Wisła kontra Widzew: kibicowska lista niezgody

Ostatnie pół godziny meczu 19. kolejki Orange Ekstraklasy pomiędzy Wisłą a Widzewem odbyło się w absolutnej ciszy. Powód? Znaczna część kibiców drużyny gości nie została wpuszczona na stadion. - Wpuśćcie Widzew - krzyczeli fani Wisły, aż w końcu miarka się przebrała. - Wychodzimy - ryknęli i opuścili swoje miejsca.

Na sektorze drużyny gości pojawiło się 150 kibiców, choć wcześniej awizowano na ten mecz aż 799 osób. Nieliczni, którym udało się wejść na stadion przy ulicy Reymonta, manifestacyjnie opuścili go w przerwie meczu. Jakby tego było mało, dopingu zaniechali też gospodarze. Zaczęło się od okrzyków "Bez Widzewa nie śpiewamy" oraz "Piłka Nożna dla kibiców", a skończyło się na ostentacyjnym opuszczeniu sektorów D3 oraz C3.

- Na Wiśle zawsze jest fajna atmosfera, więc gra w takiej ciszy na pewno nam nie pomagała - mówił po meczu strzelec jedynej bramki Paweł Brożek. - Dziwnie się gra, kiedy na trybunach jest taka cisza - dorzucił pomocnik Widzewa Piotr Kuklis.

Zaistniałą sytuację wyjaśnia rzecznik prasowy Wisły, Adrian Ochalik. - Na liście kibiców gości, jaką każdy klub ma obowiązek przesłać drużynie gospodarzy przed meczem, musi znaleźć się imię, nazwisko, numer PESEL, a także numer biletu. Na tej, która została nam dostarczona przez Widzew, znajdowało się 799 osób, jednak lista ta była niekompletna. Na stadion weszło zatem 150 osób, których dane zgadzały się z informacjami z listy. Wśród kibiców gości znalazło się jednak 350 osób, które albo nie posiadały biletu, albo nie znajdowały się na liście, albo ich dane nie pokrywały się z tym widniejącymi na liście - mówi Ochalik, powołując się ustawę o zasadach przyjmowania kibiców drużyny gości na zawodach podczas rozgrywek organizowanych przez PZPN i Ekstraklasę SA.

Wśród przyjezdnych znaleźli się jednak też tacy, których dane zgadzały się z tymi podanymi na liście, ale i tak nie udało im się wejść na stadion. Jakie jest stanowisko klubu wobec tego incydentu? W specjalnym oświadczeniu czytamy: - W związku z siłową próbą sforsowania bramy wejściowej przez osoby, które na liście się nie znajdowały, wpuszczenie kibiców gości upoważnionych do wejścia okazało się niemożliwe. Winę więc ponoszą ci kibice, którzy nie potrafili się dostosować do przyjętych przez PZPN i Ekstraklasę SA zasad..

Z zupełnie innej perspektywy na całą sprawę zapatrują się fani z Łodzi. Swoje stanowisko przedstawili za pośrednictwem serwisu widzewiak.pl. - Zdaniem osoby, która przygotowywała listy do wysłania, były one pełne, a dane na nich umieszczone - prawdziwe - czytamy z kolei w ich oświadczeniu. Kibice Widzewa, powołując się na jednego z organizatorów wyjazdu, zapowiedzieli, że łódzki klub wystąpi do PZPN o ukaranie Wisły, a cała sprawa swój finał może mieć nawet w... sądzie.

Komentarze (0)