Ostatni tydzień był niezwykle atrakcyjny przede wszystkim dla... dziennikarzy zajmujących się na co dzień Bayernem Monachium. Przed laty klub z Saebener Strasse nazwano FC Hollywood, bo nie było dnia, by wokół zespołu pełnego gwiazd nie działo się coś ciekawego. Bardzo podobnie jest i teraz. W momencie, gdy Bayern Monachium zdołał zniwelować stratę do Borussii Dortmund do trzech punktów i tuż przed startem decydującego momentu sezonu, w drużynie znów zaczęło iskrzyć.
Dariusz Tuzimek: Kto miał odwagę zatrudnić Sa Pinto, będzie miał odwagę go zwolnić
Głośno było po zeszłotygodniowym starciu z Herthą Berlin. Mistrz Niemiec wygrał wprawdzie, ale tylko 1:0, po wielkich męczarniach. To nie był dobry mecz w wykonaniu Bayernu. Szczególnie słabo wyglądała gra monachijczyków z przodu. Nieporadność w napadzie sprawiła, że na zbyt małe wsparcie w poczynaniach ofensywnych narzekał Robert Lewandowski. O "Lewym" było zresztą głośno także z innego powodu. Piłkarz Herthy Karim Rekik niedługo przed końcem meczu zaatakował Lewandowskiego, a ten padł na ziemię jak rażony piorunem. Berliński obrońca wyleciał za to z boiska z czerwoną kartką, ale na zarzut "Lewego", że było to zagranie celowe, odpowiedział: - On nie mówi prawdy. Dlaczego mówi takie rzeczy? Swoje dorzucili też trener i dyrektor sportowy Herthy, którzy zarzucili Lewandowskiemu symulowanie.
Byłoby dobrze, gdyby Bayern miał pod górkę z tylko takimi kłopotami. Jest jednak inaczej, przede wszystkim za sprawą niepocieszonych piłkarzy. Kolejny już raz popis dał Franck Ribery. Francuz przy stanie 0:0 w meczu z Herthą został ściągnięty z boiska, po czym naburmuszony siadł na ławce, nie podając wcześniej ręki Niko Kovacowi. Kolejny tego typu wybryk w jego wykonaniu. I jeden z ostatnich, bo jak wiadomo, to ostatnie miesiące Francuza w klubie.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie
Z kolei na łamach prasy uzewnętrznił się Rafinha. - Trener jest nieuczciwy. Dobrze wyglądam w treningu, ale to nie ma żadnego znaczenia. Jestem mu niepotrzebny - mówił Brazylijczyk, komentując swoją sytuację w drużynie. Po tych słowach ostro zareagował sam Uli Hoeness, który temperował zawodnika jedną z wypowiedzi przed kamerami.
I w takiej właśnie atmosferze Bayern przygotowywał się w minionym tygodniu do szalenie ważnego i niezwykle ciężko się zapowiadającego meczu ligowego z Borussią M'gladbach. Popularne "Źrebaki" wciąż zajmują trzecie miejsce w tabeli, wciąż straszą niezłymi statystykami i potencjałem ofensywnym, nawet mimo faktu, że dwa ostatnie mecze u siebie przegrały po 0:3. Przed tygodniem drużyna Dietera Heckinga nie sprostała VfL Wolfsburg, a jeszcze wcześniej trzy punkty z Borussia-Park wywiozła Hertha. Wszyscy pamiętamy jednak ostatni, październikowy mecz Bayernu z Borussią, rozegrany na Allianz Arenie. Wówczas Bawarczycy dostali lanie 0:3. Nic dziwnego, że mistrz Niemiec ma się na baczności.
Szybkie decyzje w Realu Madryt. Trener juniorów zwolniony po krytyce Casemiro i Kroosa
- To zupełnie inne okoliczności, niż przed wspomnianym meczem. Wówczas byli niestabilni, mieli problemy - powiedział na piątkowej konferencji prasowej Dieter Hecking. - Dziś Bayern znów jest stabilny. A gdy na nich patrzysz w takim meczu, jak z Liverpoolem, to budzi podziw - dodał. Takie słowa nie oznaczają jednak, że drużyna podejdzie do spotkania z bojaźnią. - Nie mamy powodów, by czuć przed tym starciem strach. Będziemy grali odważnie i do przodu - dorzucił trener Borussii.
Bayern do Moenchenladbach poleciał bez aż sześciu zawodników. Corentin Tolisso i Arjen Robben są na ostatniej prostej przed powrotem po kontuzjach do meczowej kadry. Kingsley Coman zerwał mięsień w ostatnim meczu i kolejny już raz czekają go wizyty w gabinecie fizjoterapeuty. Franck Ribery ma problemy żołądkowe, Leon Goretzka cierpi na pobolewający staw skokowy. Niegroźny uraz zgłosił też David Alaba. Zagrać z kolei powinien Manuel Neuer.
Początek meczu Borussia M'gladbach - Bayern Monachium w sobotę o godzinie 18:30. Transmisja w Eleven Sports 2.
tyle w temacie