Całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez stadionowy monitoring, a do nagrań dotarł Szymon Jadczak, dziennikarz tvn24.pl. Wydarzyło się to 5 grudnia 2015 roku, następnego dnia Wisła Kraków miała grać u siebie z Legią Warszawa.
Na płytę stadionu weszło 30 mężczyzn, większość z nich miała na głowach czapeczki z napisem "Wisła Sharks", była to grupa, która przejęła władzę w Wiśle. "Superwizjer" pod koniec ubiegłego roku wyemitował na ten temat reportaż. W tej grupie byli również ówcześni i przyszli działacze, czyli Łukasz Kwaśniewski, Robert Szymański oraz Damian Dukat.
Ze względów bezpieczeństwa część rzeczy które tam się wydarzyły muszą pozostać tajemnicą. Ale jest to skandal niebywały, że niektórzy ludzie z tego filmu nadal są powiązani z Wisłą Kraków https://t.co/4KeO56seAm pic.twitter.com/YsET1N1X2e
— Szymon Jadczak (@SzJadczak) February 8, 2019
Piłkarze już w szatni zdawali sobie sprawę, że kibole spotkają się z nimi, zostali ostrzeżeni. Gdy wyszli na boisko, grupa już na nich czekała.
Kibole mieli krzyczeć: "macie zapier****ć, macie zdobyć siedem punktów do końca rundy, nie możecie tak przegrywać". Największe pretensje grupa kierowała do Krzysztofa Mączyńskiego, bowiem przed tym spotkaniem doszło między nimi do incydentu i wówczas mieli to sobie wyjaśniać. Piłkarz toczył dyskusję ze wspomnianymi Szymańskim, Kwaśniewskim oraz Arturem Szpiczakowskim, ten ostatni był wtedy członkiem zarządu Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. Obecnie jest jego prezesem.
Jeden ze świadków zdarzenia, który jak pozostali, chciał być anonimowy, wyjawił, że sytuację próbował łagodzić Arkadiusz Głowacki. - Nie komentuję tego zdarzenia. Nie czułem się zagrożony i nie było żadnych gróźb wobec mojej osoby - mówił Mączyński. Z dziennikarzem TVN nie chcieli rozmawiać Dukat i Szpiczakowski. Szymański przedstawił swoją wersję, ale potem cofnął zgodę na jej publikację.
CZYTAJ TEŻ:
-> Rywal nadepnął mu na twarz. Nelson Oliveira: Mogłem stracić wzrok
-> Wielki futbol zamyka drzwi przed polskim piłkarzem
Jedynie Łukasz Kwaśniewski zgodził się na komentarz w sprawie. Potwierdził, że o zorganizowanie spotkania poprosili kibice, a chodziło o niezadowalające wyniki. "Chodziło o to, żeby piłkarze wzięli się w garść i wygrali kolejny mecz z Legią Warszawa. Przy okazji wyjaśniłem sobie też moje nieporozumienie z Krzysztofem Mączyńskim, jakie wynikło między nami przy okazji akcji marketingowej" - wyjaśnił w korespondencji z Szymonem Jadczakiem.
Samo spotkanie, jak się później okazało, spodziewanych skutków nie przyniosło, bo Wisła przegrała z Legią 0:2.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Skorupski zatrzymał Inter! Niespodzianka w Mediolanie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Brawo, właśnie o to mi chodziło. Czekam na jej kolejne artykuły z podróży w Czytaj całość
Dopiero w artykule dowiadujemy się, ze to zajścia sprzed 3 lat.
Odgrzewany kotlet aby ze wszystkich kibiców zrobić kiboli. Czytaj całość