26 lat temu, jak określił wówczas członek PZPN Ryszard Kulesza, "cała Polska widziała", jak w ustawionym meczu Legia pokonała Wisłę w Krakowie 6:0, zapewniając sobie (odebrane później przez PZPN) mistrzostwo Polski. W niedzielę natomiast cała Polska obejrzała w TVP 2 świetną, półtoragodzinną reklamę Lotto Ekstraklasy.
Telewizyjni kibice, którzy swoje wyobrażenie o polskiej lidze budowali w oparciu o zgryźliwe komentarze, przecierali oczy ze zdumienia. Obejrzeli kapitalne widowisko godne mocnej zachodnioeuropejskiej ligi z pięknymi golami zespołu, który nie zadowala się jednobramkowym prowadzeniem i potrafi porwać tłumy swoją grą. Zobaczyli też triumf Dawida nad Goliatem - Wisła przecież ledwie dwa miesiące temu przeżyła własną śmierć i nie było wiadomo, czy przystąpi do rozgrywek, a teraz rozbiła aktualnego mistrza kraju i zarazem najbogatszy klub w Polsce.
Bilety na ligowy klasyk Wisła wyprzedała już we wtorek, a 33 tys. kibiców (frekwencyjny rekord nowego stadionu) Białej Gwiazdy stworzyło atmosferę, od której nogi ugięłyby się każdemu. Piekło zgotowali Radosławowi Cierzniakowi i Carlitosowi, którzy przenieśli się do Legii właśnie z Wisły. Każdy ich kontakt z piłką odbywał się w akompaniamencie przeraźliwych gwizdów, ale próby zdeprymowania eks-wiślaków mieściły się w cywilizowanych normach - kibice powstrzymali się od standardowego w takich okolicznościach potoku wyzwisk.
Do oprawy spotkania dostroili się piłkarze Wisły. Gospodarze bez kalkulacji rzucili się na gości od pierwszego gwizdka i już w 5. minucie objęli prowadzenie. Jakub Błaszczykowski nic nie zrobił sobie z asysty Luisa Rochy i z prawego skrzydła zagrał przed bramkę do Krzysztofa Drzazgi. Ten dostał od Artura Jędrzejczyka i Mateusza Wieteski absurdalnie dużo czasu na przyjęcie piłki i przygotowanie jej do strzału. Cierzniak obronił to uderzenie, ale wobec dobitki Sławomira Peszki był już bezradny.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Bayern Monachium traci punkty. Gol Lewandowskiego ratuje remis! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W ten sposób wiślacy przerwali trwającą od 6 października 2013 roku serię 464 minut bez gola w domowych meczach z Legią. Była to najczarniejsza passa krakowian w historii ich ligowej rywalizacji z jakimkolwiek przeciwnikiem. To podopiecznym Macieja Stolarczyka jednak nie wystarczało i poszli za ciosem. Ze swobodą przedostawali się z piłką w pole karne Legii, ale tam brakowało im precyzji.
Legia przed przerwą była bezproduktywna. Pierwszą (i jedyną) okazję sprezentowała jej Wisła. W 26. minucie Maciej Sadlok nie zrozumiał intencji Vukana Savicevicia i legioniści przejęli piłkę tuż przed polem karnym gospodarzy. Po chwili futbolówka trafiła do Carlitosa, ale Mateusz Lis pewnie obronił strzał Hiszpana.
Czytaj również -> Mateusz Skwierawski: Niezatapialny Błaszczykowski
W pierwszej połowie Wisła zdominowała Legię, rzadko wpuszczając ją z piłką na swoją połowę. Zmuszeni do głębokiej defensywy goście popełniali błędy. W 39. minucie Rocha zablokował ręką strzał Marcina Wasilewskiego i sędzia Bartosz Frankowski bez wahania wskazał na "wapno", a rzut karny na gola zamienił Błaszczykowski.
Ricardo Sa Pinto nie czekał do przerwy i jeszcze przed końcem pierwszej połowy dokonał korekty w składzie. W miejsce prawego obrońcy Pawła Stolarskiego, który nie zawinił w żaden szczególny sposób, wprowadził napastnika Sandro Kulenovicia. Portugalczyk upokorzył młodzieżowego reprezentanta Polski w miejscu, w którym ten się wychował - Stolarski to adept akademii Wisły i przy Reymonta 22 stawiał pierwsze kroki w Lotto Ekstraklasie.
Po przerwie obraz gry się zmienił. To Legia przeważała, ale podopieczni Sa Pinto cierpieli, prowadząc atak pozycyjny. Bez pomocy wiślaków nie potrafili stworzyć sobie żadnej sytuacji. Gospodarze przeczekali szturm gości i przy pierwszej okazji obdarli ich ze złudzeń. W 73. minucie Rafał Pietrzak pokonał Cierzniaka kapitalnym strzałem z rzutu wolnego. Reprezentant Polski uderzył z 25 metrów tak, że bramkarz Legii nawet nie drgnął i tylko wzrokiem odprowadził piłkę do siatki.
"Raz, dwa trzy - mało!" - skandowali kibice Wisły, a podopieczni Stolarczyka nie mieli litości dla rywali. W 82. minucie Sadlok wrzucił piłkę miękko w pole karne Legii, gdzie Marko Kolar ściął ją do bramki Cierzniaka efektownym wolejem. Dopiero przy prowadzeniu 4:0 wiślacy pozwolili sobie na rozprężenie. W 87. minucie goście w końcu sami wypracowali sobie sytuację, ale Lis w dobrym stylu obronił strzał Kaspera Hamalainena.
Wisła w efektowny sposób przerwała niemoc w domowych meczach z Legią - krakowianie czekali na pokonanie mistrza Polski na swoim stadionie od 6 października 2013 roku. To trzecia z rzędu wygrana Białej Gwiazdy - dzięki tej serii krakowianie wrócili do grupy mistrzowskiej. Na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego Wisła jest 7. w tabeli. Zapracowała na to spektakularnym zwycięstwem z Koroną Kielce (6:2) i prestiżowymi wygranymi z Cracovią (3:2) i teraz z Legią.
Czytaj również -> Szymon Mierzyński: Po Nawałce zostaną tylko anegdoty
Dla Legii to natomiast najwyższa porażka w lidze od 12 listopada 2010 roku i... meczu z Wisłą w Krakowie (0:4). Niedzielna klęska przy Reymonta 22 oznacza, że warszawianie mają już pięć punktów straty do przewodzącej tabeli Lotto Ekstraklasy Lechii Gdańsk.
Wisła Kraków - Legia Warszawa 4:0 (2:0)
1:0 - Peszko 5'
2:0 - Błaszczykowski (k.) 40'
3:0 - Pietrzak 73'
4:0 - Kolar 82'
Składy:
Wisła: Mateusz Lis - Łukasz Burliga, Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok, Rafał Pietrzak - Vullnet Basha, Vukan Savicević - Jakub Błaszczykowski (90' Patryk Plewka), Krzysztof Drzazga (88' Krzysztof Drzazga), Sławomir Peszko (83' Rafał Boguski) - Marko Kolar.
Legia: Radosław Cierzniak - Paweł Stolarski (43' Sandro Kulenović), Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Luis Rocha - Domagoj Antolić, Andre Martins - Marko Vesović, Sebastian Szymański, Iuri Medeiros (77' Kasper Hamalainen) - Carlitos (77' Michał Kucharczyk).
Żółte kartki: Jędrzejczyk (Legia).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 33 000.
Czasu.