Piłkarze reprezentacji Polski po ostatnim gwizdku wyjdą pewnie przed kamery i powiedzą, że w eliminacjach styl nie ma totalnie żadnego znaczenia. Że kluczem są punkty, dające ostatecznie prawo gry w turnieju. I wiele w tym racji, choć kiedy, jeśli nie w starciu z rywalem pokroju Macedonii Północnej kibice polskiej kadry mogą oczekiwać od drużyny złożonej z takich zawodników jak Robert Lewandowski czy Piotr Zieliński panowania nad boiskowymi wydarzeniami?
Po sieci od długich miesięcy krąży mem, który idealnie pasuje do meczów zespołu Jerzego Brzęczka. Zdjęcie nosacza sundajskiego, a na nim hasło: "Niby człowiek wiedzioł, ale jednak trochę się łudził". Dopowiadając w tym konkretnym przypadku - łudził się, że narodowa ekipa w końcu wyjdzie na murawę i od pierwszej do ostatniej minuty będzie dominowała, udowodni swoją wyższość i z kompletem punktów wróci do domu.
Piątkowy mecz w Skopje miał jednak niestety bardzo podobny przebieg do marcowego starcia z Łotwą na PGE Narodowym w Warszawie. Łotysze mieli być boleśnie obici, nasza drużyna dała jednak - przede wszystkim w pierwszej połowie - koncert nieporadności. Dokładnie tak samo było w piątek w Macedonii. Pierwsza część gry - dramatycznie słaba, chaotyczna, bez pomysłu, werwy, chęci i jaj. My po prostu byliśmy zespołem słabszym od gospodarzy. Druga połowa - o źdźbło lepsza.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy Szczęsny mógł poczekać z operacją kolana? "Ryzyko zagrania w meczach eliminacyjnych było za duże"
Przed meczem wszyscy nasi kadrowicze mocno chwalili rywali, mówili o wykonanym przez nich postępie, o tym, że gra się u nich bardzo trudno. Bądźmy jednak poważni! Szacunek szacunkiem, ale z takim rywalem możemy chyba oczekiwać goli i pięknej gry. Odważnej, do przodu, z podłączającymi się bocznymi obrońcami, na dwóch napastników.
Trzeba powiedzieć przede wszystkim dwie rzeczy: po pierwsze - zespół Brzęczka nie ma stylu. Sprawia wrażenie zlepka zawodników, którzy nie do końca wiedzą, co i jak chcą grać. Na dodatek zdarzają im się bardzo długie chwile przestoju, bezbarwności, z której nie wiedzą, jak się wydostać. W piątek mieliśmy furę szczęścia, gola strzeliliśmy w takich okolicznościach, że powtórki mają być ponoć pokazywane w Comedy Central. No i oczywiście po stałym fragmencie gry. I znów koło ratunkowe musiał rzucić Krzysztof Piątek. Po drugie - aż trudno pojąć, jak to możliwe, że grając tak nieatrakcyjny futbol idziemy na razie przez te eliminacje suchą stopą.
ZOBACZ TEŻ - Oficjalnie: Eden Hazard piłkarzem Realu Madryt! - KLIKNIJ
Patrząc na sytuację w grupie i naszych rywali, musiałoby dojść do trzęsienia ziemi, żebyśmy nie pojechali na Euro 2020. Na turniej raczej pojedziemy - a teraz mamy przecież dziewięć punktów, czyli komplet - ale z taką grą wylecimy z niego w pierwszym możliwym momencie. Czyli tuż po meczu otwarcia i drugim o honor.