Korona - Arka: komplet dla kielczan. Gdynianie nie dojechali

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: piłkarze Korony Kielce
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: piłkarze Korony Kielce

Piłkarze Arki przez zdecydowaną większość meczu w Kielcach wyglądali tak, jakby na niego nie dojechali, za co spotkała ich kara. Dwa gole Korony pozwoliły pokonać gdynian 2:1 (1:0).

- Z Arką mamy rachunki do wyrównania. Wiemy o tym wszyscy, zarówno trenerzy, jak i drużyna - mówił przed spotkaniem Gino Lettieri. Jego Korona w minionym sezonie boleśnie odczuła pojedynki z Arką: w lidze na własnym terenie przegrała 0:3, a do tego została wyeliminowana w półfinale Pucharu Polski. W Kielcach wierzyli, że 6. kolejka to doskonała okazja do rewanżu. I to mimo tego, że gdynianie nie przegrali jeszcze na wyjeździe.

Mimo korzystnej statystyki przyjezdni nie weszli dobrze w mecz. Zawodnicy Zbigniewa Smółki nie potrafili utrzymać się przy piłce, a ich nieporadność starali się wykorzystać rywale. Konsekwentna, choć momentami niesamowicie niedokładna, w budowaniu swoich ataków Korona w 16. minucie otworzyła wynik. Jakub Żubrowski zdecydował się na uderzenie z dystansu, wydawało się, że Pavels Steinbors poradzi sobie z tą próbą, ale nic z tego - do odbitej futbolówki dopadł Elia Soriano. Włoch powrócił do wyjściowego składu w miejsce chwalonego przez Lettieriego za ostatnie występy Macieja Górskiego i odpłacił się za zaufanie trzecim golem w sezonie.

Arkowcy po straconej bramce nieśmiało, chociaż niektórzy mogą uznać to za przesadę, próbowali wybudzić się z letargu. Przykład? Zbyt wiele ich nie było, ale na wyróżnienie zasłużył ładny strzał Damiana Zbozienia zza pola karnego w 31. minucie, który nie zaskoczył jednak Matthiasa Hamrola.

Ogółem pojedynek przy Ściegiennego nie olśniewał piłkarską jakością, ale czy ktokolwiek liczył na "fajerwerki"? Ekipa Smółki tak naprawdę nie wiedziała jak zabrać się do ataku, a Korona, chociaż miała korzystny wynik i była aktywniejsza, również nie ustrzegła się kilku "grzechów". Największy z nich? Zdecydowanie kulejąca precyzja.

Druga połowa mogła rozpocząć się od "prezentu" dla gości. Po błędzie Jukicia w bocznym sektorze boiska z futbolówką w polu karnym Korony znalazł się jej były zawodnik, Nabil Aankour. Scyzoryki w ostatniej chwili zdołały oddalić niebezpieczeństwo... i niedługo później mogły zadać drugi cios. Bliski tego był Soriano, lecz uderzył niecelnie.

Akcja ta nie była przypadkowa. To miejscowi mieli więcej z gry, a świetnie ich ataki napędzał Bartosz Rymaniak. 28-letni defensor - chyba z tyłu głowy miał zbliżający się wielkimi krokami termin powołań do reprezentacji - nie bał się zabrać z piłką i popędzić środkiem boiska. To właśnie po dwóch takich akcjach w jego wykonaniu żółte kartki obejrzeli Cvijanović i Janota.

Korona w tym fragmencie nie tylko nie dawała sobie zrobić krzywdy, ale też zaczęła odważniej zapędzać się pod bramkę Steinborsa. Przyniosło to efekt w 65. minucie gdy Zlatko Janjić z powodzeniem dobił strzał Jukicia. I gdy wydawało się, że Arka straciła resztki wiary w korzystny wynik rzut karny po faulu Petraka na Helstrupie podyktował Szymon Marciniak. Do "jedenastki" podszedł Damian Zbozień i w 77. minucie dał swojej drużynie nadzieję na emocjonującą końcówkę... której nie było. Korona ostatecznie wygrała 2:1.

Korona Kielce - Arka Gdynia 2:1 (1:0)
1:0 - Elia Soriano 16'
2:0 - Zlatko Janjić 65'
2:1 - Damian Zbozień (k.) 77'

Składy:

Korona Kielce: Matthias Hamrol - Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Elhadji Pape Diaw, Michael Gardawski - Łukasz Kosakiewicz, Oliver Petrak, Jakub Żubrowski, Zlatko Janjić (72' Mateusz Możdżeń), Ivan Jukić (66' Matej Pucko) - Elia Soriano (57' Maciej Górski).

Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Luka Marić, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Nabil Aankour, Dawid Sołdecki (57' Andrij Bohdanow), Goran Cvijanović (57' Luka Zarandia), Michał Janota, Rafał Siemaszko (73' Maciej Jankowski) - Aleksandar Kolew.

Żółte kartki: Adnan Kovacević (Korona) oraz Goran Cvijanović, Michał Janota, Luka Marić (Arka).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 7534.

ZOBACZ WIDEO: Janusz Gołąb: Denis Urubko na K2 miał pretensje o śmieszne rzeczy. To było kuriozalne

Źródło artykułu: