Piłkarze Piasta Gliwice odnieśli niezwykle ważne zwycięstwo. - Mieliśmy w pamięci poprzedni mecz w Gdańsku, gdzie graliśmy dobrą piłkę, ale nie wpadała ona do bramki. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jak zagramy podobnie, będzie niesmak. Ważne było zdobycie pierwszej bramki i ta sztuka nam się udała. Wiedzieliśmy, że nie możemy być nieskonsolidowani w działaniach. Przy naszej przewadze, Lechia była bardzo zdeterminowana. Gdańszczanie rzucili wszystkie siły jakie mieli i było nerwowo. Najważniejsze, że wygraliśmy - może nie po efektownym meczu, ale jesteśmy bardziej zadowoleni niż wtedy - powiedział Waldemar Fornalik.
Piast to pierwszy zespół, który wygrał w tym sezonie w Gdańsku. - Każdy patrzy na statystyki i od tego się nie ucieknie. Parę lat funkcjonuję w piłce i wiem, że przychodzi moment, że każda seria się kończy. Wygraliśmy w bardzo dobrym momencie dla nas. Teraz przed nami dwa mecze u siebie i to też podbuduje morale drużyny - dodał Fornalik.
Gola na wagę zwycięstwa strzelił Piotr Parzyszek. - On sam sobie wytwarza presję określając ile chce strzelić bramek w sezonie. To może spowodować blokadę. Na treningach strzela bramki i dobrze dogrywa kolegom. W ostatnim meczu nie strzelił, teraz zdobył bramkę w najbardziej odpowiednim momencie - podsumował trener Piasta Gliwice.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lechia kolejny raz zawiedzie w końcówce sezonu? "Wydaje mi się, że są mądrzejsi niż dwa, trzy lata temu"
Gdańszczanie na dzień przed Wielkanocą mogą stracić pozycję lidera. - Nie tak sobie wyobrażaliśmy te święta. Ten mecz, szczególnie w I połowie, nie był pod naszą kontrolą tak, jak byśmy chcieli. Popełnialiśmy za dużo prostych błędów i pozbywaliśmy się piłki. Graliśmy niedokładnie i presja nas przygniotła. W drugiej połowie grając jednego zawodnika mniej zdecydowaliśmy się na inny wariant grania. Mimo trzech dogodnych sytuacji, piłka nie znalazła drogi do siatki i tak się skończyło. To dla nas gorzka pigułka. Ja jestem optymistycznie nastawiony do tego co nas czeka, choć jestem wkurzony i zły. Powinniśmy cały mecz grać z taką determinacją jak w drugiej połowie. Piastowi gratuluję tego, z czego my słynęliśmy - wyrachowania. My przegraliśmy bitwę, ale jest wiele do wygrania. Sportowa złość pomoże nam w tym, by wykrzesać w końcówce sezonu jeszcze więcej emocji, które pozwolą grać przynajmniej tak, jak w drugiej połowie - ocenił Piotr Stokowiec, szkoleniowiec Lechii Gdańsk.
Z czego wynikała presja w zespole? - Ona pojawiała się też w niektórych meczach, w różnych fazach sezonu. Dla nas bycie liderem to ciągle nowe doświadczenie, ale stać nas na to by dominować i grać. Było za dużo niedokładności, ale w drugiej połowie pokazaliśmy, że potrafimy grać mimo zawodnika mniej. Musieliśmy się ratować roszadami po czerwonej kartce, ale druga połowa napawa optymizmem. Nie jestem smutny, tylko zły. Zwycięstwo było w zasięgu ręki i granie o najwyższe cele też w nim jest - dodał Stokowiec.
Jeszcze w pierwszej połowie z boiska zszedł Jarosław Kubicki, który zobaczył w ciągu sześciu minut dwie żółte kartki. - Jarek nie jest brutalnym zawodnikiem. Te faule były poprzedzone faulami w drugą stronę, choć uważam, że sędzia bardzo dobrze prowadził zawody. Była u nas nerwowość, choćby przy bramce Parzyszka. Nie spodziewajmy się, że Lechia to zespół gotowy, który będzie dominował i zmiecie wszystkich. Nie widzę symptomów by panikować. Mecze prawdy przed nami - podkreślił trener.
- Nie mam czasu na to, żeby się zamartwiać. Nie decydowaliśmy się na transfery w okienku zimowym. Od razu chcielibyśmy wskoczyć do nieba i bijemy się o najwyższe cele, ale klub to nie jest tylko pierwsza drużyna. Lechia powoli odbudowuje swoją markę. Sprawy organizacyjne też są w jak najlepszym porządku i to fakt, z którym chcieliśmy się uporać. Wiemy, że trzeba było naprostować wiele spraw i proces trwa. Jako trener to rozumiem i wolę mieć 14 zawodników, którzy wiedzą czego chcą niż 20 niezdecydowanych, spełniających rolę treningową. W takich piłkarzach jak Żukowski, Fila czy Sopoćko jest przyszłość i ja w nich wierzę. Inaczej byśmy to oceniali gdyby padła jedna bramka. Tak jest skonstruowana ta drużyna i zobaczymy jak będzie w przyszłym roku, choć jeszcze o tym nie rozmawialiśmy - podsumował Stokowiec.
Do tego trzeba "dorosnąć"!