Sprawa jest w toku już od kilku miesięcy i wyrok pierwszej instancji nie uwzględnił roszczeń KS. Styczniowe rozstrzygnięcie będzie więc ostateczne i nie należy się raczej spodziewać zmiany. Tereny przy Drodze Dębińskiej najpewniej pozostaną w rękach miasta.
Z kuluarowych informacji wynika zresztą, że w inny scenariusz nie wierzy nawet pełnomocnik KS.
Powrót terenów do miasta najlepszy dla Warty
Miasto od dawna jest właścicielem gruntów, na których znajdują się obiekty (budynek klubowy, hala, korty tenisowe, trzy boiska i giełda kwiatowa), choć faktycznie nie sprawowało tam władzy, pozostawiając ją w rękach KS.
Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Pół roku temu zespół piłkarski awansował do Fortuna I ligi, tymczasem "ogródek" wciąż nie spełnia wszystkich wymogów licencyjnych i w trakcie rundy jesiennej (zieloni pięć domowych meczów musieli rozegrać w Grodzisku Wlkp.) klub otrzymał warunkowe zezwolenie na występy na swoim obiekcie.
By warciarze nadal mogli grać u siebie, trzeba jeszcze zadaszyć część trybun, a także postawić przy Drodze Dębińskiej sztuczne oświetlenie. Miasto deklaruje pomoc, mając już zabezpieczone niemałe środki na ten cel (nawet 3 mln zł), najpierw jednak oczekuje na wyjaśnienie sytuacji prawnej klubowych gruntów. Po wyroku, który zapadnie 8 stycznia, proces inwestycyjny powinien wreszcie ruszyć.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Fatalne karne pogrążyły Leicester [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Absurdalny pozew KS
Roszczenia KS tak naprawdę nie mają sensu. Gdyby nawet wyrok był dla niego korzystny, sześciosekcyjne stowarzyszenie nic by na nim nie zyskało, bo samo nie posiada środków na modernizację obiektów, a część z nich znajduje się w stanie agonalnym. Budynek klubowy od lat woła o generalny remont, a najlepiej wybudowanie go od nowa. Sporych nakładów wymaga też główne boisko, na którym występuje w roli gospodarza I-ligowa drużyna.
Jedynym ratunkiem dla Warty i szansą na upragnioną poprawę jakości infrastruktury są inwestycje miejskie. Przedstawiciele spółki (to ona zarządza drużyną grającą w Fortuna I lidze) odbyli już szereg spotkań z miastem i światełko w tunelu jest bardzo widoczne, zwłaszcza że w ratuszu podjęto decyzję o przekazaniu terenów przy Drodze Dębińskiej w zarządzanie Poznańskim Ośrodkom Sportu i Rekreacji. Te zaś czekają na styczniowy wyrok.
W tle byli właściciele spółki
W aktualnych okolicznościach zasadne jest pytanie: po co KS walczy w sądzie o nabycie własności gruntów, skoro dla samego stowarzyszenia lepiej by było, gdyby zarządzało nimi miasto?
Spore wpływy w zarządzie KS wciąż ma małżeństwo Pyżalskich. Izabella Łukomska-Pyżalska, która 31 sierpnia sprzedała spółkę Bartłomiejowi Farjaszewskiemu, pozostała w KS na stanowisku wiceprezesa. W obecnym stanie faktycznym byli właściciele I-ligowej drużyny nadal próbują wywierać wpływ na sytuację w sześciosekcyjnym stowarzyszeniu, przez co podmiot ten ma napięte stosunki ze spółką.
Pozostanie gruntów Warty w rękach KS mogłoby tylko pogłębić ten konflikt i prowadzić do nieustannych przepychanek - choćby takich jak żenująca sytuacja, która miała miejsce w końcówce października, gdy pismem sygnowanym przez prezesa KS Tomasza Kaczora i wiceprezesa Izabellę Łukomską-Pyżalską, stowarzyszenie próbowało usunąć z głównego biura przy Drodze Dębińskiej osoby zarządzające I-ligowym zespołem.
Ostatecznie do wyprowadzki nie doszło, ale tylko do czasu. Termin przedłużono do 21 grudnia i tuż przed świętami spółka wspomniane pomieszczenie opuściła. Sytuacja jest godna pożałowania, tym bardziej, że sekcja piłkarska zajmowała biuro przez bardzo wiele lat i dopóki nie zmienił się właściciel spółki, nikomu to nie przeszkadzało.
Właśnie tego rodzaju przepychanek pozwoliłby uniknąć korzystny dla miasta wyrok w sprawie gruntów, które użytkuje Warta. Na przeciwnym rozstrzygnięciu najbardziej zależy małżeństwu Pyżalskich, o czym może świadczyć fakt, że ze strony KS obsługę prawną tej sprawy prowadzi mecenas Wojciech Buchowski, który współpracuje na co dzień właśnie z byłymi właścicielami spółki.
Gdyby grunty pozostały w rękach KS, obecna sytuacja trwałaby dalej, a stowarzyszenie mogłoby nadal utrudniać życie spółce np. poprzez próbę podwyższania stawek za korzystanie z infrastruktury, mimo że Warta SA już teraz bierze na siebie dużą część kosztów związanych np. z utrzymaniem boisk.
Spółka zresztą też ma swoje plany jeśli chodzi o inwestycje, ale na razie wstrzymuje się z ich realizacją z takich samych powodów jak miasto - nie chce ponosić nakładów finansowych na terenie, którego status prawny nie jest wyjaśniony. Z POSiR współpraca układałaby się bez porównania lepiej.