Trudno było jednoznacznie wskazać faworyta niedzielnej konfrontacji na Stadionie Wembley w Londynie, a spotkanie zapowiadało się na bardzo wyrównane. Ostatnie starcie tych ekip zakończyło się triumfem Watfordu (2:0).
Rywalizacja dla Wilków mogła się rozpocząć znakomicie, bo już w 1. minucie niezłym strzałem popisał się Jonny Castro, a piłka minimalnie minęła bramkę strzeżoną przez Heurelho Gomesa.
Podopieczni Nuno Espirito Santo grali bardzo cierpliwie, a ich poczynaniami umiejętnie kierował doświadczony portugalski pomocnik, Joao Moutinho.
ZOBACZ WIDEO Ogromne emocje w spotkaniu Juventusu z Milanem! Bezlitosny Piątek z golem! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Zespół z Wolverhampton dopiął swego w 36. minucie, kiedy wykonywał rzut rożny. Wówczas dokładnie dośrodkował Diogo Jota, a celnie główkował Matt Doherty i jak się później okazało ustalił wynik w pierwszej połowie zawodów.
Po zmianie stron piłkarze Wolverhampton nie zamierzali zwalniać tempa i w 62. minucie podwyższyli swoje prowadzenie. Wtedy to Doherty zagrał futbolówkę do Raula Jimeneza, zaś ten przyjął ją na klatkę piersiową i strzelił gola.
Wobec takiego obrotu spraw trener Javier Garcia posłał do boju Gerarda Deulofeu, który w 79. minucie zdobył bramkę kontaktową, popisując się ładnym, technicznym uderzeniem w "okienko".
Ekipa Watford FC ambitnie walczyła o doprowadzenie do remisu i rzutem na taśmę zrealizowała swój cel. Leander Dendoncker sfaulował rywala i arbiter podyktował rzut karny. "Jedenastkę" wykorzystał Troy Deeney, który doprowadził do dogrywki.
Szerszenie były na fali i tuż przed zakończeniem I części dodatkowego czasu gry zadały przeciwnikowi trzeci - decydujący - cios, którego autorem okazał się Deulofeu, a asystował mu Andre Gray.
Puchar Anglii, półfinał:
Watford FC - Wolverhampton Wanderers 3:2 (0:1)
0:1 - Matt Doherty 36'
0:2 - Raul Jimenez 62'
1:2 - Gerard Deulofeu 79'
2:2 - Troy Deeney 90+4'
3:2 - Gerard Deulofeu 104'
Czytaj też:
-> Premier League: Wilki pokąsały chłopców Solskjaera. Fulham FC drugim spadkowiczem
-> Chelsea poluje na gwiazdę. Robert Lewandowski na celowniku