Cracovia przegrała 2:3 (1:1) z Jagiellonią Białystok w wyjazdowym meczu 12. kolejki PKO Ekstraklasy. Tym samym nie udało się jej powtórzyć wyniku z niedawnego starcia w Pucharze Polski. - Myślę, że to było zupełnie inne spotkanie niż pucharowe - nie krył Michal Siplak.
Słowak zapewnił drużynie świetne wejście w mecz. To on bowiem otworzył wynik w 9. minucie, choć... wcale tego nie zamierzał. Piłka po jego dośrodkowaniu z rzutu wolnego przeleciała jednak nad głowami wszystkich zawodników, a także obok bramkarza i niespodziewanie wpadła do bramki tuż przy słupku.
- Niestety, gol na 1:1 zmienił dużo. Gdybyśmy utrzymali tamto prowadzenie do przerwy, to byłoby zupełnie inaczej: przeciwnicy zaczęliby grać trochę bardziej nerwowo, a my moglibyśmy się cofnąć i mieć więcej kontr, z których pewnie coś jeszcze by wpadło. Wyszło zaś tak, że odbudowaliśmy ich trochę - zauważył 23-latek.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Union triumfuje. Rafał Gikiewicz z czystym kontem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Siplak zaczął spotkanie ustawiony na lewej stronie obrony. Już po upływie 20 minut musiał jednak przejść do jej środka z powodu kontuzji Ołeksija Dytjatjewa. - Nie wiem czy miało to na mnie wpływ. Od tego tutaj jesteśmy. Trener zareagował szybko, zmienił ustawienie i myślę, że daliśmy radę. Chyba wypadłem jednak dobrze jako stoper. Wydaje mi się, że zrobiłem tyle, ile mogłem - ocenił.
Czytaj także: Michał Probierz pozytywnie ocenił wejście Kamila Pestki
- Trudno teraz się mówi o porażce. Uważam, że zasłużyliśmy przynajmniej na remis, ale nie udało się zdobyć tego punktu, co jest najgorsze. Mieliśmy trochę tych okazji do końca meczu. Brakowało nam trochę finalizacji akcji: ostatniego podania, dobrego dośrodkowania itd. - dodał defensor Cracovii.
Podopieczni Michała Probierza oddalili się nieco od liderującej w tabeli Pogoni Szczecin. Co ciekawe, szybko mogą jednak odrobić straty, ponieważ to z nią zagrają w kolejnej kolejce. - Przed nami jest teraz cały tydzień i kolejne wyzwanie. Czeka nas jeszcze analiza, po której trzeba usunąć ostatnie spotkanie z głowy. Nie ma co patrzeć za siebie - zakończył Siplak.