Dla lokalnej społeczności w Gdyni to wyjątkowy dzień. Nie tylko ze względu na to, że po kilku tygodniach Arkowcy wrócili na ligowe boiska, ale przede wszystkim dlatego, że miasto 10 lutego obchodzi 93. rocznicę otrzymania praw miejskich. Chcieli więc ją uświetnić pierwszym od sześciu ligowych spotkań zwycięstwem.
Z kolei kielczanie dzięki rozstrzygnięciom w innych spotkań tej kolejki (m.in. porażce Pogoni Szczecin w Gdańsku) stanęli przed szansą wskoczenia na czwarte miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy. Warunek był jeden, oczywisty - należało wygrać z Arką na jej terenie. W sierpniu na Suzuki Arenie złocisto-krwiści pokonali gdynian 2:1.
Zespół trenera Gino Lettieriego przystąpił do spotkania, jakby tę informację miał z tyłu głowy. Sygnał w postaci strzału dał w czwartej minucie Marcin Cebula, lecz piłka przeleciała nad poprzeczką. Kwadrans później Oliver Petrak efektownie zgrał głową futbolówkę do Felicio Browna Forbesa. Kostarykańczyk do niej jednak nie doszedł, bo był przytrzymywany przez jednego z obrońców Arki. Gwizdek arbitra jednak milczał.
ZOBACZ WIDEO Michael Ballack dla WP SportoweFakty: Lewandowski problemem? To były mocne słowa
Forbes jednak chwilę później dopiął swego i zamknął głową dośrodkowanie Mateja Pucki. Dwie minuty przed dopełnieniem jednej trzeciej meczu kielczanie wyszli więc na zasłużone prowadzenie. Do tego czasu gospodarze nie stworzyli sobie żadnej dogodnej szansy.
Dopiero w 31. minucie po raz pierwszy kibice żółto-niebieskich zobaczyli ciekawą i groźną akcję swojego zespołu. Luka Zarandia urwał się Michaelowi Gardawskiemu tak, że obrońca Korony przewrócił się na murawę. Jednak Michał Miśkiewicz nie zawiódł podczas pierwszej swojej interwencji w meczu.
Jeszcze przed przerwą Zarandia miał jeszcze jedną wspaniałą okazję. Gdy Miśkiewicz oddalił się od bramki, Gruzin oddał strzał, ale w ostatniej chwili piłkę z linii bramkowej wybił Gardawski. Obrońca Korony z powodu urazu musiał jednak po kilku minutach opuścić plac gry. A jego koledzy odetchnęli z ulgą kilkadziesiąt sekund później, gdy osamotniony Maciej Jankowski w polu karnym zdołał przyjąć piłkę i spokojnie uderzyć. Próba ta jednak była bardzo niecelna.
Debiut, i to od razu w wyjściowym składzie Arki zaliczył 23-letni pomocnik Maksymilian Banaszewski. Od początku grał agresywnie i pracował na żółtą kartkę. W pierwszej części gry jej nie dostał, ale dostał inną "karę", rzut karny dla rywali po faulu na Petraku. Chwilę później Adnan Kovacević pokonał Steinborsa z 11 metrów i na przerwę kielczanie schodzili z dwubramkowym prowadzeniem.
Po zmianie stron - jak można było się domyślić - Arkowcy usiłowali zdominować przeciwników, a ci nastawiali się na kontrataki. Graczom obu ekip nie sprzyjała pogoda. Z nieba padał śnieg z deszczem. co utrudniało grę na nierównej murawie.
W 66. minucie na placu gry w miejsce Michała Nalepy pojawił się Rafał Siemaszko, który pobudził swój zespół w ofensywie. Na kwadrans przed końcem strzelił kontaktową bramkę po płaskim zagraniu z lewego skrzydła od Adama Dei. Mecz, który Arce się nie układał, mógł w ostatniej chwili się odwrócić.
Gdynianie naciskali do samego końca, ale w ich akcjach brakowało dokładności przy ostatnim podaniu. Gola wyrównującego nie udało już się zdobyć. To ich szósty mecz z rzędu bez wygranej. Kielczanie zaś zrealizowali plan i awansowali na czwarte miejsce w tabeli.
Arka Gdynia - Korona Kielce 1:2 (0:2)
0:1 - Felicio Brown Forbes 28'
0:2 - Adnan Kovacević 45+3' (z karnego)
1:2 - Rafał Siemaszko 74'
Arka: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Luka Marić, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Adam Deja, Michał Nalepa (66' Rafał Siemaszko), Luka Zarandia, Michał Janota, Maksymilian Banaszewski (65' Nabil Aankour) - Maciej Jankowski
Korona: Michał Miśkiewicz - Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Michael Gardawski (43' Łukasz Kosakiewicz), Matej Pućko - Oliver Petrak, Jakub Żubrowski, Ognjen Gnjatić, Marcin Cebula (71' Piotr Malarczyk) - Felicio Brown Forbes (84' Maciej Górski), Ivan Jukić
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa)
Żółte kartki: Zbozień, Jankowski, Deja (Arka) - Żubrowski (Korona)
Widzów: 6111