Bayern Monachium - gigant w czasach kryzysu

East News / Norbert Schmidt/Pixathlon/REPORTER/ / Na zdjęciu: Bayern Monachium
East News / Norbert Schmidt/Pixathlon/REPORTER/ / Na zdjęciu: Bayern Monachium

Kilka lat temu wydawało się, że w Europie są trzy potęgi: Barcelona, Real i Bayern. Dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że drużyna Roberta Lewandowskiego traci dystans do czołówki.

Ostro oberwało się Robertowi Lewandowskiemu od Dietmara Hamanna. Jednak nie był to przypadek. Nie chodzi tylko o problem najlepszego napastnika Bayernu Monachium, ale o cały klub. Gdy w 2013 roku Bayern wygrał Ligę Mistrzów, a potem zatrudnił Pepa Guardiolę, wydawało się, że wkracza w erę kosmiczną. I faktycznie, przez kilka lat utrzymywał się na szczycie. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że niemiecki gigant powoli się z tego szczytu zsuwa. Niby jest dobrze, ale nie do końca.

Oczywiście nie można mówić o wielkim kryzysie klubu, bo przecież Bayern wciąż jest gdzieś blisko. W ostatnich dwóch sezonach dotarł do ćwierćfinału i półfinału Ligi Mistrzów. Ale jednak przegrywał. Dwukrotnie z Realem Madryt.

Teoretycznie wszystko w normie

W rankingu europejskich klubów wciąż utrzymuje się w czołowej trójce. Cały czas za plecami czuje oddech Juventusu, PSG, Manchesteru City czy innych angielskich klubów, jednak wśród potentatów rotacja jest dość spora, a Bayern utrzymuje solidny poziom. Można powiedzieć, że znajduje się gdzieś między liderami a grupą pościgową. A co tu dużo ukrywać, ambicje fanów klubu są znacznie większe. Piłkarzy również. Do tego w Bundeslidze radzi sobie znacznie poniżej oczekiwań.

ZOBACZ WIDEO Bayern rozbity w Leverkusen. Doskonała druga połowa gospodarzy! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Przyzwyczailiśmy się, że klub z Bawarii musi być zawsze na szczycie, w końcu sześć kolejnych tytułów mistrzowskich do czegoś zobowiązuje. Tymczasem wiele wskazuje na to, że w tym sezonie hegemonia klubu może zostać przerwana. O przyczyny takiego stanu rzeczy zapytaliśmy dziennikarzy i świetnie zorientowanych fanów klubu.

Dwie asysty Roberta Lewandowskiego. Bayern pokonuje Herthę w Pucharze Niemiec

- "Gigant w kryzysie" to chyba najlepsze określenie obecnej sytuacji. Z jednej strony bawarski klub to ścisła czołówka pod względem finansowym i najzdrowsza ekonomicznie machina wśród wszystkich potęg piłkarskiej Europy. Coraz lepsze wyniki finansowe Bayernu nie przekładają się jednak ostatnio na poziom sportowy. Ambicje Bayernu sięgają bycia stawianym na równi z FC Barceloną i Realem Madryt lub chociaż tuż za nimi - mówi Maciej Zaremba, specjalista od Bundesligi, dziennikarz portalu 2x45.info.

Długo wydawało się, że tak będzie. Od 2013 aż do 2016 roku Bayern był uważany za klub światowego top3, tuż obok Barcelony i Realu. Tyle tylko, że nie udało się tego "skonsumować". Bayern w czasach Guardioli dochodził do półfinałów Ligi Mistrzów i to był jego szklany sufit.

- O ile mniej więcej od roku 2013 do końca pracy w Monachium Pepa Guardioli możemy mówić o złotej erze Bayernu w XXI wieku, tak ostanie dwa czy trzy lata to ewidentny zastój, a obecny sezon to już jasna tendencja spadkowa - przyznaje Zaremba.

Silna Borussia to silny Bayern

Częste są opinie, że problemem Bayernu w ostatnich latach była słaba rywalizacja w lidze. Wcześniej klub walczył z Borussią Dortmund a w późniejszych latach nikt nie był w stanie mu się przeciwstawić. Zresztą również dlatego, że z BVB Bawarczycy wyciągnęli Mario Goetze, Matsa Hummelsa czy przede wszystkim naszego Roberta Lewandowskiego.

