Sparta Praga jest liderem czeskiej ekstraklasy po rundzie jesiennej. Sukces stołecznej drużyny kobiet byłby niemożliwy, gdyby nie Christina Burkenroad. Amerykańska piłkarka spisywała się w ostatnich miesiącach znakomicie i strzeliła w trakcie jednej rundy aż 15 bramek.
Okazało się jednak, że życie 25-latki nie zawsze było tak udane, jak w tym roku.
Burkenroad wyznała w rozmowie z czeskimi mediami, że jako nastolatka przeżywała bardzo trudne chwile i upadła bardzo nisko. Wpływ na to miała śmierć jej matki oraz problemy ojca.
- Miałam cztery lata, gdy zmarła moja mama. To zmieniło moje życie na zawsze. Ponadto gdy byłam w liceum, mój tata wpadł w ogromne problemy finansowe. Nie było nas stać na mieszkanie i tułaliśmy się po marnej klasy hotelach albo spaliśmy na ulicy - wspomina.
To spowodowało, że nastolatka wpadła w depresję. - Byłam przygnębiona, wszyscy moi koledzy mieli piękne domy i duże rodziny. Ja nie miałam nic. Miałam szesnaście lat, gdy piłam nałogowo alkohol i eksperymentowałam z różnymi narkotykami. Tak chciałam uciec od rzeczywistości - dodaje.
To nie koniec. Amerykanka wspomina, że miała chwile, gdy myślała nawet o samobójstwie.
- Często o tym myślałam. Czułam wtedy, że moje życie jest bezwartościowe. Nie mogłam znaleźć powodu, żeby żyć. Zastanawiałam się, czy moje życie ma znaczenie. I odpowiadałam sama sobie, że nie - wyznaje Burkenroad. Co więc zdecydowało, że jest teraz gwiazdą kobiecej piłki?
- To właśnie futbol mnie uratował. Skupiałam się tylko na nim i okazało się, że jestem w tym dobra. Dzięki piłce dotarłam na dwa uniwersytety, grałam w Norwegii a teraz w Czechach. I wszystko się w moim życiu zmieniło - przekonuje.
Jej pierwszym klubem było Orlando Pride. W 2017 roku przeniosła się do norweskiego IK Grond Bodo, by w lutym tego roku podpisać kontrakt ze Spartą Praga.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Błysk Milika na wagę trzech punktów. Piękny gol Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]