | 42,763,642 |
Dane pokazują, jak wielki skok finansowy zrobił sport, ale chyba przede wszystkim piłka nożna. Często można spotkać się z opiniami, że futbol dziś i wtedy to dwie zupełnie inne dyscypliny sportu. To teza zarówno fałszywa - bo przecież gra się podobnie, a i podstawowe zasady są takie same - jak i prawdziwa. A to dlatego, że zmieniła się sama gra: jest dziś znacznie szybsza, bardziej agresywna, lepsza pod każdym względem. Ale też zmieniła się cała otoczka.
Wielkie zmiany w futbolu rozpoczęły się na początku lat 90. Kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Powołanie Ligi Mistrzów i coraz większe pompowane w nią pieniądze sprawiły, że faktycznie bardzo odeszła od swojego pierwowzoru, jakim był Puchar Mistrzów krajowych. O ile w pierwszych latach w LM faktycznie grali mistrzowie, o tyle w dalszych latach dokładano kolejne drużyny z najlepszych lig.
Dziś wielkie kraje mają po czterech przedstawicieli, a małe kraje albo aspirujące, jak Polska, muszą się namęczyć, by nie oglądać ciastka przez szybę. Co roku tęskniący za "prawdziwą piłką" wyglądają drużyny pokroju Slavii Praga jak gwiazdki, ale taka historia trafia się rzadko.
Oczywiście nie byłoby wielkich zmian bez telewizji, która nagle zaczęła traktować futbol jak kurę znoszącą złote jaja. Jak pisaliśmy swego czasu w WP: "Jeszcze w latach 70. czy 80. główne przychody klubów, poza sprzedażą zawodników, to wpływy z biletów i sprzedaży gadżetów, co w dawnych czasach było procesem mocno lokalnym. A to znaczy, że jeśli Ajax miał pół miliona fanów w bogatym Amsterdamie, to jego strata nie musiała być wcale wielka w porównaniu z klubami z Anglii. Od początku lat 90. wielkie ligi zaczęły dostawać coraz większe pieniądze z kontraktów telewizyjnych. Ich przewaga powoli zaczęła rosnąć".
Coraz większa różnica wynika też z tego, że wielkie ligi sprzedają swoje prawa na cały świat, a małe niekoniecznie. Warto zobaczyć, jak przez około 30 lat zmieniły się pieniądze inwestowane w futbol.
Kontrakty telewizyjne Premier League
Kontrakt | wartość w funtach | średnio na sezon |
---|---|---|
1992-97 | 304 | 60,8 mln |
1997-2001 | 670 | 167,5 |
2001-04 | 1200 | 400 |
2004-07 | 341,3 | 341,3 |
2007-10 | 1706 | 568,7 |
2010-13 | 1773 | 591 |
2013-16 | 3018 | 1006 |
2016-19 | 5136 | 1712 |
2019-22 | 7300 | 2433 |
Globalizacja, rozwój sprzedaży internetowej, prawo Bosmana pozwalające odchodzić zawodnikom po zakończeniu kontraktu, w końcu swobodny przepływ pracowników w krajach Unii Europejskiej (co oznacza, że Polak nie jest obcokrajowcem w Niemczech), doprowadziły do utworzenia piłkarskich wielkich imperiów. W latach 70. czy 80. nie było to możliwe z prostego względu - rynki krajowe były mocno ograniczone. Angielski klub musiał składać się głównie z Anglików, hiszpański z Hiszpanów, niemiecki z Niemców i tak dalej. Dodatkowo, jeśli na rynku było kilka mocnych klubów, musiały dzielić się najlepszymi zawodnikami krajowymi. Teraz nie miały żadnych ograniczeń.
Wracając do prawa Bosmana, jest ono o tyle istotne, że o ile kiedyś piłkarz był niewolnikiem systemu, klub mógł go blokować i zniszczyć karierę (więc zawodnik stojący na straconej pozycji dogadywał się), dziś to on jest panem sytuacji. Klub jest petentem, piłkarz królem. A to oznacza zupełnie inną pozycję negocjacyjną. Stąd ogromny wzrost zarobków w stosunku do innych sportów. Czas uwolnił potencjał futbolu.
ZOBACZ: Premier League może być najlepsza na świecie
To spowodowało kolejne zmiany na mapie Europy. Średnie kluby nie są w stanie utrzymać gwiazd. W walce z nimi wielcy zawsze stali na silniejszej pozycji, ale dopiero od czasu wielkich przemian różnica zaczęła rosnąć i dziś jest miażdżąca. Zaczęło się budowanie mocarstw; piłkarskich imperiów, o których wcześniej nie marzono. FC Barcelona, Real Madryt, Manchester United, Manchester City, Chelsea FC, Paris Saint-Germain i kilka innych.
To wszystko wiąże się też z powolnym znikaniem z mapy klubów średnich. Oczywiście są one czasem mocne, ale ich rola jest nieporównywalnie mniejsza niż kiedyś. Kluby jak Celtic Glasgow, RSC Anderlecht, Club Brugge, PSV Eindhoven, AS Saint-Etienne czy Borussia M'gladbach nie odegrają takiej roli jak dawniej. Może uda im się jednorazowy wyskok, jak Ajaksowi Amsterdam, może będą gdzieś w pobliżu czołówki, jak FC Porto czy Benfica Lizbona, ale nie będą wielkie jak kiedyś. To też pokazuje tegoroczna Liga Mistrzów. Ajax, ubiegłoroczny półfinalista, nie zagra w fazie play-off. Wystąpi jedynie w Lidze Europy.
Ci, którzy to w porę zrozumieli, szybko zeszli w dół łańcucha pokarmowego i zostali producentami oraz dostarczycielami towaru dla wielkich. Korzystają z koniunktury i stale zwiększającego się rynku transferowego.
ZOBACZ: Dlaczego Polacy nie chodzą na mecze
Mali chcą jakoś przetrwać, a wielcy budują swoje pozycje na przyszłe lata, bo przecież nic nie jest dane na zawsze. Gdzie podział się wielki Milan? Monaco wyparowało, Arsenal nie wytrzymał konkurencji na rynku wewnętrznym, podobnie Manchester United, choć wciąż utrzymuje się na szczycie jako firma. W końcu w latach 90. wypracował sobie pozycję hegemona, pierwszego wielkiego koncernu piłkarskiego. Bayern Monachium kilka lat temu był wymieniany jako członek "Wielkiej europejskiej trójki" wraz z FC Barceloną i Realem Madryt a dziś jest gdzieś bliżej dziesiątego miejsca. Zostaje powoli wypierany przez kluby z Anglii.
ZOBACZ: Wielki świat nie chce polskiego piłkarza
Na pewno traci na tym sam Lewandowski. Polskim kibicom wydawało się, że może rywalizować z najlepszymi w plebiscycie o Złotą Piłkę. A rzeczywistość jest brutalna.
Coraz mniej pociągająca Bundesliga nie jest dla świata punktem odniesienia. I ma to odzwierciedlenie na rynku finansowym. Zarobki Polaka oscylują (wg. Bilda) w okolicach 22 milionów dolarów. Niby dużo, ale ponad 4 razy mniej od najlepszych. Warto zauważyć, że nie jest już twarzą wielkich światowych koncernów. Wiele więcej w Niemczech nie osiągnie. Następne dwa lata to będzie ostatni dzwonek dla Lewandowskiego, by zrobić wielki skok.