Kluby zmieniły się w korporacje. Robert Lewandowski walczy o ogromne pieniądze

Getty Images / Kristy Sparow / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Kristy Sparow / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Żal Roberta Lewandowskiego z powodu niższego niż zakładał miejsca w plebiscycie na Złotą Piłkę to nie tylko spojrzenie na uciekające trofeum, ale także tęsknota za fortuną, która kryje się na szczycie światowej piłki.

Na szczycie sportowego świata nie ma wiele miejsca. Jeśli ty wchodzisz, ktoś inny musi spaść. Dlatego walka jest brutalna. Lewandowski od lat chce wejść wyżej. Być tam, gdzie mogą być tylko najwięksi. Ale nie może. Trudno powiedzieć czy to kwestia jego, czy bardziej niesprzyjających okoliczności. A jest o co walczyć.

Grafika zamieszczona na Twitterze przez Kendalla Bakera pokazuje zmieniający się rynek sportowy. W 1990 roku najlepiej zarabiającym sportowcem świata był Mike Tyson, który inkasował rocznie ok. 9,7 miliona dolarów. W dziesiątce byli też trzej inni bokserzy, trzej golfiści, dwóch kierowców Formuły 1 oraz jeden koszykarz, oczywiście Michael Jordan.

Dziś te kwoty, nieosiągalne dla zwykłych śmiertelników, w świecie sportu są zarezerwowane dla zawodników bardzo dobrych, ale nie wybitnych. Wszystko się zmieniło, a chyba najbardziej piłka nożna. W pierwszej piątce mamy aż trzech piłkarzy: oczywiście Lionela Messiego, Cristiano Ronaldo i Neymara.

ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020

Pierwszym, który pojawił się w zestawieniu, był David Beckham. On w szczycie swojej medialnej potęgi, jako gwiazda Realu Madryt, zarabiał nawet 31 milionów dolarów rocznie. Można powiedzieć, że "Becks" był pierwszym wielkim piłkarskim celebrytą.

Najlepiej zarabiający sportowcy wg. Axios

ZawodnikZarobki za rok 1990ZawodnikZarobki za rok 2019
Mike Tyson (boks) 9,669,422 dolarów Floyd Maywather (boks) 204,834,250
Buster Douglas (boks) 8,790,384 Leo Messi (piłka nożna) 115,500,533
Sugar Ray Leonard (boks) 4,395,192 Cristiano Ronaldo (piłka nożna) 108,281,283
Ayrton Senna (F1) 3,380,917 Neymar (piłka nożna) 94,219,250
Alain Prost (F1) 3,042,826 LeBron James (koszykówka) 86,484,492
Jack Niklaus (golf) 2,907,589 Roger Federer (tenis) 81,756,790
Greg Norman (golf) 2,873,780 Stephen Curry (koszykówka) 77,715,722
Arnold Palmer (golf) 2,738,543 Conor McGregor (MMA) 71,152,722
Evander Holyfield (boks) 2,738,543 Matt Ryan (futbol amerykański) 48,369,632
Michael Jordan (koszykówka) 2,738,543 Matt Stafford (futbol amerykański) 42,763,642

Dane pokazują, jak wielki skok finansowy zrobił sport, ale chyba przede wszystkim piłka nożna. Często można spotkać się z opiniami, że futbol dziś i wtedy to dwie zupełnie inne dyscypliny sportu. To teza zarówno fałszywa - bo przecież gra się podobnie, a i podstawowe zasady są takie same - jak i prawdziwa. A to dlatego, że zmieniła się sama gra: jest dziś znacznie szybsza, bardziej agresywna, lepsza pod każdym względem. Ale też zmieniła się cała otoczka.

Wielkie zmiany w futbolu rozpoczęły się na początku lat 90. Kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Powołanie Ligi Mistrzów i coraz większe pompowane w nią pieniądze sprawiły, że faktycznie bardzo odeszła od swojego pierwowzoru, jakim był Puchar Mistrzów krajowych. O ile w pierwszych latach w LM faktycznie grali mistrzowie, o tyle w dalszych latach dokładano kolejne drużyny z najlepszych lig.

Dziś wielkie kraje mają po czterech przedstawicieli, a małe kraje albo aspirujące, jak Polska, muszą się namęczyć, by nie oglądać ciastka przez szybę. Co roku tęskniący za "prawdziwą piłką" wyglądają drużyny pokroju Slavii Praga jak gwiazdki, ale taka historia trafia się rzadko.

Oczywiście nie byłoby wielkich zmian bez telewizji, która nagle zaczęła traktować futbol jak kurę znoszącą złote jaja. Jak pisaliśmy swego czasu w WP: "Jeszcze w latach 70. czy 80. główne przychody klubów, poza sprzedażą zawodników, to wpływy z biletów i sprzedaży gadżetów, co w dawnych czasach było procesem mocno lokalnym. A to znaczy, że jeśli Ajax miał pół miliona fanów w bogatym Amsterdamie, to jego strata nie musiała być wcale wielka w porównaniu z klubami z Anglii. Od początku lat 90. wielkie ligi zaczęły dostawać coraz większe pieniądze z kontraktów telewizyjnych. Ich przewaga powoli zaczęła rosnąć".

Coraz większa różnica wynika też z tego, że wielkie ligi sprzedają swoje prawa na cały świat, a małe niekoniecznie. Warto zobaczyć, jak przez około 30 lat zmieniły się pieniądze inwestowane w futbol.

