Sytuacja Ruchu Chorzów jest fatalna. W ciągu trzech lat śląski klub zaliczył trzy kolejne spadki i nowy sezon ma rozpocząć od rywalizacji w III lidze. Jednak to stoi pod znakiem zapytania, gdyż Ruch zalega duże pieniądze swoim pracownikom. Na zapłatę zobowiązań czeka m.in. klubowa legenda, Krzysztof Warzycha.
Szkoleniowiec był zatrudniony w klubie od kwietnia 2017 roku do czerwca 2018 roku. Początkowo był pierwszym trenerem, a później był asystentem Juana Ramona Rochy. Warzycha za swoją pracę w Ruchu nie otrzymał pełnego wynagrodzenia i skierował sprawę do Piłkarskiego Sądu Polubownego, który stwierdził, że Ruch musi spłacić byłego trenera.
Jak informuje "Przegląd Sportowy", Komisja Dyscyplinarna PZPN wszczęła postępowanie przeciwko klubowi, któremu grozi brak licencji na występy w III lidze. Przewodniczący rady nadzorczej Ruchu, Zdzisław Bik, uspokaja, że klub spłaci zaległości i będzie rywalizował na czwartym szczeblu rozgrywek.
- Do uregulowania jest 700 tys. złotych zobowiązań licencyjnych. Mamy otrzymać pieniądze za promocję miasta Chorzów i część z tych środków przeznaczymy na wspomniany cel. Kwestia pozyskania pieniędzy z miasta ma rozstrzygnąć się w ten piątek, a zaległości musimy spłacić do końca miesiąca - powiedział Bik w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Bik nie ukrywa swojego zbulwersowania postawą Warzychy. - Mówi, że ma niebieskie serce, a domaga się od nas zapłaty za trzy miesiące za okres, w którym już nie pracował. Kiedy odszedł, jego umowa jeszcze nie wygasła, ale zadeklarował, że nie będzie żądał pieniędzy za te trzy miesiące. Wyjechał do Aten i zmienił zdanie - dodał Bik.
Zobacz także:
Liga Narodów: Portugalia w finale. Cristiano Ronaldo posłał na deski Szwajcarię
Serie A. Karol Linetty może dołączyć do Krzysztofa Piątka w AC Milan. "To dobra opcja"
ZOBACZ WIDEO MŚ U-20. PZPN nie wyciąga wniosków z porażki Polaków? "Nikt nie ma sobie nic do zarzucenia przy fatalnej grze"