Lepsze jest wrogiem dobrego. UEFA chciała tak bardzo uatrakcyjnić swój nowy format – Ligę Narodów, że doprowadziła do ośmieszenia Eliminacje Euro 2020. A możliwe, że doprowadzi też do ośmieszenia samego turnieju finałowego. Może nie mamy bezużytecznych według wielu meczów sparingowych i towarzyskich, mamy za to sporo dziwnych meczów w eliminacjach.
Pewne jest, że nowy system UEFA jest dla ludzi niezbyt zrozumiały, ale to sprawa drugorzędna. Ważniejsze jest to, co nowy system powoduje. Intencje UEFA były jasne. Otwarcie się na nowe rynki, co oczywiście ma przełożenie finansowe. Biedni nie mogą przecież cały czas oglądać bogatych przez szybę. W pewnym sensie UEFA wychodzi naprzeciwko zmianom na kontynencie. Rozszerzenie poszło jednak za daleko.
Spójrzmy, w 1988 roku w eliminacjach do turnieju brały udział 32 drużyny. W Niemczech zagrało już tylko 8 najlepszych. Jedna na cztery. A do tego zaledwie jedna nowa ekipa. Było to więc mocno konserwatywne przedsięwzięcie, zamknięte na świat. W kwalifikacjach do EURO 96 wystąpiło już 47 drużyn. Po rozpadzie Związku Radzieckiego i Jugosławii (ale połączeniu Niemiec), mielimy już zupełnie inny kontynent. A więc 16 drużyn w turnieju. A to oznaczało jedną ekipą kwalifikującą się na trzy startujące. Nieco kontrowersyjne, ale dopuszczalne.
ZOBACZ WIDEO: Nie wszyscy zawodnicy w kadrze Brzęczka się lubią. "Pamiętam, jak Glik wystartował z pięściami do Krychowiaka"
W poprzednich eliminacjach, do EURO 2016 wystąpiły 53 drużyny. Niewiele więcej, ale do finałów zakwalifikowały się 24. 45 procent startujących. Odliczając tych największych słabeuszy, większa była szansa zakwalifikowania się na turniej niż odpadnięcia. A to oznacza, że weszło kilka drużyn, które miały do odegrania rolę czarnego konia. Albo też zostały dołączone w poszukiwaniu nowych rynków. Pewnie kilka osób kręciło głową, że w turnieju gra np. Albania, ale ona zakwalifikowała się sportowo, w grupie eliminacyjnej wyprzedziła Danię, zajęła 2. miejsce. Obecne kwalifikacje prowadzą do sporych wynaturzeń. Wszystko z powodu promowania nowego produktu europejskiej federacji, a więc Ligi Narodów.
ZOBACZ. Dariusz Tuzimek: Trzeba jechać po medal
Na razie liczba drużyn się nie zmienia, ale UEFA wciąż poszukuje nowych pomysłów, wciska do turnieju coraz słabsze drużyny. Spore szanse awansu ma na przykład reprezentacja Białorusi, która w eliminacjach zgromadziła… 4 punkty. Wszystkie w meczach z Estonią. To dlatego że wygrała grupę w Lidze Narodów. A że w grupie był Luksemburg, Mołdawia i San Marino to inna historia. Białoruś rywalizuje w barażach m.in. z Macedonią Północną, jednym ze słabszych zespołów naszej grupy (w Lidze Narodów wygrała tylko z Armenią, Gibraltarem i Liechtensteinem), a także z Gruzją, która w eliminacjach wygrała 2 mecze. Oba z Gibraltarem, w tym jeden nieznacznie.
ZOBACZ: Jerzy Brzęczek zapowiada zmiany w kadrze na mecz ze Słowenią
W innej grupie barażowej zagra reprezentacja Bułgarii, która ma na koncie 6 punktów, albo Reprezentacja Izraela, która - jak widzieliśmy - zbyt wiele sobą nie prezentuje, dodatkowo na razie zajmuje 5. miejsce w swojej (naszej) grupie. Natomiast nie pojedzie trzecia w tej chwili Słowenia, która piłkarsko jest od Izraela znacznie lepsza.
UEFA chciała promować swój nowy format, co niestety skutkuje tym, że wiele drużyn nie walczy do końca o awans, bo wie, że ma jeszcze jedną ścieżkę. Często łatwiejszą. Po drugie istnieje ryzyko, że na turniej dostaną się naprawdę słabe zespoły, tak słabe jak nigdy. Obserwując te nowe zasady kwalifikacji można odnieść wrażenie, że ktoś chciał dobrze ale przedobrzył i stracił kontrolę.