- Nie trzeba chyba przypominać jak silne BVB podziałało na Bayern po 2011 i 2012 roku, po dwuletniej dominacji klubu z Nadrenii Północnej-Westfalii. Bawarczycy pośrednio sami sobie są winni, ponieważ osłabili znacząco swojego rywala kupując Lewandowskiego i Hummelsa, ale warto mieć na uwadze, że Borussia w tym samym czasie (lub później) również pozbywała się swoich kluczowych zawodników, tracąc na swojej sile i przebojowości - mówi Gabriel Stach, zastępca redaktora naczelnego serwisu Dieroten.pl.

I chyba kluczowa jest tu druga część wypowiedzi. Maciej Zaremba dodaje, że gdyby wspomniani zawodnicy nie poszli do Bayernu trafiliby gdzie indziej. BVB nie była w stanie ich utrzymać. A więc wszyscy są zgodni co do tego, że kryzys Borussii miał wpływ na Bayern, jednak trudno jednoznacznie stwierdzić, że Bayern ponosi za problemy BVB odpowiedzialność.

Od dłuższego czasu mówi się o konieczności przebudowy zespołu. Ostatnia nastąpiła w czasach gdy trenerem był Louis van Gaal. To właśnie Holender postawił na niemieckich piłkarzy. Wyciągnął z rezerw Thomasa Muellera, przekwalifikował Bastiana Schweinsteigera i zrobił z niezłego skrzydłowego fenomenalnego defensywnego pomocnika. W końcu ściągnął Arjena Robbena. To wszystko sprawiło, że Bayern wskoczył na nowy, nieosiągalny do tej pory poziom.

Oczywiście niezwykle ważny w tym wszystkim był fakt, że Van Gaal zmienił styl zespołu. Holender jak mało który trener rozumie, że fani chcą oglądać szybką ofensywną grę. Ale trzeba pamiętać, że od czasu przyjścia genialnego szkoleniowca minęło prawie 10 lat. A w futbolu to wieczność. Bayern i tak długo się trzymał. Tyle tylko, że uzależnił się od wielu starszych zawodników.

Czytaj także: Lewandowski problemem Bayernu? To absurd - komentuje Jacek Stańczyk.

- Uratowany przez Juppa Heynckesa sezon 2017/18 był ostatnim sygnałem ostrzegawczym dla szefów klubu, którzy w nieskończoność przekładają gruntowną przebudowę składu - dodaje Zaremba.

Duet nowicjuszy

Po odejściu Juppa Heynckesa, sprawdzonego ratownika, klub postawił na duet trenersko-dyrektorski Niko Kovac - Hasan Salihamidzić. Nie wiadomo jak ta współpraca się rozwinie, w końcu mówi się, że człowiek uczy się na błędach. I na razie wiele wskazuje na to, że zatrudnienie duetu nowicjuszy mogło być błędem.

- Wina za obecny stan leży po stronie zarządu. To efekt wątpliwych decyzji personalnych. Salihamidzić jest osobą bez doświadczenia i w żadnym wypadku nie posiada klasy Matthiasa Sammera. Bayern słynął z ogłaszania transferów, gdy te były w finalnej fazie, jednak teraz tak nie robi. Przykład Calluma Hudson-Odoia czy Lucasa Hernandeza ukazuje braki w "upierzeniu" Bośniaka. Osobiście nie pamiętam sytuacji, gdy ogłaszano publicznie zainteresowanie w taki sposób. Bayern dopinał wszystko na ostatni guzik, i dopiero wówczas wydawał oświadczenia. Obecna sytuacja w Bayernie tylko potwierdza znaczenie Sammera w klubie. Szczególnie, że jest on obecny w Borussii, w której pełni role doradcy. BVB jest na fali również dzięki niemu. Przypomnę jedynie, że jego poprzednik Christian Nerlinger również nie poradził sobie. Kolejnym argumentem jest trener. Przed Nico Kovacem niesłychanie ciężkie zadanie. Pustki po Heynckesie i Guardioli nie wypełnił sam Carlo Ancelotti, tym bardziej Chorwat nie wydaje się być dostatecznie dobrym trenerem - uważa z kolei Michał Jeziorny, wieloletni fan Bayernu i tłumacz książek związanych z niemieckim sportem.

Maciej Zaremba ma podobne przemyślenia. - Odpowiedzialność spada przede wszystkim na prezydenta klubu Uliego Hoenessa, który wrócił na tron w Bayernie pod koniec 2016 roku. Od tamtego momentu w świetnie uporządkowanym klubie rozpoczęły się tarcia, których źródłem jest Hoeness. Z klubem w dość niejasnych okolicznościach pożegnali się wykonujący świetną robotę Matthias Sammer i Michael Reschke. Hoeness jest typem hegemona, który musi mieć na wszystko wpływ. Z naturą prezydenta Bayernu nie radzi sobie ostatnio też jego wieloletni współpracownik i przyjaciel Karl-Heinz Rummenigge (prezes rady nadzorczej FCB). To za sprawą Hoenessa do klubu trafili Kovac i Salihamidzić, Rummenigge był z kolei zwolennikiem innych rozwiązań - Thomasa Tuchela i Philippa Lahma. Z perspektywy czasu łatwo ocenić, który z dwóch wielkich bossów miał lepszy pomysł - mówi.

