Portugalskim futbolem wstrząsnęła informacja o zatrzymaniu przez policję 46-letniego Bruno de Carvalho. Były prezes Sportingu Lizbona we wtorek (13 listopada) ma usłyszeć zarzuty m.in. stosowania terroru, podjęcia próby porwania, a także zlecenia pobicia zawodników Sportingu, do którego doszło w maju tego roku.
Według informacji portugalskich mediów, były działacz piłkarski (został zdymisjonowany w czerwcu 2018 r.) jest podejrzewany o popełnienie łącznie 56 przestępstw. - Nie ma żadnych podstaw. Policja nie ma żadnych dowodów. Nie mają niczego. Jestem przekonany, że syn jest niewinny - powiedział dziennikarzom Rui de Carvalho, ojciec aresztowanego.
Cronologia dos acontecimentos que levaram à detenção de Bruno de Carvalho https://t.co/2begtjaJ9b pic.twitter.com/4MHND9NeoR
— futebol365 (@futebol365) 12 listopada 2018
Zdaniem śledczych, sprawa jest jednak bardzo poważna i Bruno de Carvalho jutro zostanie doprowadzony do sądu w Lizbonie, gdzie usłyszy akt oskarżenia. Zarzuty ciążą również na "Mustafie", liderze grupy pseudokibiców klubu z Lizbony, którzy w maju mieli zaatakować piłkarzy w ośrodku treningowym w Alcochete.
Podczas ataku bojówkarzy ucierpieli m.in. William Carvalho, Rui Patricio, holenderski napastnik Bas Dost, a także członkowie sztabu szkoleniowego. "Przestępstwo stanowi integralną część codziennego życia" - tak wydarzenia w centrum treningowym skomentował ówczesny prezydent Sportingu, który - jak podejrzewa prokuratura - zlecił napad z powodu słabych wyników jego drużyny.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Fiorentina nie uczy się na błędach. Remis z Frosinone [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]