Wisła przystąpiła do meczu jako ostatni zespół PKO Ekstraklasy, który w tym sezonie nie strzelił jeszcze gola i długo zanosiło się na to, że Biała Gwiazda - po raz pierwszy od trzech i pół roku - nie zdobędzie bramki w trzecim spotkaniu z rzędu.
W pierwszej połowie spotkania z Górnikiem najskuteczniejsza drużyna poprzednich rozgrywek (1,81 gola/mecz) miała problem nie tyle z wykorzystywaniem okazji co w ogóle z ich kreowaniem. W drugiej natomiast podopiecznym Macieja Stolarczyka brakowało precyzji albo szczęścia, bo w dwóch sytuacjach Martina Chudego przed kapitulacją wyręczyło obramowanie jego bramki.
Wiślacy mieli wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, ale nie stworzyli sobie ani jednej okazji strzeleckiej. Chudy na linii interweniował tylko raz: gdy Denys Bałaniuk przejął piłkę 30 metrów od jego bramki i rozpaczliwym wślizgiem posłał ją w kierunku golkipera Górnika.
Czytaj również -> Infrastrukturalna rewolucja w PKO Ekstraklasie
O ofensywnych podrygach Górnika nawet nie ma co wspominać. Zabrzanie przyjechali na Reymonta 22 szukać szczęścia w kontratakach i choć przez błędy gospodarzy mieli mnóstwo okazji do ich wyprowadzenia, to byli w nich równie nieudolni co krakowianie w ataku pozycyjnym. W efekcie Michał Buchalik na linii nie musiał interweniować ani razu.
ZOBACZ WIDEO: Szalony mecz Manchesteru City z Liverpoolem. Decydowały karne! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Najsłabszymi ogniwami Wisły w pierwszej połowie byli ci, którzy mieli odpowiadać za kreowanie gry, czyli wspomniany Bałaniuk, Michał Mak i Kamil Wojtkowski. Pierwszego gra zupełnie omijała, Mak przegrywał pojedynki, o ile w ogóle w nie wchodził, bo z reguły ich unikał. Z kolei Wojtkowski hamował akcje, drepcząc z piłką przyklejoną do stopy, a gdy już zdecydował się na podanie, to do tyłu albo w szerz.
Nawet jeśli trener Stolarczyk cierpiał wraz z kibicami, patrząc na ich grę, nie miał dużego pola manewru. Chuca ćwiczył z zespołem ledwie od czwartku i szkoleniowiec nie chciał szybko rzucać go na głęboką wodę. Vukan Savicević natomiast dopiero co wznowił treningi po kilkutygodniowej pauzie spowodowanej urazem stawu skokowego. W przerwie opiekun Wisły nie dokonał zatem żadnej zmiany, ale tuż po rozpoczęciu drugiej połowy zadecydował za niego los, bo kontuzji doznał Vullnet Basha, którego zastąpił Savicević.
Czytaj również -> Sergiu Hanca - anioł stróż z Cracovii
Awaryjne wejście Czarnogórzca było momentem zwrotnym meczu. Savicević już przy pierwszym kontakcie z piłką tak napędził atak, że David Niepsuj znalazł się z futbolówką w polu karnym Górnika. Obrońca zarobił rzut rożny, po którym Chudego przed kapitulacją uratowała poprzeczka, którą po centrze Macieja Sadloka i zagraniu Savicevicia uderzeniem głową ostemplował Bałaniuk.
To był ostatni kontakt Ukraińca z piłką - chwilę później zastąpił go Krzysztof Drzazga. Mak i Wojtkowski dostali większy kredyt zaufania, ale mocno go nadwyrężyli. Nie dość, że byli nieporadni, to jeszcze po ich dwóch fatalnych błędach Górnik w końcu zagroził bramce Buchalika. Chwilę po stracie Wojtkowskiego Igor Angulo w końcu zmusił golkipera Wisły do interwencji na linii. Bramkarz Białej Gwiazdy nie miał jednak problemu ze złapaniem strzału Hiszpana z 20 metrów.
Kilkadziesiąt sekund później natomiast Mak dosłownie zgubił piłkę w trakcie dryblingu, dzięki czemu goście ruszyli z kontrą i łatwo przedostali się w pole karne Wisły, ale w kluczowym momencie Jesus Jimenez uderzył z siedmiu metrów nad poprzeczką. Gdyby trafił w światło bramki, Buchalik nie miałby nic do powiedzenia.
Nieudolność kolegów przykryli jednak Savicević i Chuca. Ten pierwszy chwilę po pudle Jimeneza uruchomił prostopadłym podaniem Jeana Carlosa Silvę, ale Brazylijczyk przegrał pojedynek sam na sam z Chudym. W 77. minucie dobrym zagraniem z PKO Ekstraklasą przywitał się natomiast Chuca. Hiszpan przytomnym podaniem do Pawła Brożka zainicjował kontrę Wisły, a weteran błyskawicznie uruchomił Drzazgę. Napastnik Wisły zostawił w tyle Erika Janzę, ale mocnym strzałem z linii pola karnego jedynie obił słupek bramki Górnika.
W 88. minucie piłkę meczową mieli goście z Zabrza. Po centrze z rzutu rożnego futbolówka trafiła do zamykającego akcję Pawła Bochniewicza, jego strzał był poza zasięgiem Buchalika, ale swojego bramkarza na linii wyręczył Maciej Sadlok. Obrońca utrzymał Wisłę w grze o zwycięstwo, ale gdy chwilę później Drzazga zmarnował drugą sytuację sam na sam z Chudym, wydawało się, że Biała Gwiazda pierwszy raz od blisko czterech lat nie strzeli gola w trzech kolejnych meczach.
Ostatnie słowo należało jednak do Wisły. W ostatnich sekundach meczu Drzazga, Wojtkowski i Brożek kilkoma podaniami na jeden kontakt, w tym dwoma "piętkami", całkiem rozmontowali obronę Górnika. W końcowej fazie koronkowej akcji, jakich na boiskach PKO Ekstraklasy nie widuje się co kolejkę, Brożek przekazał piłkę wbiegającemu w pole karne Chuce, który pokonał Chudego technicznym strzałem w kierunku dalszego rogu.
Sędzia Jarosław Przybył nie dał zabrzanom szans na odrobienie strat i po wznowieniu gry odgwizdał koniec spotkania. Lepszego debiutu w barwach 13-krotnego mistrza Polski Chuca nie mógł sobie wymarzyć, a ostatnia akcja wiślaków daje kibicom nadzieję, że efektowne triumfy drużyny Stolarczyka w minionym sezonie nie będą jedynie tęsknym wspomnieniem.
Wisła Kraków - Górnik Zabrze 1:0 (0:0)
1:0 - Chuca 90+5'
Składy:
Wisła: Michał Buchalik - David Niepsuj, Rafał Janicki, Lukas Klemenz, Maciej Sadlok - Jean Carlos Silva, Vullnet Basha (54' Vukan Savicević), Kamil Wojtkowski - Denys Bałaniuk (58' Krzysztof Drzazga), Paweł Brożek, Michał Mak (70' Chuca).
Górnik: Martin Chudy - Boris Sekulić, Przemysław Wiśniewski, Paweł Bochniewicz, Erik Janza - Juan Bauza (55' Mateusz Matras), Filip Bainović, Alasana Manneh (63 Daniel Ścislak), Jesus Jimenez - Łukasz Wolsztyński (75' David Kopacz), Igor Angulo.
Żółte kartki: Janicki, Klemenz (Wisła) oraz Bochniewicz, Jimenez (Górnik).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 15 007.