W każdym razie popełniono błędy. Zresztą świetnie widzieli to piłkarze, którzy próbowali wyrwać się z Bayernu. Jak choćby Robert Lewandowski, któremu zamarzył się Real Madryt. Polak zrobił wiele by uciec z Bawarii, jednak ostateczne został. I dziś musi mierzyć się z krytyką, bo w końcu w najtrudniejszych chwilach świat patrzy na liderów.

O wszystkim zdecyduje letnie okienko

Teraz pytanie jak długo ten stan będzie się utrzymywał. Michał Jeziorny zaznacza, że "fundamenty zespołu są w dalszym ciągu solidne i na nich w przeciągu dwóch lat powinien odbudować się potencjał bycia w top 3 wśród wszystkich klubów". Podobnie optymistą jest Gabriel Stach z serwisu DieRoten.pl. Uważa, że wszystko może się zmienić w ciągu chwili.

- Wszystko będzie zależało od letniego okienka, znalezieniu godnych zastępców dla Robbena i Ribery'ego, czyli dwóch filarów i kręgosłupa Bayernu w ostatnich latach. Faktem jest jednak to, że klub powoli wypada z czołówki, jednakże wciąż posiada w swoich szeregach zawodników, którzy mogą sporo namieszać w europejskich pucharach. Wiele będzie zależeć od mentalności zawodników, co niestety w tym sezonie zawodzi bardzo często. Głównym powodem osłabienia FCB w tym sezonie jest bez wątpienia wspomniany wyżej problem transferów, a raczej ich braku. Monachijczycy po prostu przespali wymianę o rok czy nawet 2 lata, ale patrząc na ostatnie ruchy i zapowiadane transfery można odnieść wrażenie, że zmierza to w odpowiednim kierunku - mówi Stach.

Kibice liczą więc na to, że Bayern nie tylko przetrwa kryzys, ale i szybko wskoczy na właściwą ścieżkę. Potrzebna jest jednak zmiana w sposobie myślenia. Bo przecież konkurencja nie śpi i wydaje na potęgę.

Według serwisu transfermarkt od początku sezonu 2017-18, najlepsze kluby Europy wydały na transfery znacznie więcej. Uwzględniamy tu zawodników, którzy przyjdą po sezonie, ale nie liczymy przychodów ze sprzedanych piłkarzy. Nie chodzi tu bowiem o pokazanie bilansu a na to, ile kluby są w stanie wydać. I to zestawienie wiele mówi.

Bayern Monachium - 161,5 mln euro
Real Madryt - 264,25
Manchester United - 281,1
Liverpool FC - 50,23
Manchester City - 394,59
Juventus - 412,9
Paris Saint-Germain - 460
Chelsea FC - 470,6
FC Barcelona - 575,47

- Zbliżające się lato odpowie nam też na pytanie, jak Bayern tak niechętnie wydający grube miliony na transfery odnajdzie się w realiach, gdzie za kandydata na gwiazdę trzeba zapłacić kilkadziesiąt milionów euro. Zasoby finansowe w Bawarii są ogromne i na pewno pozwalają one na mocne uderzenie na rynku. Nie spodziewam się transferów za 150 czy 200 milionów euro, ale zbliżenie się do sumy 80 czy 100 milionów za jednego piłkarza jest bardzo realne. Jeśli takie kwoty są dla kogoś w Bayernie barierą to przede wszystkim dla głowy prezydenta Uliego Hoenessa, a nie klubowego konta - mówi Maciej Zaremba.

Na to pewnie liczą też piłkarze. Przez ostatnie lata jednym z symboli klubu stał się Robert Lewandowski, jednak nie był w stanie przezwyciężyć duopolu Barcelona - Real. Jeśli w najbliższych miesiącach nie dokona się odbudowa wielkiego Bayernu, Polak może stracić szansę na najważniejsze europejskie trofeum klubowe.

- Jeśli jednak Bawarczycy prześpią kolejne okienko, jak te sprzed kilku miesięcy, to mogą podzielić losy chociażby AC Milan, który przed laty siał postrach w Europie, po czym stał się europejskim średniakiem - ostrzega Gabriel Stach.

Źródło artykułu: