Ireneusz Mamrot: Nie jestem cyborgiem

PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Ireneusz Mamrot
PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Ireneusz Mamrot

- Przyznam szczerze, że w pewnym momencie sezonu byłem już mocno zmęczony, doszła bardzo duża presja i jeszcze ta niepewna sytuacja z umową. To wszystko ciążyło na psychice - nie kryje Ireneusz Mamrot w rozmowie z WP SportoweFakty.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Czy czuje pan zaufanie w Białymstoku?

Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii Białystok: Tak, w zwykłych rozmowach czy na samym stadionie na pewno je odczuwam i nie mogę na nikogo powiedzieć złego słowa. Nie wiem jedynie, jak jest w internecie, bo tego nie czytam, ale domyślam się, że różne rzeczy się dzieją. Ogólnie jednak jestem bardzo zadowolony z tego, jak kibice podchodzą do mojej osoby.

Długo czekał pan na decyzję działaczy Jagiellonii w sprawie przedłużenia umowy.

Oczywiście z mojej strony na pewno byłoby lepiej już wcześniej mieć tego pewność, ale ostatecznie wszystko zakończyło się dobrze, więc też nie mam powodów do narzekań. Cieszy, że mogę kontynuować to, co zacząłem.

Gdyby miał pan podsumować dwa lata dotychczasowej pracy w Jagiellonii to...

To były to dwa różne etapy. Pierwszym była praca z dość doświadczoną drużyną, która do ostatniej kolejki walczyła o mistrzostwo i latem nieźle zagrała w eliminacjach Ligi Europy. Jeśli zaś chodzi o drugą część, to można powiedzieć krótko: przebudowa. To niestety często niesie za sobą trudniejszy okres i tak też było w naszym przypadku. Gdyby jednak nie nastąpiła ona zimą, to musielibyśmy ją zrobić latem.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kluby powinny brać przykład z Piasta. "Mistrz nie wyskoczył z kapelusza"

Jest pan zadowolony z kierunku w jakim wszystko zmierza?

Część nowych piłkarzy jest młodych, a więc najlepsze lata przed nimi. Mamy taką sytuację, że gdyby nikt nie odszedł, to tych ogniw brakuje już znacznie mniej i po ich uzupełnieniu jest szansa, by znowu zrobić coś naprawdę pozytywnego. Wierzę w to. Najważniejsze tylko, by pozyskać nowych zawodników jak najszybciej. Chciałbym ich mieć już na pierwszym treningu, aby jak najlepiej się wkomponowali do drużyny.

Czytaj także: Jagiellonia potrzebuje 2-3 wzmocnień

Wicemistrzostwo Polski na start, a w kolejnym sezonie finał Pucharu Polski i 5. miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy. Z jednej strony Jagiellonia cały czas jest w krajowej czołówce, z drugiej ciągle "o włos" od czegoś większego.

Dlatego też odczuwam niedosyt. W związku z pierwszym sezonem mniejszy, bo kiedy przychodziłem to zastanawiano się czy w ogóle awansujemy do najlepszej ósemki, a później - w ostatniej kolejce - byliśmy zależni od wyniku Legii Warszawa. Mógłbym być więc zadowolony, ale tak akurat nie jest. Na przykład czasami się zastanawiam czy gdyby w zespole zostali Jacek Góralski, Konstantin Vassiljev lub Fiodor Cernych, to nie skończyłoby się jeszcze lepiej. Może mniej w przypadku tej pierwszej dwójki, bo oni nie zagrali ani razu w lidze, ale już "Fiedzia" znacznie podnosił rywalizację na skrzydłach i po jego odejściu brakowało takiego nacisku na Przemysława Frankowskiego i Arvydasa Novikovasa. Szanse na tytuł na pewno jednak były, ale mimo tego bardziej boli mnie przegrany finał ostatniego Pucharu Polski. Gdybyśmy go zdobyli to znacznie lepiej oceniałbym wszystko, co dotychczas zrobiliśmy.

A tak Lechia Gdańsk stała się waszym koszmarem.

Można nawet powiedzieć, że Lechia nas ograbiła ze wszystkiego w tym sezonie. Oczywiście trzeba tu wyraźnie zaznaczyć, że w sportowej walce, więc w następnym sezonie musimy się po prostu odkuć. Nigdy nie miałem czegoś takiego, by grając z kimś kolejny raz po porażce pałać jakąś żądzą rewanżu, ale teraz jest inaczej. Musimy coś udowodnić, przede wszystkim sobie.

Ten sezon był pasmem wielu doświadczeń dla pana.

Z pewnością. Myślę, że w żadnym nie zyskałem ich tyle. Teraz trzeba na spokojnie wszystko przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Widzę, że są elementy do poprawy, ale jestem dobrej myśli. Nie jest jednak tak, że są same negatywy. Cieszy na przykład, że "kupiliśmy" w tym sezonie jedną rzecz: motywację do Pucharu Polski. Kiedy graliśmy w eliminacjach Ligi Europy czy Ekstraklasie, to piłkarze pytali mnie czemu tyle mówię o tamtych rozgrywkach, słyszałem narzekania na nie. Wystarczyło jednak, że wystąpili na Stadionie Narodowym, by wszystko się zmieniło. Żadne słowa nie oddadzą bowiem tego, co przeżyli. Jak zobaczyli ten cały obiekt, 50 tysięcy osób na trybunach i ogromne wsparcie swoich kibiców to od razu powiedzieli, że za rok muszą tam wrócić.

Czytaj także: Ireneusz Mamrot - z klasy B na Stadion Narodowy 

Przyszły sezon będzie inny niż dotychczasowe podczas pana pracy z Jagiellonią, ponieważ to pierwsze lato bez europejskich pucharów.

Na pewno chcieliśmy w nich bardzo zagrać, bo inaczej tracimy prestiżowo jako klub. Może też trochę finansowo, chociaż akurat nie są to duże pieniądze na tych pierwszych etapach adekwatnie do ponoszonych kosztów. Niestety, nie udało się.

Mimo tego można chyba znaleźć także plus: możliwość przeprowadzenia pełnych przygotowań i znacznie spokojniejszy start sezonu ligowego.

To prawda, jest chociaż taki pozytyw tej sytuacji. Biorąc pod uwagę moją dwuletnią pracę trzeba przyznać, że drużyna była mocno "skatowana". Za pierwszym razem startowaliśmy przecież już po kilku dniach, za drugim tego odpoczynku między sezonami było trochę więcej, ale z kolei graliśmy na bardzo dużej intensywności i to naprawdę sporo spotkań. W końcu więc piłkarze będą mogli pozwolić sobie na prawdziwe zregenerowanie się i do tego porządnie odpoczną psychicznie.

Pan też potrzebuje chyba takiego restartu?

W tej chwili mam jeszcze sporo piłkarzy do oglądania, ale liczę, że uda się to skończyć w kilka dni i wtedy chciałbym pojechać w góry. Przyznam szczerze, że w pewnym momencie sezonu byłem już mocno zmęczony, doszła bardzo duża presja i jeszcze ta niepewna sytuacja z umową. To wszystko ciążyło na psychice, widziałem to sam po sobie. Nie jestem cyborgiem. Pracuję nieprzerwanie już 18 lat i nie ukrywam, że potrzebny mi jest taki urlop, w którym tej piłki w ogóle by nie było. Dotąd nigdy się nie udało, ale teraz mam nadzieję, że będzie inaczej. Zawodnicy wrócą wypoczęci, naładowani energią i ja też muszę taki być.

Źródło artykułu: