[tag=27376]
Leicester City[/tag] - Manchester City, Tottenham Hotspur - AFC Bournemouth czy Liverpool FC - Newcastle United. Kibice Premier League już zacierają ręce. Tradycyjnie dzień po Bożym Narodzeniu (na Wyspach Brytyjskich nazywanym Boxing Day - z racji pochodzącego jeszcze ze średniowiecza zwyczaju wręczania służbie oraz biednym prezentów w zapakowanych w pudełka, po angielsku "box") na fanów angielskiej piłki czeka pełna kolejka ligowa. Setki tysięcy kibiców odchodzi od świątecznych stołów i jedzie na stadiony. Miliony zasiada przed telewizorami. Ci pierwsi mają w tym roku problem. Ogromny problem.
Okazuje się, że okres świąteczny i noworoczny brytyjskie firmy kolejowe postanowiły wykorzystać na przeprowadzenie prac remontowych. A to oznacza poważne ograniczenie siatki połączeń, problemy z zakupem biletów, chaos na dworcach.
Dziennikarze "The Sun" obliczyli, że fani Newcastle spędzą w pociągu aż sześć godzin jadąc na spotkanie do Liverpoolu. Oba miasta dzieli zaledwie 280 km i w normalnych warunkach podróż koleją zajmuje około trzech godzin. Podobnie wygląda sprawa z meczem Swansea City - Aston Villa. Fani z Birmingham spędzą w pociągu mniej więcej 5-6 godzin. Normalnie podróż zajęłaby maksymalnie trzy godziny.
Piłkarscy fani są mocno zdenerwowani, wielu z nich wybrało podróż samochodami, ale... - Tutaj niewiele się zyska - piszą brytyjscy dziennikarze. - Autostrady będą pełne, zakorkują się dojazdy do stadionów, będzie transportowy paraliż.
Ta niespotykana sytuacja została również wykorzystana przez polityków. Główne partie w Wielkiej Brytanii od kilku tygodni przerzucają się oskarżeniami, kto doprowadził do takiej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Kołodziejczyk o przejęciu Wisły. "To wszystko jest szyte grubymi nićmi"