Jesus Imaz ocierał łzy, Grzegorz Sandomierski skrywał twarz w dłoniach, a Taras Romanczuk i Ivan Runje stali skonsternowani patrząc na sektor swoich kibiców. Wyjazdowa porażka 0:2 (0:1) z Lechią Gdańsk ostatecznie pogrzebała okazję Jagiellonii Białystok na 4. miejsce w tabeli i udział w eliminacjach Ligi Europy. Drużyna Piotra Stokowca okazała się zresztą przekleństwem, bo pokonywała ją też na inaugurację sezonu oraz na starcie rundy rewanżowej, a także w finale Pucharu Polski.
Sezon 2018/19 zespół z Podlasia skończył na piątej pozycji w Lotto Ekstraklasie, chociaż zaczął go jak w najlepszych snach: o wyeliminowaniu portugalskiego Rio Ave i nieznacznej porażce z belgijskim KAA Gent w el. LE mówiła bowiem cała Polska. Wtedy też wydawało się, że białostoczanie mogą osiągnąć naprawdę wiele. - Jeśli będziemy grać tak, jak przeciwko tym rywalom, to zniszczymy Ekstraklasę, wygrywając prawie wszystkie spotkania - podkreślał Arvydas Novikovas. Nie wiedział jeszcze, że intensywny początek okaże się bardzo kosztowny...
Zmęczenie podróżami i częstą grą, mniejsza liczba treningów i przede wszystkim kontuzje wpędziły zespół w jesienny kryzys. Jako lider Jaga przegrała 0:4 u siebie ze Śląskiem Wrocław i zaczęła grać w kratkę. Kolejne 0:4 (z KGHM Zagłębiem Lubin - przyp. red.) spowodowało zaś, że władze klubu i sztab szkoleniowy postanowiły zaryzykować i zimą głęboko przebudować kadrę.
ZOBACZ WIDEO Michał Probierz zaskoczył. "Nie sprzedajemy nikogo i za rok chcemy walczyć o mistrzostwo!"
Zagrywka "va banque" nie popłaciła. Jagiellonia średnio trafiła z transferami i odczuła kilka wyrw. Szczególnie, że nowi potrzebowali czasu, a swoje robiły urazy. Dobry początek rundy wiosennej i dwie wygrane na start jednak zafałaszowały problem, którego następstwem był fatalny marzec i wypisanie się z walki o mistrzostwo. - Przez tyle lat pracy zdarzało mi się miewać ciężkie chwile, ale ta była naprawdę trudna - nie krył później Ireneusz Mamrot w rozmowie z nami.
Szło tak źle, że w pewnym momencie możliwe było nawet wypadnięcie Jagi z czołowej "8" i plotkowano o możliwym zwolnieniu trenera, ale ten właśnie wtedy poukładał trochę zespół i rozpoczął pogoń za czołówką (walka o grę w Europie - przyp. red.). Ostatecznie do pucharów zabrakło punktu, o czym w dużej mierze przesądziły fatalnie wykonywane rzuty karne. Mamrot będzie miał jednak czas, by poprawić ten element u swoich piłkarzy, bo przedłużono z nim umowę o kolejny rok.
***
EkstraKLASA: Karol Świderski
Sezon zaczynał jako rezerwowy i chciał uciec na wypożyczenie, czym rozzłościł kibiców. Po rozmowie z Mamrotem zdecydował się jednak zostać i podjąć rywalizację, co było świetną decyzją, bo w listopadzie jego forma eksplodowała. Rundę jesienną skończył z 9 golami w 20 meczach i odszedł za około 2 miliony euro do PAOK-u Saloniki, co zdaniem trenera Jagi miało największy wpływ na słaby początek wiosny w wykonaniu jego drużyny.
EkstraKLAPA: Martin Kostal
Ani jeden gol i tylko asysta w 15 meczach to jak na skrzydłowego dorobek mizerny. A jeśli dodamy do tego jeszcze, że Słowak trafił do Jagi zimą za 300 tysięcy euro oraz kartę zawodniczą Lukasa Klemenza i półroczną pensję Łukasza Burligi, co jak na ten klub było sporą kwotą transferową, to wychodzi nam prosty rachunek. Szczególnie, że szybko wylądował na ławce rezerwowych i w najważniejszych meczach nie grał prawie wcale.
Lider: Ivan Runje
W sezonie 2018/19 zagrał 40 meczów dla Jagiellonii, a z siedmiu wyeliminowały go kontuzje oraz zawieszenia. Absencje skończyły się stratą 13 goli, co najlepiej pokazuje jak ważny jest dla taktyki Mamrota. Chorwat dowodzi jednak nie tylko grą obronną, ale potrafi też strzelić ważnego gola (domowe mecze z Pogonią Szczecin oraz starcie z Legią - przyp. red.). Ponadto jako pierwszy wychodził do dziennikarzy, kiedy wiosną zespół przeżywał kryzys i nie unikał odpowiedzi na żadne pytanie.
Cytat: Taras Romanczuk
- A co mam powiedzieć, że jesteśmy, kur**, frajerami? - rzucił kapitan Jagi w stronę dziennikarza, poproszony o wypowiedź po ostatnim meczu sezonu.
Są słabsi.