W niedzielę Michał Probierz zrzucił balast, który ciążył mu od początku pracy w Cracovii, a który z każdymi derbami stawał się coraz większy. Gdy zaczynał pracę przy Kałuży 1, w spadku po Jacku Zielińskim dostał zespół, który był niepokonany w czterech kolejnych meczach z Wisłą - to była najlepsza derbowa seria Pasów od lat 1982-1984.
Tymczasem z nim na ławce Cracovia doznała czterech derbowych porażek z rzędu - dłuższej dominacji jednego klubu "Święta Wojna" nie widziała. A on sam został pierwszym w historii trenerem, który przegrał cztery kolejne derby Krakowa.
Dla Probierza było to tym bardziej uciążliwe, że miał z Wisłą rachunki do wyrównania. Praca przy Reymonta 22 to najtrudniejszy i wyjątkowo nieudany okres w jego karierze. Prowadził Białą Gwiazdę od marca do października 2012 roku i z bezsilności sam podał się do dymisji. Z klubu odszedł w atmosferze konfliktu z piłkarzami i przełożonymi, włącznie z Bogusławem Cupiałem.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Inter nadal bezbłędny. Sampdoria na dnie. Asysta Karola Linettego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Jego relacje z kibicami były trudne od samego początku, bo zastąpił ich ulubieńca Kazimierza Moskala, a Kraków opuścił znienawidzony po obu stronach Błoń. W końcu przejmując Wisłę, wypiął się na Cracovię, w której miał zastąpić Dariusza Pasiekę, a trzy miesiące później... w derbach przypieczętował spadek Pasów do I ligi.
Gdy pięć lat później zjawił się przy Kałuży 1, chciał za wszelką cenę odegrać się na Wiśle i szybko zdobyć sympatię nieufnych kibiców Pasów. Dlatego derby traktował bardzo osobiście. Zbyt. Mecze Cracovii z Wisłą ze "Świętej Wojny" przerodziły się w prywatną wojnę Probierza z Białą Gwiazdą i jej symbolami.
Przed pierwszymi derbami przypuścił bezpardonowy atak na Cupiała i w zawoalowany, ale nietrudny do odszyfrowania sposób, nazwał byłego właściciela Wisły... "k***". Więcej o tym TUTAJ. Przed kolejnymi starł się z Radosławem Sobolewskim, który stał na czele rebelii przeciwko niemu. Więcej o tym TUTAJ.
Przy okazji trzecich nieco spuścił z tonu, choć i tak wbił Wiśle szpilę, nazywając ją kąśliwie "Dream Teamem". Przed czwartymi odkurzył poradnik psychologiczny. Najpierw zdetonował bombę, zdradzając, że Vullnet Basha nosił się z zamiarem opuszczenia znajdującej się nad przepaścią Wisły na rzecz Cracovii. Potem nałożył presję na sędziego.
Chciał wojny i ją dostał. Przy każdej wizycie przy Reymonta 22 jest niemiłosiernie lżony przez kibiców Wisły - z takim traktowaniem nie spotkał się tam jeszcze żaden trener. To zresztą sytuacja niespotykana na żadnym polskim stadionie.
Jego zabiegi na nic się jednak zdawały. Piłkarze Pasów nie wytrzymywali presji i albo przegrywali wygrane derby (194.), albo byli jedynie tłem dla Wisły (195. i 196.), albo zaczynali grać, gdy było już po meczu (197.).
Teraz było jednak zupełnie inaczej. Probierz nie prężył muskułów. - Nie chowam głowy w piasek. Cztery kolejne porażki w derbach bolą, ale w życiu trzeba być cierpliwym i robić swoje - mówił, a o Wiśle wypowiadał się tylko dobrze. Perfekcyjnie za to przygotował swój zespół.
