Krzysztof Mączyński ucina temat Ricardo Sa Pinto. "Nie rozmawiamy już o trenerze"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Krzysztof Mączyński
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Krzysztof Mączyński

- To, co miałem do powiedzenia, już powiedziałem - odpowiada Krzysztof Mączyński zapytany o Ricardo Sa Pinto. Przez konflikt z trenerem pomocnik musiał opuścić Legię Warszawa.

- Nie rozmawiamy już o trenerze. Skończmy ten temat. To, co miałem do powiedzenia, już powiedziałem - odpowiada Krzysztof Mączyński. Podczas zimowego okna transferowego reprezentant Polski rozwiązał swój kontrakt z Legią Warszawa i dołączył do Śląska Wrocław. W sobotę obie drużyny zagrały ze sobą w 26. kolejce Lotto Ekstraklasy. Lepsza okazała się była drużyna Mączyńskiego, która wygrała 1:0 po golu z rzutu karnego.

Otworzyłem już nowy rozdział - dodaje pomocnik Śląska, który musiał opuścić szeregi mistrza Polski przez konflikt z Ricardo Sa Pinto. Portugalczyk zesłał piłkarza do rezerw. Najpierw tłumaczył, że to efekt dużej konkurencji w zespole. Języki obu mężczyzn rozplątały się, kiedy ich drogi się rozeszły. - Nie był godzien podania ręki - powiedział Mączyński "Przeglądowi Sportowemu". - Zaczął opuszczać się na treningach - odpowiedział tej samej gazecie trener.

Ricardo Sa Pinto o meczu ze Śląskiem: W pierwszych minutach nie był najpiękniejszy

Wymiana zdań ciągle trwała. Pomocnik Śląska użył mocniejszych słów w kolejnym wywiadzie dla "PS" nazywając Sa Pinto "Przebierańcem", a ten znowu zabrał głos na początku marca, po wygranym meczu z Miedzią Legnica.

ZOBACZ WIDEO Skandaliczny transparent na stadionie Lechii. "Jest delegat PZPN, jest obserwator. Nikt nie zareagował!"

Po sobotnim meczu z Legią, Krzysztof Mączyński postanowił skończyć rozmowy na temat konfliktu z byłym trenerem. - Dziś jestem w Śląsku, rozdział w Legii jest już skończony. Trener Vitezslav Lavicka uprzedzał, żeby nie reagować na zaczepki. Starałem się być skoncentrowany na meczu. To jest moja praca. Nie reagowałem na boisku. Nie było nic, co mogłoby mnie sprowokować - opowiada.

Po spotkaniu 31-latek miał zastrzeżenia co do pracy arbitrów. Najpierw przyznali Legii rzut karny za zagranie ręką Igorsa Tarasovsa. W końcówce Śląsk też mógł mieć swoją "jedenastkę". Wtedy jednak sędzia główny Daniel Stefański anulował decyzję po obejrzeniu powtórki.

- Mieliśmy pretensje o rzut karny dla Legii. Czemu sędzia nie pójdzie skorzystać z VAR-u skoro ma taką możliwość? Sędzia Bartosz Frankowski był na VAR-ze i kilka razy już się tam pomylił. Piłka nie zmieniła kierunku lotu. We Wrocławiu mieliśmy kilka takich sytuacji, gdzie sędziowie nie dyktowali, więc nie wiemy co decyduje o tym, że jest raz a czasem nie ma - wyjaśnia Mączyński.

Czytaj też: Wymęczona wygrana Legii Warszawa ze Śląskiem Wrocław

Reprezentant Polski zachowuje optymizm i wierzy, że z czasem Śląsk zacznie regularnie wygrywać. - Jest pozytyw, że zareagowaliśmy po stracie bramki. Zwycięstwa przyjdą, bo jest potencjał w zespole. Uważam, że tego meczu wcale nie musieliśmy przegrać - wyznaje.

Komentarze (1)
avatar
Katon el Gordo
17.03.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mączyński zostanie (przynajmniej jeszcze przez parę lat) a Sa Pinto odejdzie i wkrótce słuch i pamięć o nim zaginie jak po dr. Albanie. Raków Częstochowa i jego naśladowcy się do tego przyczyni Czytaj całość