Zawodnicy dalej są w opozycji do prezydenta klubu, Aurelio De Laurentiisa. Nie mogą wybaczyć mu kar finansowych, jakie zarządził po remisie 1:1 z Red Bullem Salzburg w Lidze Mistrzów na początku listopada. Wtedy właśnie do szatni wszedł syn De Laurentiisa i sam zaczął grozić piłkarzom. Allanowi puściły nerwy i wdał się z nim w szarpaninę.
Gracze zaprotestowali i zamiast na tygodniowe zgrupowanie, wsiedli do własnych aut i pojechali do rodzin. Prezydent się wściekł. I tak wlepił im grzywny. Wulkan eksplodował, a lawa zalewa okolice Stadio San Paolo aż do teraz.
Argumenty na boisku
Kryzys załagodzili na boisku piłkarze. Zatrzymali rozpędzony Liverpool i zremisowali w Lidze Mistrzów 1:1. Mimo ogromnego kryzysu Napoli pokazało charakter. Bo po stronie De Laurentiisa stanęli również kibice. Wygwizdywali piłkarzy na treningu. Bezpiecznie nie mogli czuć się ich najbliżsi. Większość z nich opuściła miasto.
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski nie będzie najlepszy na świecie, bo jest z Polski
W ten weekend rozbłysło światełko w tunelu. De Laurentiis nie miał wyjścia. Wiedział, że jego syn popełnił błąd wchodząc do szatni po remisie z Salzburgiem. Tymczasem piłkarze zyskali mocnych sojuszników. Wśród nich Międzynarodową Federację Piłkarzy Zawodowych (FIFPro).
-> Arkadiusz Milik poza kadrą. Złamane żebra Allana
"Wstrzymywanie pensji zawodników poprzez Napoli jest nieuzasadnione i jest przedmiotem zbiorowego protestu - napisało FIFPro w swoim oświadczeniu - Jesteśmy gotowi do pomocy w ścisłej kooperacji z AIC (włoski związek piłkarzy), aby upewnić się, że gracze nie są przedmiotem dalszych nadużyć oraz zastraszeń"
Podjęcie rozmów stało się koniecznością. W piątek prezydent Napoli przyjechał do ośrodka treningowego, spędził tam całą godzinę. Najpierw rozmawiał z całą grupą, potem na kilka minut spotkał się tylko z Allanem oraz z Lorenzo Insigne i Driesem Mertensem, którzy mieli domagać się podwyżek. Cała trójka dostała najwyższe kary - połowę miesięcznej pensji. Na koniec prezydent odbył kwadrans ze sztabem szkoleniowym.
To było pierwsze spotkanie stron twarzą w twarz. Piłkarze dalej będą prowadzić rozmowy z prawnikami. Być może wybiorą jednego, który będzie reprezentował ich wszystkich. Mimo to, na pewno atmosfera w klubie jest nieco lepsza, niż przed spotkaniem. Ale De Laurentiis zdania nie zmienił - piłkarze muszą zapłacić kary.
Niedzielny mecz z Bolonią będzie miał wpływ na to, co będzie dziać się w Napoli w kolejnych dniach. Podczas piątkowego spotkania prezydent miał zaznaczyć drużynie, że musi znaleźć się w Top 4 Serie A. Jeśli remis z Liverpoolem potrafił przełamać impas, to pierwsze ligowe zwycięstwo od 19 października może tylko przyspieszyć dojście do porozumienia.
Pierwszy gwizdek meczu Napoli - Bologna w niedzielę o godzinie 18. Transmisja w Eleven Sports 1.
Czytaj też: Stefano Pioli ufa Krzysztofowi Piątkowi. "Może grać lepiej"