Liverpool FC jest niepokonany u siebie od 23 meczów w europejskich pucharach. Imponująca seria trwa od lat. Na Anfield nie poradziło sobie w jej czasie już kilku mocarzy z najsilniejszych lig na kontynencie. W środę w Liverpoolu gościł Red Bull Salzburg i mocno zatrząsł murami twierdzy.
Sytuacja The Reds nie była oczywiście podbramkowa. Faza grupowa jest przed półmetkiem, ale drugim niepowodzeniem Liverpool mógł narobić sobie problemów. The Reds przegrali na inaugurację 0:2 z Napoli i potrzebowali punktów. Krocząca od zwycięstwa do zwycięstwa w Premier League drużyna przystąpiła więc do ataku.
Czytaj także: Trzy punkty zostają w Belgradzie. Crvena Zvezda odwróciła losy meczu
Na efekt nie trzeba było długo czekać. To, czego Liverpool nie potrafił przez całe spotkanie w Neapolu, zrobił w 9. minucie starcia z Red Bullem. Strzelił gola. Sadio Mane zbiegł ze skrzydła w pole karne. Wymienił tam podania z Roberto Firmino i będąc blisko bramki, oddał uderzenie na 1:0 między nogami Cicana Stankovicia. W 25. minucie Andrew Robertson strzelił z bliska na 2:0 po centrze Trenta Alexandra-Arnolda. Sposób, w jaki gospodarze przeprowadzili kolejną akcję bramkową, budził podziw. Sprawnie rozgrywali piłkę, transportowali ją w szesnastkę, a ekipa z Austrii nie stawiała oporu. Na 3:0 uderzył Mohamed Salah w 36. minucie. Zanosiło się na pogrom.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Pazdan kozłem ofiarnym kadry Brzęczka? "To ma wpływ na atmosferę w zespole"
Red Bull nie strzelił gola w dwóch wcześniejszych meczach w Anglii. Tym razem rozwiązał worek z bramkami. Hee-Chan Hwang dostał podanie od Enocka Mwepu, ograł Virgila van Dijka i wykorzystał szansę. Po jego strzale było 3:1. Już po 130 minutach obecności austriackiego zespołu w Lidze Mistrzów miał siedem goli strzelonych i pięć straconych. Piłka lądowała w siatce średnio co 11 minut. Taki futbol proponuje młoda drużyna w elicie i ogląda się ją z zapartym tchem. Druga połowa była równie ciekawa.
Piłkarze z Austrii nie poddali się. Grali odważnie, cieszyli się swoją obecnością na Anfield. W 56. minucie Takumi Minamino strzelił z powietrza na 2:3 po wrzutce Hee-Chan Hwanga. To nie był koniec wrażeń, które wynikły z ofensywnej gry Red Bulla. W 60. minucie Erling Haland wprowadził publiczność w osłupienie strzałem na 3:3 po podaniu Minamino. Rewelacyjny młodzian wszedł na boisko z ławki rezerwowych zaledwie trzy minuty wcześniej. Goście popisali się pięknym pościgiem, a Juergen Klopp patrzył na to z nietęgą miną.
The Reds musieli się budzić, jeżeli nie chcieli stracić punktów w absurdalnych okolicznościach. W 69. minucie Mohamed Salah uniknął spalonego i pokonał Stankovicia w sytuacji sam na sam po trzeciej tego dnia asyście Roberto Firmino. Zrobiło się 4:3 i tym razem Red Bull już nie odpowiedział.
W środę w grupie E doszło również do starcia KRC Genk z SSC Napoli. Zakończyło się ono bezbramkowym remisem, więc w tabeli prowadzą Azzurri przed The Reds, Red Bullem i mistrzem Belgii.
Czytaj także: David Beckham zakłada piłkarską agencję menedżerską
Liverpool FC - Red Bull Salzburg 4:3 (3:1)
1:0 - Sadio Mane 9'
2:0 - Andrew Robertson 25'
3:0 - Mohamed Salah 36'
3:1 - Hee-Chan Hwang 39'
3:2 - Takumi Minamino 56'
3:3 - Erling Braut Haland 60'
4:3 - Mohamed Salah 69'
Składy:
LFC: Adrian - Trent Alexander-Arnold, Joe Gomez, Virgil van Dijk, Andrew Robertson - Jordan Henderson (62' James Milner), Fabinho, Georginio Wijnaldum (64' Divock Origi) - Mohamed Salah (90' Naby Keita), Roberto Firmino, Sadio Mane
Red Bull: Cican Stanković - Rasmus Kristensen, Jerome Onguene, Maximilian Woeber, Andreas Ulmer - Takumi Minamino, Enock Mwepu, Zlatko Junuzović (78' Majeed Ashimeru), Dominik Szoboszlai (71' Masaya Okugawa) - Patson Daka (57' Erling Braut Haland), Hee-Chan Hwang
Żółta kartka: Fabinho (LFC)
Sędzia: Andreas Ekberg (Szwecja)
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Liverpool FC | 6 | 4 | 1 | 1 | 13:8 | 13 |
2 | SSC Napoli | 6 | 3 | 3 | 0 | 11:4 | 12 |
3 | Red Bull Salzburg | 6 | 2 | 1 | 3 | 16:13 | 7 |
4 | KRC Genk | 6 | 0 | 1 | 5 | 5:20 | 1 |