Czytaj również -> Michał Probierz - zaufanie, które procentuje
Pasy dorównały Wiśle poziomem agresji, z czym poprzednio miały problem, a zdecydowanie przewyższały ją organizacją gry i strategią. Pozornie to Biała Gwiazda prowadziła grę, ale wiślacy chodzili na smyczy Cracovii. Drużyna Probierza wygrała skromnie 1:0, ale gospodarze nawet przez moment nie mogli pomyśleć o zwycięstwie - nie stworzyli sobie ani jednej okazji podbramkowej.
Probierz w końcu odgonił demony przeszłości, które dotąd nie dawały mu pełnego komfortu pracy w Cracovii. Wiosną dał kibicom moment chwały, na jaki czekało kilka pokoleń. Siedem ligowych zwycięstw z rzędu i wygraną przy Łazienkowskiej 3 pamiętają jedynie co najmniej. 80-letni sympatycy Pasów. Dokonał też niemożliwego, wprowadzając zespół do europejskich pucharów, choć aż do połowy sezonu zasadniczego jego drużyna była w strefie spadkowej.
Takiego powitania, jakie fani zgotowali po derbach jemu i jego drużynie, dotąd jednak nie miał. To pokazuje, ile dla kibiców Pasów znaczy rywalizacja z Wisłą. Rację miał Janusz Filipiak, mówiąc w marcu zdroworozsądkowo, że derbowa wygrana nie jest konieczna do zbudowania wielkiej Cracovii, ale w niedzielę Probierz zwolnił hamulec ręczny i odczepił przyczepę ze zbędnym bagażem. Teraz Pasy mogą ruszyć do przodu z pełną mocą.
Zobacz, jak kibice Cracovii powitali zespół po wygranych derbach:
Po derbach Sergiu Hanca zapowiedział, że celem Cracovii na ten sezon jest mistrzostwo Polski. Nie jest to pustosłowie - Pasy są w tej chwili wiceliderem PKO Ekstraklasy i jako jedyny zespół w lidze strzelały gola w każdym z 10 spotkań.
Czytaj również -> Sergiu Hanca: Cel? Mistrzostwo
Drużynę Probierza trzeba traktować jako poważnego kandydata do mistrzostwa nie tylko z uwagi na udany początek sezonu. Pasy osiągnęły niespotykaną wręcz w naszej lidze stabilizację i są w bardzo dobrej formie już od dłuższego czasu.
Rok temu o tej porze krakowianie zamykali tabelę PKO Ekstraklasy. Nie wygrali żadnego z pierwszych ośmiu spotkań poprzedniego sezonu, a przełamanie przyszło dokładnie 22 września 2018 roku, kiedy w 9. kolejce pokonali Wisłę Płock (3:1).
Biorąc pod uwagę wyniki od tego meczu z Nafciarzami, Cracovia jest najlepiej punktującym zespołem w lidze. W 39 spotkaniach zdobyła 73 punkty - dwa więcej od Legii Warszawa i Piasta Gliwice. To nie jest przypadek.
Mecz z Wisłą udowodnił coś jeszcze. Cracovia zaczęła radzić sobie z presją i tak jak jej trener dojrzale potraktował derby, tak jej piłkarze mentalnie dorośli do gry o najwyższe cele. Jeśli udźwignęli stawkę derbów, poradzą sobie z każdą inną.
Pasy nie grają może efektownie, ale same potrafią zneutralizować atuty rywali jak żaden inny zespół w lidze i zadać skuteczny cios. Nikt w lidze nie lubi grać z Cracovią, która obezwładnia przeciwników - trenerzy rywali Pasów powtarzają to co tydzień. Jeśli nie publicznie, to w prywatnych rozmowach.
Na zdobycie mistrzostwa Polski może to wystarczyć, ale na godne zaprezentowanie się w eliminacjach Ligi Mistrzów już niekoniecznie. Z drugiej strony, kto obserwuje z bliska ewolucję Cracovii, ten wie, że Probierz systematycznie co rundę dokłada do gry Pasów kolejny element i trafia z transferami. A Filipiak nie musi łatać budżetu wyprzedażą najważniejszych zawodników - to w polskich realiach już połowa sukcesu.