Liga Mistrzów 2019. FC Porto - Liverpool FC: 30 minut to za mało. Liverpool wypunktował Porto

PAP/EPA / FERNANDO VELUDO / Na zdjęciu: piłkarze Liverpool FC
PAP/EPA / FERNANDO VELUDO / Na zdjęciu: piłkarze Liverpool FC

Tuzin akcji, kanonada, kapitalne 30 minut FC Porto i... gol dla gości z Liverpoolu. Zespół Juergena Kloppa rozkręcał się bardzo powoli, ale wygrał w Portugalii aż 4:1 (1:0) i w półfinale Ligi Mistrzów zagra z Barceloną.

W tym artykule dowiesz się o:

Sadio Mane w 26. minucie wpakował piłkę do bramki gospodarzy, a asystent sędziego głównego poderwał flagę, sygnalizując pozycję spaloną. Miejscowym kibicom spadł kamień z serca, ale na ich nieszczęście - prosto na stopy. Sędziowie VAR długo analizowali bowiem tę sytuację, dokładnie przyjrzeli się ustawieniu zawodników i zawyrokowali: senegalska gwiazda Liverpoolu w momencie podania Mohameda Salaha nie znajdowała się na spalonym, gol został zdobyty prawidłowo! Z gospodarzy momentalnie zeszło powietrze. Napompowanym, fruwającym w pierwszych 30 minutach nad murawą piłkarzom z Porto celny strzał rywali skutecznie podciął skrzydła.

Nowy podział pieniędzy w Lotto Ekstraklasie. Kluby są bliskie porozumienia

Zna się trochę na tej piłce kopanej szkoleniowiec "The Reds". Przed rewanżowym ćwierćfinałem z Portugalczykami Juergen Klopp szedł pod prąd, lał na rozgrzane głowy angielskich kibiców całe kubły zimnej wody. Większość fanów zdążyła już bowiem przepchnąć Liverpool do kolejnej fazy Champions League jeszcze przed rozegraniem meczu na wyjeździe. - Porto w tej edycji LM wygrało dotychczas wszystkie mecze u siebie. Zdaję sobie sprawę, że przed tygodniem dominowaliśmy, ale teraz dominacja będzie po stronie Porto - uważał Klopp. I scenariusz przewidział idealnie.

Liga Mistrzów 2019. Juventus - Ajax. Ronald de Boer: Sam jestem bardzo zaskoczony!

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Bójka Lewandowskiego z Comanem dała pozytywny impuls? "Takie sytuacje biorą się z ambicji"

Miejscowi wyszli niezwykle odważnie na faworyzowanych Anglików. Z trzema napastnikami, chęcią zwycięstwa przebijającą się z każdej kolejnej akcji. Próbowali Jesus Corona, Moussa Marega, swoich szans szukał Yacine Brahimi. Wszystko na nic. Strzały miejscowych albo latały obok słupków i nad poprzeczką, albo wyłapywał je Alisson Becker. A gdy można się było spodziewać, że Porto w końcu się przełamie, gola - praktycznie z niczego - strzelił Mane.

I później to już poszło. W drugiej połowie, dokładnie w 65. minucie, wspaniałym podaniem z głębi pola popisał się Alexander-Arnold, który obsłużył Mohameda Salaha. Egipcjanin w sytuacji sam na sam nie miał problemów z pokonaniem Casillasa. I choć moment później kontaktową bramkę po rzucie rożnym zdobył Eder Militao, to jednak Liverpool zadał jeszcze dwa śmiertelne ciosy. Najpierw wspaniałe dogranie Jordana Hendersona wykorzystał Roberto Firmino, a później swoją bramkę dorzucił jeszcze Virgil van Dijk. Przed rokiem ekipa z Liverpoolu w Porto strzeliła aż pięć goli, tym razem skończyło się na czterech. Trudno o bardziej zasłużony awans.

Liverpool FC w półfinale Ligi Mistrzów zmierzy się z Barceloną. Pierwszy mecze rozegrany zostanie 1 maja na Camp Nou.

FC Porto - Liverpool FC 1:4 (0:1)
0:1 - Sadio Mane 26'
0:2 - Mohamed Salah 65'
1:2 - Eder Militao 68'
1:3 - Roberto Firmino 78'
1:4 - Virgil van Dijk 84'

Porto: Iker Casillas - Eder Militao, Pepe, Felipe, Alex Telles - Otavio (46' Tiquinho Soraes), Danilo Pereira, Hector Herrera - Jesus Corona (78' Fernando), Moussa Marega, Yacine Brahimi (81' Bruno Costa).

Liverpool: Alisson Becker - Trent Alexander-Arnold (66' Joe Gomez), Joel Matip, Virgil van Dijk, Andrew Robertson (71' Jordan Henderson) - Georginio Wijnaldum, Fabinho, James Milner - Mohamed Salah, Divock Origi (46' Roberto Firmino), Sadio Mane.

Żółte kartki: Pepe - Mane.

Sędziował: Danny Makkelie (Holandia).

Źródło artykułu: