Łodzianie zagrali przede wszystkim odważnie i napierali na bramkę Biało-Zielonych. Zagrali podobnie, jak w przedsezonowych sparingach.
Zobacz także, co powiedzieli trenerzy obu drużyn po spotkaniu ŁKS - Lechia
- Nie porównywałbym tego do sparingów - zaznaczył od razu obrońca Łódzkiego Klubu Sportowego - Tam działa inna prawidłowość. W lidze dochodzi gra o punkty, trochę stresu. Ale miło, że ktoś to widzi. Staramy się grać cały czas tak samo, pokazywać nasze atuty i utrzymywać poziom - dodał Jan Sobociński.
Ełkaesiacy mieli blisko 70 procent posiadania piłki, a oddali ponad dwadzieścia strzałów w całym spotkaniu. Byli stroną dominującą, choć ostatecznie nie zdołali zdobyć zwycięskiej bramki.
ZOBACZ WIDEO: Forma Piątka i Milika mobilizacją dla Lewandowskiego? "Współpracujemy, a nie rywalizujemy. Zyskują wszyscy"
- Myślę, że nie wystraszyliśmy się Lechii. Choć zdobyli Puchar Polski i zajęli trzecie miejsce w lidze, to my pokazaliśmy, co potrafimy. I liczę, że w kolejnych meczach potwierdzimy, że umiemy grać w piłkę i stwarzać sytuacje. Jesteśmy na tym samym poziomie rozgrywkowym. Jak widać, nie ma różnicy, że my dopiero awansowaliśmy do Ekstraklasy, a Lechia gra w niej kilka lat - ocenił obrońca ŁKS-u Łódź.
Zespół trenera Kazimierza Moskala może nawet mieć lekki niedosyt, że nie udało mu się wywalczyć trzech punktów. Zwłaszcza, że od 43. minuty grał z przewagą jednego zawodnika.
Czytaj również: Filip Mladenović: Żarko Udovicić to doświadczony zawodnik. Nie ma co go pouczać
- Ale ta piłka nie chciała tylko wpaść do bramki. Świetnie dysponowany w bramce był Dusan Kuciak. Mimo tego staramy się zachować spokój, grać na zero z tyłu i mam nadzieję, że będziemy to kontynuować - zaznaczył reprezentant Polski do lat 20.
Przed ŁKS-em teraz pierwszy wyjazd w PKO Ekstraklasie. W sobotę o 17:30 Rycerze Wiosny zagrają w Krakowie z Cracovią.
- Na wyjeździe gra się trochę trudniej, bo nie ma się wokół swojej publiczności. Ale wierzę, że nasi kibice pojadą za nami do Krakowa i mam nadzieję, że pierwsze trzy punkty zdobędziemy właśnie tam - zakończył Sobociński.