Kontrakty telewizyjne Premier League

Kontraktwartość w funtachśrednio na sezon
1992-97 304 60,8 mln
1997-2001 670 167,5
2001-04 1200 400
2004-07 341,3 341,3
2007-10 1706 568,7
2010-13 1773 591
2013-16 3018 1006
2016-19 5136 1712
2019-22 7300 2433

Globalizacja, rozwój sprzedaży internetowej, prawo Bosmana pozwalające odchodzić zawodnikom po zakończeniu kontraktu, w końcu swobodny przepływ pracowników w krajach Unii Europejskiej (co oznacza, że Polak nie jest obcokrajowcem w Niemczech), doprowadziły do utworzenia piłkarskich wielkich imperiów. W latach 70. czy 80. nie było to możliwe z prostego względu - rynki krajowe były mocno ograniczone. Angielski klub musiał składać się głównie z Anglików, hiszpański z Hiszpanów, niemiecki z Niemców i tak dalej. Dodatkowo, jeśli na rynku było kilka mocnych klubów, musiały dzielić się najlepszymi zawodnikami krajowymi. Teraz nie miały żadnych ograniczeń.

Wracając do prawa Bosmana, jest ono o tyle istotne, że o ile kiedyś piłkarz był niewolnikiem systemu, klub mógł go blokować i zniszczyć karierę (więc zawodnik stojący na straconej pozycji dogadywał się), dziś to on jest panem sytuacji. Klub jest petentem, piłkarz królem. A to oznacza zupełnie inną pozycję negocjacyjną. Stąd ogromny wzrost zarobków w stosunku do innych sportów. Czas uwolnił potencjał futbolu.

ZOBACZ: Premier League może być najlepsza na świecie

To spowodowało kolejne zmiany na mapie Europy. Średnie kluby nie są w stanie utrzymać gwiazd. W walce z nimi wielcy zawsze stali na silniejszej pozycji, ale dopiero od czasu wielkich przemian różnica zaczęła rosnąć i dziś jest miażdżąca. Zaczęło się budowanie mocarstw; piłkarskich imperiów, o których wcześniej nie marzono. FC Barcelona, Real Madryt, Manchester United, Manchester City, Chelsea FC, Paris Saint-Germain i kilka innych.

To wszystko wiąże się też z powolnym znikaniem z mapy klubów średnich. Oczywiście są one czasem mocne, ale ich rola jest nieporównywalnie mniejsza niż kiedyś. Kluby jak Celtic Glasgow, RSC Anderlecht, Club Brugge, PSV EindhovenAS Saint-Etienne czy Borussia M'gladbach nie odegrają takiej roli jak dawniej. Może uda im się jednorazowy wyskok, jak Ajaksowi Amsterdam, może będą gdzieś w pobliżu czołówki, jak FC Porto czy Benfica Lizbona, ale nie będą wielkie jak kiedyś. To też pokazuje tegoroczna Liga Mistrzów. Ajax, ubiegłoroczny półfinalista, nie zagra w fazie play-off. Wystąpi jedynie w Lidze Europy.

Ci, którzy to w porę zrozumieli, szybko zeszli w dół łańcucha pokarmowego i zostali producentami oraz dostarczycielami towaru dla wielkich. Korzystają z koniunktury i stale zwiększającego się rynku transferowego.

ZOBACZ: Dlaczego Polacy nie chodzą na mecze

Mali chcą jakoś przetrwać, a wielcy budują swoje pozycje na przyszłe lata, bo przecież nic nie jest dane na zawsze. Gdzie podział się wielki Milan? Monaco wyparowało, Arsenal nie wytrzymał konkurencji na rynku wewnętrznym, podobnie Manchester United, choć wciąż utrzymuje się na szczycie jako firma. W końcu w latach 90. wypracował sobie pozycję hegemona, pierwszego wielkiego koncernu piłkarskiego. Bayern Monachium kilka lat temu był wymieniany jako członek "Wielkiej europejskiej trójki" wraz z FC Barceloną i Realem Madryt a dziś jest gdzieś bliżej dziesiątego miejsca. Zostaje powoli wypierany przez kluby z Anglii.

ZOBACZ: Wielki świat nie chce polskiego piłkarza

Na pewno traci na tym sam Lewandowski. Polskim kibicom wydawało się, że może rywalizować z najlepszymi w plebiscycie o Złotą Piłkę. A rzeczywistość jest brutalna.

Coraz mniej pociągająca Bundesliga nie jest dla świata punktem odniesienia. I ma to odzwierciedlenie na rynku finansowym. Zarobki Polaka oscylują (wg. Bilda) w okolicach 22 milionów dolarów. Niby dużo, ale ponad 4 razy mniej od najlepszych. Warto zauważyć, że nie jest już twarzą wielkich światowych koncernów. Wiele więcej w Niemczech nie osiągnie. Następne dwa lata to będzie ostatni dzwonek dla Lewandowskiego, by zrobić wielki skok.

Komentarze (6)
avatar
Marek Bidubadu
11.12.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To jeszcze mało... Milioner....dziennie zarabia ponad 100k i jeszcze mało jprd.... Jakaś porażka zupełna ... 
avatar
zbych22
11.12.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Do SF przyjdzie z brukowca Feluś,ponoć specjalista od budowania zespołów ludzkich,a za nim pewnie połowa redakcji Pudelka. 
kurad
11.12.2019
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Wygląda na to że pozostanie już na zawsze armatnim królikiem bo nic innego nie wywalczy ! Możliwe że na odchodne dostanie jeszcze od Niemców wielką armatę żeby mógł postawić sobie przed domem z Czytaj całość
avatar
zbych22
11.12.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Szanowny Panie Wawrzynowski! W Panu nadzieja,że jeszcze w tym portalu ktoś będzie pisał o piłce noznej jako dyscyplinie sportowej.Pańskich kolegów bardziej interesuje wyścig finansowy,a wyniki Czytaj całość
avatar
zbych22
11.12.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
W SF Lewy rano zyskuje,a po południu i wieczorem traci.